Lodówka Vikingów, czyli kądziel

Ogłosiłem swego czasu, że trzechsetny felieton będzie poruszał temat nadany przez Czytelników. Tak się złożyło, że najciekawszą propozycję przysłała mi... moja szwagierka! Wprawdzie zawsze byłem przeciwko nepotyzmowi oraz kumoterstwu (w tym przypadku chyba "szwagierstwu"), ale nie widzę powodu, dlaczego nie mógłbym wykorzystać więzi rodzinnych, szczególnie po kądzieli, gdy temat jest na czasie.

Ogłosiłem swego czasu, że trzechsetny felieton będzie poruszał temat nadany przez Czytelników. Tak się złożyło, że najciekawszą propozycję przysłała mi... moja szwagierka! Wprawdzie zawsze byłem przeciwko nepotyzmowi oraz kumoterstwu (w tym przypadku chyba "szwagierstwu"), ale nie widzę powodu, dlaczego nie mógłbym wykorzystać więzi rodzinnych, szczególnie po kądzieli, gdy temat jest na czasie.

Większość pań w mojej rodzinie kądzielą raczej się nie zajmuje, przedkładając nad nią zajęcia wysoce techniczne. Monika jest w tej kategorii bezkonkurencyjna - inżynier telefonii komórkowej i menedżer w dużym koncernie amerykańskim. Choć z drugiej strony, technologia przędzenia z pomocą kądzieli (ilu Czytelników wie, jak wyglądało to urządzenie; radzę zajrzeć do encyklopedii) była właśnie jedną z pierwszych prób wprowadzenia urządzeń przenośnych, a więc zdecydowanie nowoczesnych, w każdym razie na pewno w stosunku do miecza, który pozostawał prymitywnym wariantem maczugi.

W męskim szowinizmie wyobrażamy sobie, że gadżety pomogą nam zautomatyzować całe życie, dając wiele czasu wolnego, który będzie można wykorzystać do... No właśnie, nikt jakoś nie potrafi przedstawić świetlanej wizji nowych, lepszych czasów, w których ludzie wyręczeni przez komputery będą mieli się lepiej. Na razie jedynymi propozycjami dostępnymi dla wszystkich są lunaparki z szaleńczymi jazdami i kasyna. Obie oferty niezbyt pociągające, szczególnie dla ludzi starszych i bez kasy.

Tymczasem inżynierowie od Bluetooth postanowili, że wolnego czasu powinniśmy mieć jeszcze więcej, bo wszystkie urządzenia domowe będą ze sobą rozmawiały, wyręczając nas w codziennych trudach. Oczywiście będą rozmawiały bezprzewodowo, niezbyt szybko i na krótkie dystanse, za to w uniwersalnym języku. Wybierając na nazwę ksywę duńskiego króla Haralda o niebieskich zębach, powinni byli jednak zajrzeć do podręcznika historii i sprawdzić, że unie międzypaństwowe robił on przez małżeństwa córek. Kądziel, po prostu kądziel!

W przypadku urządzeń Bluetoothhttp://www. bluetooth.com/ na razie unia jest mikroskopijna. Powiedziałbym, że jej wręcz nie ma, bo w sklepach można kupić jedno jedyne urządzenie. Są to bezprzewodowe słuchawki GN Netcom 9010-BThttp://www.headsets.com/headsets/html/gn-bluetooth. html, zdecydowanie służące do porozumiewania się raczej ludziom niż komputerom. Jest oczywiście kilka urządzeń przystosowawczych do komputerów (kartyhttp://www.mot.com/bluetooth/) oraz testowychhttp://www.get.agilent.com/bluetooth/, ale ogólnie mizeria. Szczególnie wobec buńczucznych zapowiedzi sprzed roku, gdy wystawa Comdex została zdominowana przez obietnice setek urządzeń domowych oraz biurowych. Oczywiście Microsoft oświadczył, że Windows będą zgodne z nowym standardem, ale realia są takie, że w odróżnieniu od 802.11b, które szturmem wzięło domowe oraz biurowe sieci bezprzewodowe, Bluetooth to na razie tylko zapowiedź. Obawiam się, że nadciągająca recesja zabije nowy standard, nim zdąży się on zadomowić w naszych mieszkaniach.

Zresztą tak z ręką na sercu, czy jakakolwiek osoba rzeczywiście pozwoliłaby bezdusznej lodówce zamówić mleko? Nawet jeśli nasz podręczny asystent cyfrowy poinformuje ją, że przez tydzień nie będziemy w domu. Już widzę oczyma wyobraźni te kartony mleka piętrzące się obok lodówki, bo właściciel zapomniał wstawić je gdzie trzeba...

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200