Tam, gdzie nie jest potrzebny żaden system

Przeszukuję swoje biurko. Samo biurko, choć w zasadzie moje biurko ciągnie się przez podłogę do parapetu, półek... Przeszukuję, bo zawieruszyłem kartkę z telefonem niezbędnie mi potrzebnym. Kartek z telefonami, które wpisuję do swej papierowej bazy telefonów średnio raz na pół roku, są dziesiątki.

Przeszukuję swoje biurko. Samo biurko, choć w zasadzie moje biurko ciągnie się przez podłogę do parapetu, półek... Przeszukuję, bo zawieruszyłem kartkę z telefonem niezbędnie mi potrzebnym. Kartek z telefonami, które wpisuję do swej papierowej bazy telefonów średnio raz na pół roku, są dziesiątki.

Przemieszane z dziś nie wiadomo po co czynionymi notatkami, wyciągami z kart kredytowych, kartkami przypomnieniami, kartkami z wakacyjnymi pozdrowieniami, dyskietkami, wizytówkami, spinaczami... Nie ma wśród nich kartki z poszukiwanym telefonem. Jest wizytówka hotelu we Włoszech, szukałem jej ostatnio przez parę dni; jest aneks umowy o pracę, długo zastanawiałem się, gdzie go położyłem; jest rachunek za gaz, termin płatności minął dwa miesiące temu; jest wizytówka nowego hotelu w Zakopanem, reklamującego się "nowy zakopiański standard" i uprzedzam, że to jest drogi standard; jest szkic polnych dróg pewnego rejonu nad Bugiem, dobrze, że się znalazł. A telefonu nie ma. Po prawej leżą teksty do przeczytania i to jest chyba jedyna grupa papierów uporządkowana. Idąc w lewą stronę, stos książek. Na górze jakieś ksero z Time'a, Dzienniki Kisielewskiego, Podróże i kilka numerów National Geographic, spis raportów CW na następne półrocze, Marquez, jakieś stare teksty dawno wydrukowane, amerykańskie wydania Computerworld, Rozmowy na koniec wieku, Lolita w nowym tłumaczeniu, teksty, które zacząłem pisać, ale jeszcze nie skończyłem i może skończę, Dublińczycy Joyce'a, Bóg nam nic nie jest dłużny Kołakowskiego, Kolor w malarstwie, Księga win, karta PCMCIA (skąd to się tu wzięło), Kobiety i duch inności Janion, CIO - miesięcznik dla amerykańskich szefów informatyki...

Druga sterta zwieńczona najnowszym wydaniem TOP 200, pod nim ostatni Tygodnik Powszechny (ciekawa rozmowa z Kilarem), raport CW Okablowanie strukturalne, ankieta Lidera Informatyki (dwa tygodnie temu miałem skończyć nad nią pracę), Niemcy - ostatnie sto lat Krockowa, atlas Europy, mapa Czech, płyta Claptona, Powiedzmy Gantenbein Frischa (chyba już wiem, dlaczego wtedy, gdy mój ojciec był w moim wieku, książka ta była tak głośna), Human-computer interaction, kalendarz na 1999 rok, Tygodnik Powszechny znów, Znak, kilka numerów, a wszystko to poprzekładane dziesiątkami maszynopisów, a raczej "drukarkopisów".

Drugą stertę od trzeciej oddziela stojący Troll z nieznośnie długim nosem i w sukience na dodatek, i z czterema zębami, lubię go bardzo, obok niego dżem wiśniowy, zszywacz, dziurkacz, kubek rzeźbiony w drewnie. Na górze sterty Wola Arendt, pod nią Arendt - Heidegger Ettinger, Cztery kąty, Voyage, teczki z wydzierkami z dzienników i tygodników, teczki z tekstami, minialbum rodzinny, paszport, Poezje Audena, raport CW Rok 2000, Scheler Pisma z antropologii filozoficznej i teorii wiedzy... i dalej w dół, a potem sterta trzecia, czwarta, numery Zeszytów Literackich, paryskiej Kultury, Literatury na świecie, co dawno już na półkach stać powinny i te niezliczone kartki i karteluszki, wydzierki, ksera, płyty, papierosy, budzik, zapałki, atrament...

A kartki z telefonem nie ma i nie bardzo jest go jak dziś zdobyć... To się nazywa zarządzanie dokumentami... Wszystko przerzucam na podłogę, tam gdzie leżą te mądre książki o procesach, zarządzaniu, tygodniki, miesięczniki (dlaczego wszędzie pełno jest tego CIO, przecież nie mam najmniejszego zamiaru być szefem informatyki), numery CW i gazety, które ciągle wyrzucam, a które ciągle są... Biurko jest puste. Siadam do spisywania wymagań dla mojego systemu zarządzania dokumentami. Jak zrobię dla biurka, to przyjdzie czas na podłogę, parapety, półki... Kto może się na tym znać? Zarządzanie dokumentami? Redaktor Bartczak udziela lekcji z zarządzania, a zarządzanie dokumentami - myślę - musi być prostsze od zarządzania ludźmi, ale kiedy ostatnio u niej byłem, to miała większy bałgan niż ja... W pracy porządek na biurku ma redaktor Frydrychowicz, ale na dniach się żeni (pozdrowienia dla Zosi) i nie będę mu zawracał głowy jakimiś dokumentami... Redaktor Szafrański prowadzi jakieś bazy, ale zbyt często jest wokół nich burza w redakcji i musi to być bardzo skomplikowane... Sam mam się zająć zarządzaniem dokumentami? Jeżeli zarządzanie dokumentami ma taką przyszłość, może warto zrobić coś samemu...

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200