Czego nie mówi pracodawca

Szukając nowej pracy, trzeba być przygotowanym na odbycie co najmniej kilku bezowocnych rozmów.

Szukając nowej pracy, trzeba być przygotowanym na odbycie co najmniej kilku bezowocnych rozmów.

Brak perspektyw na realizację ambicji zawodowych, niskie zarobki czy konflikty z szefem to podstawowe powody, dla których decydujemy się na zmianę miejsca pracy. Nawet pobieżna lektura działu ogłoszeń Gazety Wyborczej szybko poprawia nam nastrój - zawsze można znaleźć tam kilka ogłoszeń o wakatach na stanowiskach administratora LAN, programisty, czasem nawet kierownika działu informatyki. Samopoczucie jednak pogarsza się, gdy dochodzi do spotkania z potencjalnym pracodawcą.

Amerykański film

Sam kilkakrotnie znalazłem się w takiej sytuacji. Przed ponad dwoma laty uznałem, że jeśli chcę kiedykolwiek zrealizować swoje aspiracje zawodowe, muszę zmienić pracodawcę. Dzięki jednemu ze znajomych szybko udało mi się zaaranżować rozmowę kwalifikacyjną w zagranicznej korporacji zajmującej się wdrażaniem systemów informatycznych. Rozmowa była bardzo miła i konkretna, prezes przedstawił mi sytuację w przedsiębiorstwie, a także specyfikę pracy w firmie usługowej. Po tym spotkaniu wróciłem do poprzedniej firmy z mocnym postanowieniem zmiany pracy.

Wychodząc z założenia, że "rozmowa nic nie kosztuje", poszedłem do swojego dyrektora departamentu, by oznajmić mu moje zamiary i może wynegocjować lepsze warunki. Tu pierwsze zaskoczenie... udało się - otrzymałem sporą podwyżkę i to w instytucji, która uchodziła zawsze za skąpą! Niezwłocznie po tej rozmowie zadzwoniłem do zagranicznej firmy, żeby poinformować ją o zmianie moich planów i tu kolejna niespodzianka. Prezes, słysząc, że zamierzam pozostać w macierzystym zakładzie, zapytał tylko: "Jaka kwota jest dla pana satysfakcjonująca?".

Wtedy dopiero zrozumiałem, że oto zaczynają się prawdziwe negocjacje. Zostawiłem prezesa w niepewności i ponownie udałem się do dyrektora Departamentu Informatyki, tym razem po prostu po to, by podziękować mu za dobrą wolę i oznajmić, że przy nowych warunkach definitywnie odchodzę z firmy. Jakież było moje zdumienie, gdy i tym razem usłyszałem: "Jaka kwota skłoni Pana do pozostania z nami?". Po krótkiej rozmowie doszliśmy do porozumienia i ze znacznie podwyższonym wynagrodzeniem zostałem w swojej firmie. Przygoda jest na tyle nietypowa, że gdy opowiadam ją swoim znajomym, słyszę, "że to niesamowite, iż brzmi raczej jak opis sytuacji za granicą" - jednak zdarzyła się naprawdę.

Kilka rozczarowań

Niestety, po pewnym czasie stosunki w firmie znowu się pogorszyły i postanowiłem poszukać nowego pracodawcy. Każdy tydzień rozpoczynałem od lektury poniedziałkowego dodatku do Gazety Wyborczej, pilnie śledziłem ogłoszenia zamieszczane w Internecie, a także grupy dyskusyjne, poświęcone pracy. Pisałem do różnych agencji pośrednictwa. Co kilka dni do wybranych firm wysyłałem komplet dokumentów i z czasem wysiłki te zaczęły przynosić efekty. Z jednej z firm otrzymałem zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną, z innej - uprzejmą odmowę z adnotacją, że "moje dane zostały umieszczone w bazie osobowej". Nauczony dotychczasowym doświadczeniem miałem nadzieję na szybkie zakończenie sprawy.

Po pewnym czasie upór zaczął przynosić wyniki - otrzymałem kilka zaproszeń na rozmowy. Część z nich pochodziła od agencji doradztwa personalnego, gdzie musiałem odpowiedzieć na kilka standardowych pytań dotyczących doświadczenia, wypełnić formularz, czasem porozmawiać z kimś w języku angielskim. Podczas jednego z takich spotkań w agencji zaproponowano mi pracę w dziale informatyki dużej firmy kurierskiej. Warunki wstępne wydały się zadowalające, chętnie więc poszedłem na rozmowę. Rozmowa była dość zaskakująca - pytano mnie np. o to, co to jest MP3 albo co to takiego PPP i nikt nie sprawdzał mnie z zagadnień bardziej skomplikowanych, których znajomość jest niezbędna na stanowisku menedżerskim, o które się przecież ubiegałem! Największa niespodzianka czekała mnie jednak na końcu. Okazało się bowiem, że chętnie zostanę zatrudniony, ale będę odpowiadał nie za jedną, ale za trzy firmy kurierskie - oczywiście przy utrzymaniu wstępnych warunków finansowych! Wstępnie zgodziłem się na podjęcie pracy, pod warunkiem podwyższenia proponowanej na wstępie pensji o ok. 60%. Panowie po naradzie obiecali zgłosić się do mnie w ciągu kilku dni i... tyle ich widziałem.

Niezrażony udałem się na kolejne wyznaczone spotkanie, tym razem z przedstawicielami znanej firmy usługowej, prowadzącej też szkolenia użytkowników. Moje wstępne warunki zaakceptowano. Okazało się jednak, że firma chce mnie zatrudnić na zasadach podwykonawcy prowadzącego samodzielną działalność gospodarczą. Nie byłoby problemu - mam zarejestrowaną jednoosobową spółkę - gdyby nie fakt, że podane przeze mnie warunki finansowe dotyczyły pracy na etacie. Gdy poddałem pod dyskusję kwestię podwyższenia uposażenia w związku z ponoszonymi przeze mnie kosztami dodatkowymi, atmosfera wyraźnie się ochłodziła, a osoby prowadzące negocjacje poprosiły o czas do zastanowienia się. Odpowiedzi od nich nie uzyskałem do dziś.

Znaleźć naiwnego

Przykładów tak przeprowadzonych rozmów kwalifikacyjnych mógłbym podać jeszcze co najmniej kilka, jednak nie w tym rzecz. Firmy liczą na to, że nie mówiąc prawdy o warunkach pracy, uda im się złapać jakiegoś pechowca, który przychodząc do nowej firmy spalił za sobą mosty. Czasami taka taktyka kończy się powodzeniem - wielu specjalistów jest tak zaślepionych wizją nowego stanowiska i tytułu, że nie zwraca uwagi na drobiazgi, takie jak zakładany czas pracy czy rodzaj podpisywanej umowy. Taktyka ta jest jednak krótkowzroczna. Specjalista, który nie będzie zadowolony z nowego miejsca pracy, zmieni je w ciągu kilku miesięcy ze szkodą zarówno dla siebie, jak i dla firmy. Dotychczasowy pracodawca znów będzie musiał szukać nowego informatyka, zaś do specjalisty przylgnie etykietka "często zmieniającego pracę i niegodnego zaufania pracownika".

Dlatego należy zadbać o to, żeby tego typu "wpadek" było jak najmniej. Nie warto przy tym liczyć na zmianę nastawienia pracodawców - będą oni postępowali w ten sposób, dopóki będą kolejni "naiwni" gotowi do przyjęcia oferowanych przez nich warunków. Trzeba samemu zadbać o to, żeby podczas wstępnych spotkań poznać wszystkie szczegóły dotyczące pracy na nowym stanowisku. Trzeba głośno mówić zarówno o wszystkich wymaganiach pracodawcy, jak i o naszych oczekiwaniach względem nowej firmy. W rozmowie kwalifikacyjnej należy dokładnie zaznaczyć, jaki typ umowy nas interesuje, a podając kwotę, ustalić, czy jest to suma brutto "z uzusowieniem". I zgłaszać wszelkie wątpliwości względem nowego miejsca pracy. Inaczej zawsze będziemy mieli do siebie pretensję, a kolejni pracodawcy będą wykorzystywać nasze skrupuły.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200