Sztuczna inteligencja i naturalna głupota

Dzięki wspaniałomyślności redakcji Computerworld moja niedawna wizyta w Warszawie została uświetniona zaproszeniem do udziału w duchowej i kulinarnej uczcie, której tematem była przyszłość sztucznej inteligencji. Przebieg naszej debaty, w której - obok niżej podpisanego - uczestniczyło kilku znakomitych, dobrze znanych czytelnikom naszego pisma uczonych, lepiej ode mnie streści redaktor Sławomir Kosieliński, który się nieopatrznie tego zadania podjął. Skorzystam z tej sposobności, by ją kontynuować.

Dzięki wspaniałomyślności redakcji Computerworld moja niedawna wizyta w Warszawie została uświetniona zaproszeniem do udziału w duchowej i kulinarnej uczcie, której tematem była przyszłość sztucznej inteligencji. Przebieg naszej debaty, w której - obok niżej podpisanego - uczestniczyło kilku znakomitych, dobrze znanych czytelnikom naszego pisma uczonych, lepiej ode mnie streści redaktor Sławomir Kosieliński, który się nieopatrznie tego zadania podjął. Skorzystam z tej sposobności, by ją kontynuować.

W mózgu ludzkim sygnały nerwowe wędrują, jak wiadomo, z szybkością mniej więcej milion razy mniejszą niż w sztucznym mózgu krzemowym i konsekwencją tego stanu rzeczy jest zjawisko zwane przez Francuzów l'esprit d'escalier, czyli "refleksu schodowego". Polega ono na tym, że najlepsze dowcipy i błyskotliwe odzywki przychodzą nam do głowy na schodach, kiedy opuszczamy przyjęcie towarzyskie, na którym mieliśmy szansę zabłysnąć intelektem. W moim przypadku, może dlatego że z lenistwa mało chodzę po schodach i zwykle korzystam z windy, proces ten jest jeszcze bardziej zwolniony i zwykle zajmuje około tygodnia lub dwóch. Toteż jestem w tej chwili wreszcie przygotowany do zadania mym uczonym kolegom tych naprawdę dociekliwych i prowokacyjnych pytań, których na próżno szukałem w myślach podczas naszej dyskusji.

Dotyczyła ona głównie problemów wysoce technicznych, takich jak algorytmiczność czy granice możliwości maszyny Turinga. Pytanie natomiast, jakie dziś chciałbym zadać, jest zupełnie "humanistyczne". Brzmi ono: Czy mamy w ogóle jakiś wpływ na przyszły rozwój techniki - a sztucznej inteligencji w szczególności?

Pytanie to na pierwszy rzut oka może brzmieć bezsensownie. W końcu to my sami tę technikę rozwijamy. Kiedy jednak czytam dywagacje różnych wizjonerów - a ostatnio byłem pod dużym wrażeniem nowej książki Raya Kurzweila Wiek Uduchowionych Maszyn - mam wrażenie, że traktują oni postęp sztucznej inteligencji jak autonomiczny proces niezależny od naszej woli, którego szybkość ogranicza jedynie niedoskonałość naszych technologii. Zdaniem R. Kurzweila, około roku 2029 inteligencja maszyn dorówna ludzkiej. Automatycznie i nieuchronnie obudzi się w nich świadomość, a wraz z nią emocje i potrzeby duchowe. My sami osiągniemy duchową nieśmiertelność, ponieważ będziemy mogli przeskanować zawartość naszych mózgów i przenieść ją do pamięci komputera, w której będziemy istnieć jako software, czyli czysty duch.

Postęp oczywiście nie zakończy się na tym, że maszyny nas dościgną w umysłowym rozwoju. Wkrótce staną się od nas znacznie mądrzejsze i jest to pers-pektywa, która budzi we mnie poważny niepokój. Wątpię, czy pan R. Kurzweil naprawdę zastanowił się głęboko nad tym, jak będzie wyglądać nasze życie wśród inteligentniejszych od nas maszyn. Możemy oczywiście się sprężyć i starać się im dorównać, ale mnie osobiście całkowite wyzbycie się mojej naturalnej głupoty wcale nie wydaje się celem godnym wysiłku. W końcu wszystkie moje najmilsze wspomnienia dotyczą zdarzeń mego życia, które nigdy nie miałyby miejsca, gdybym zachowywał się inteligentnie. Mamy się więc zgodzić na to, że wszystko wiedzące maszyny będą nam wciąż przypominać o naszej głupocie? Pierwszy wyłączę taką z kontaktu.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200