Słaba i SILNA Sztuczna Inteligencja

Teoria i praktyka sztucznej inteligencji nie są jednorodne. Na zewnątrz, zwłaszcza według tego, jak rzecz relacjonują dziennikarze, większość zagadnień wygląda prosto - idzie o zbudowanie takich maszyn, które zastąpią człowieka w czynnościach wymagających od niego inteligencji, jak to sformułował "papież sztucznej inteligencji" Marvin Minsky. A zatem trzeba wyposażyć maszyny cyfrowe w coraz bogatsze programy, uczyć je, aby się same uczyły, aż w końcu zaczną... myśleć i będą tę zdolność powielały w kolejnych pokoleniach, coraz bardziej zastępując czy wręcz wypierając człowieka. Wszystko jest tylko prawą czasu i pieniędzy.

Teoria i praktyka sztucznej inteligencji nie są jednorodne. Na zewnątrz, zwłaszcza według tego, jak rzecz relacjonują dziennikarze, większość zagadnień wygląda prosto - idzie o zbudowanie takich maszyn, które zastąpią człowieka w czynnościach wymagających od niego inteligencji, jak to sformułował "papież sztucznej inteligencji" Marvin Minsky. A zatem trzeba wyposażyć maszyny cyfrowe w coraz bogatsze programy, uczyć je, aby się same uczyły, aż w końcu zaczną... myśleć i będą tę zdolność powielały w kolejnych pokoleniach, coraz bardziej zastępując czy wręcz wypierając człowieka. Wszystko jest tylko prawą czasu i pieniędzy.

Wygląda to dosyć prosto, choć ilość żmudnej pracy teoretycznej i konstruktorskiej już wykonanej i tej do wykonania jest olbrzymia, w czym zresztą publiczność jest mało zorientowana. Czy jednak wszystko jest tak proste i bezproblemowe z myślącymi maszynami? Nie ma wśród zwolenników sztucznej inteligencji jednoznaczności w tej sprawie, nawet wśród entuzjastów tzw. radykalnego projektu. Zdania są podzielone już w przedmiocie definicji kluczowych terminów - inteligencji, symulacji, samoprogramowania. Sporo jest nieporozumień i uproszczeń, entuzjazm jednych przesłania adekwatne spojrzenie na stan badań, zaś nadmierny krytycyzm drugich pewnych wyników nie dostrzega.

Spójrzmy od strony znanej klasyfikacji, którą w obrębie sztucznej inteligencji wprowadził amerykański filozof profesor Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley John R. Searle. Jest on najbardziej znanym krytykiem, jego analityczne wykształcenie pozwoliło mu na adekwatną klasyfikację i, trzeba przyznać, sprawiedliwą ocenę badań nad sztuczną inteligencją. Jego słynny "argument chińskiego pokoju" wywołał wiele polemik i dysput akademickich, a także praktycznych kontrargumentów (referuje je w polskiej literaturze ks. Józef Kloch w pracy Świadomość komputerów?).

J. R. Searle rozróżnia dwie wersje sztucznej inteligencji - słabą i silną, które pokrywają się częściowo z etapami rozwoju tej dziedziny badań. Wersja silna (radykalny program) jest najbardziej znana, bo jej radykalizm jest bardzo efektowny i eksponowany szeroko poza środowiskiem zawodowym, jest nagłaśniany przez dziennikarzy. Wersja słaba jest istotnie stonowana i znajduje poparcie wśród psychologów, socjologów, także wielu informatyków.

Co głoszą "slini" zwolennicy?

Tak naprawdę zaczynają oni od filozoficzno-psychologicznego twierdzenia, dotyczącego umysłu ludzkiego, a potem dopiero formułują tezę o możliwości istnienia w pełni inteligentnej maszyny. Najpierw więc są filozofami, potem dopiero inżynierami-programistami. Są zatem przekonani, że tym dla mózgu jest umysł, czym dla sprzętu komputerowego jest jego program, że innymi słowy umysł ludzki ma naturę programu działającego z zewnątrz wobec ciała. Wniosek z tego wypływa w zasadzie jeden, lecz generalny - można zbudować myślącą maszynę, bo myślenie to nic innego jak wykonywanie programu. Jeśli zaś udaje się napisać programy imitujące rozpoznawanie obrazów, mowy, dowodzenia twierdzeń matematycznych itp., to maszyna myśląca ex definitione jest możliwa i zastąpi kiedyś człowieka, a jej ewolucja wyprzedzi nawet ewolucję naturalną gatunku ludzkiego.

Podane przekonanie można odnaleźć zarówno w wypowiedziach Marvina Minsky'ego: "Nasza niezdolność wskazania siedziby inteligencji nie powinna nas prowadzić do wniosku, że wobec tego maszyny programowane nie mogą myśleć, gdyż jeśli dla człowieka, tak jak dla maszyny, zrozumiemy wreszcie strukturę i program, to uczucie tajemniczości i samouwielbienia zniknie", jak i noblisty Herberta Simona: "Inteligencją jest umysł implementowany w każdy rodzaj materii", którzy swoim autorytetem i rzeczywistymi (trzeba to przyznać) osiągnięciami naukowymi zdominowali opinię środowiska i reszty publiczności. Ich zdaniem, zarówno umysł, jak i program polegają na operowaniu symbolami (przetwarzaniu informacji) i nie ma pod tym względem między nimi jakościowej różnicy. Nawet różnica materialnego podłoża (białkowe i krzemowe), na którym realizują się umysł i program, nie gra istotnej roli, gdyż i tak idzie o realizację formalnych reguł. Dla realizacji inteligencji podłoże nie ma znaczenia, podobnie jak czas, zakres i tempo wykonywania formalnych programów. Z takiego punktu widzenia już wykonanie programu jest posiadaniem przez dowolną strukturę materii zdolności do inteligencji, jest dowodem na posiadanie umysłu. Nawet jeśli inteligencja maszyny dochodzi do poziomu "inteligencji" owadów (jak przyznawał pod koniec lat 80. Hans Moravec w pracy Minds Children. The Future of Robot and Human Intelligence), to wkrótce sięgnie etapu inteligencji dziecka, a potem jeszcze wyżej. Projektowanie pojedynczej maszyny zostanie zresztą zastąpione ewolucyjnym samoprogramowaniem ich generacji.

Spór o terminy

Słaba wersja teorii i praktyki sztucznej inteligencji nie jest tak radykalna. Jest realnym spojrzeniem na to, co dzieje się w nauce i przemyśle komputerowym. Jej zwolennicy zakładają, że "inteligentny" program komputerowy może być co najwyżej narzędziem testującym filozoficzną, psychologiczną czy logiczną koncepcję, opisującą to, jak ludzie spełniają czynności poznawcze zwane inteligentnymi. Program komputerowy, będąc dobrym modelem pewnych zjawisk umysłowych, nie jest równoważny ich istocie. Żaden program, nawet samopowielający się, nie zapewni odtworzenia złożoności i bogactwa ludzkiego umysłu, niezależnie od subtelności fizycznego podłoża. Określenia "maszyna myśląca" czy "umysł jako komputer" mają jedynie umowne znaczenie.

Cyfrowa symulacja procesów psychicznych (jak i każdych zresztą innych) nie jest tożsama z nimi samymi. Symulacje deszczów czy pożarów są użyteczne dla przeciwdziałania żywiołom, lecz żadna z nich ani nie zmoczy, ani nie spali czegokolwiek. Dlaczego więc sądzić, że symulacja umysłu (zawsze zresztą tylko jego fragmentów), wykonana nawet na najszybszej maszynie, np. komputerze kwantowym, miałaby spowodować samoistne powstanie umysłu, pytają zwolennicy słabej wersji. Sprowadźmy komputery, proponują, do roli wielce pomocnych narzędzi i maszyn, które wspomagają człowieka, lecz go nie zastępują. Niech cyfrowe maszyny będą "wzmacniaczami" inteligencji naturalnej (Intelligence Amplifiers) a nie sztuczną, syntetyczną imitacją niepowtarzalnego tworu ewoluującej natury - twierdzi Howard Rheingold w pracy Virtual Reality. Przystańmy na to, że umysł, jako cecha indywidualna i gatunkowa, jest swoisty i nie do odtworzenia. W jego zrozumieniu pomocne mogą być komputery, które wspomogą naturalne (ograniczone) zdolności poznawcze człowieka. Narzędzie nie jest jednak tym samym, co jego twórca, choć może w pewnych aspektach go przewyższyć. Trud obmyślania i konstrukcji coraz sprawniejszych maszyn cyfrowych jest oczywiście konieczny, nowe generacje komputerów są koniecznością cywilizacyjną, ale czy również biologiczną - niełatwo to stwierdzić.

Dr Marek Hetmański jest pracownikiem Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200