Miejsce siedzenia

Czy w prawo, czy w lewo człowiek spojrzy - wakacje. Jak wakacje, to temat wakacji informatyków powraca, jakby informatycy w szczególny sposób wakacje spędzali. Jakby innymi ludźmi byli. Tymczasem gdy chodzę po molo w Gdyni Orłowie i na wczasujące się osoby patrzę, wszystkie wyglądają podobnie. Zażywają wakacji. Na różny sposób.

Czy w prawo, czy w lewo człowiek spojrzy - wakacje. Jak wakacje, to temat wakacji informatyków powraca, jakby informatycy w szczególny sposób wakacje spędzali. Jakby innymi ludźmi byli. Tymczasem gdy chodzę po molo w Gdyni Orłowie i na wczasujące się osoby patrzę, wszystkie wyglądają podobnie. Zażywają wakacji. Na różny sposób.

Wczasowicze w wieku średnim poważnie spacerują, w młodym - się całują, w starszym - komentują. W każdym razie wakacje, a woda w Zatoce Gdańskiej nie tylko temperaturą nie pociąga, ale chemicznym składem także. I pomyśleć, że jeszcze kilkanaście lat wstecz skakałem z tego mola "na główkę" w ukryciu przed rodzicami. Dziś... brrr... Dzwoni telefon. Bogdan, znajomy informatyk, telefonuje.

Co słychać, pyta. Wakacje planujesz, pytam, i w odpowiedzi - jak od lat - słyszę, że na Mazurach, ale Bogdan telefonuje nie w sprawie wakacji, okazuje się, ale ogłoszenia zamieszczonego w prasie. Czytałeś ogłoszenie w... tu wymienia tytuł gazety i nazwę ogłaszającej się firmy, w którym firma ta ogłasza się z usługami, związanymi z rozwiązaniem problemu roku 2000. Czytałem, bo czytanie ogłoszeń to moje zamiłowanie. Pyta, co myślę. Trudna sprawa, myślę. Firma w ogłoszeniu ogłasza się bowiem z usługami, mającymi usunąć błąd roku 2000 w jej własnych produktach. Informuje, iż sprzęt sprzedany przed rokiem 1997 może problemu tego nie udźwignąć, i zachęca do skontaktowania się z nią w celu jego usunięcia. Bogdan, mimo że go uspokajam, nie jest spokojny i klaruje, iż jak to tak przed trzema laty można było sprzedawać bubel, mówi, a teraz za naprawę bubla pieniędzy żądać. Mówię, że to cena dynamicznego rozwoju dziedziny, sam do tego nie będąc przekonany. W każdym razie na Mazury jedzie na wakacje jeden informatyk i to zupełnie normalnie.

Sprawdzę, myślę, jakie wojaże zaplanował inny znajomy informatyk. Na Mazury jadę z rodziną - mówi Andrzej, a moje dalsze pytania o zamiłowanie do tej krainy przerywa jego pytanie. Czytałeś w gazecie ogłoszenie... tu wymienia tytuł gazety i nazwę firmy, o naprawianiu własnych błędów za nasze pieniądze. Czytałem, jak już wiadomo. Andrzej jest mniej bojowo nastawiony, ale ubolewa nad słabością środowiska użytkowników informatyki, które nie potrafiło skutecznie obronić się przed takimi propozycjami. Udaje mi się jednak na koniec rozmowy podyskutować o nowej łódce Andrzeja.

Trzeci telefon wykonałem - przyznaję - z mniejszą już ciekawością o wakacje, ale nie ukrywam, że wybierałem osobę, która czyta gazety. Do Grecji jadę, odpowiada drugi Andrzej i dodaje, że nie jest to jeszcze do końca pewne. Niepewność rodzi problem roku 2000 i z tego też powodu Grecja może będzie musiała poczekać właśnie do tego roku. A czytałeś ogłoszenie... tu wymienia tytuł gazety i nazwę firmy... Czytałem, odpowiadam, a drugi Andrzej na to: wiesz, żałuję, że nie pracuję w firmie informatycznej, tylko grzebię się w tej fabryce.

Zadzwonię jeszcze do Marcina. Włochy, miały być, ale nie będą. Powód - łatwo się domyśleć. Podobnie jak łatwo się domyśleć, że po raz czwarty porozmawiałem sobie na temat pewnego ogłoszenia.

Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia i punkt widzenia informatyków (fakt, że zaledwie czterech) nie jest przychylny dla ich kolegów informatyków, którzy zajmują inne siedzenia. Podzwonię może do tych drugich już wprost pytając, co sądzą o pewnym ogłoszeniu. Chociaż czy warto dzwonić, jeśli wiadomo jaki to będzie punkt widzenia.

I tak to niespodziewanie temat wakacji zrodził temat roku 2000 i wygląda na to, że to będzie temat numer jeden na tych wakacjach.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200