Kuba Kubie w nosie...

Dlaczego pewne czynności są uważane za nieczyste, a inne nie? Przed stu laty osoba dobrze wychowana nie śmiałaby podrapać się publicznie, dziś pewien krytyk filmowy zrobił z drapania się przed kamerami TV niemalże swój znak firmowy.

Dlaczego pewne czynności są uważane za nieczyste, a inne nie? Przed stu laty osoba dobrze wychowana nie śmiałaby podrapać się publicznie, dziś pewien krytyk filmowy zrobił z drapania się przed kamerami TV niemalże swój znak firmowy.

Gdy czasami niepostrzeżenie obserwuję innych ludzi, mam wrażenie, że granica przyzwoitości przesunęła się znacznie. Prawie każdy siedząc przed komputerem przesuwa ukradkiem palec w okolicy nosa, aczkolwiek wsadzenie czubka opuszka w dziurkę zdarza się już tylko niektórym.

Potem ktoś inny siada przed tym samym komputerem lub też go serwisuje. Niedawno moja asystentka odmówiła czyszczenia cudzej myszy, gdy pokazałem jej, ile brudu może odłożyć się na kulce i rolkach. Ale środka myszki nie widać, toteż nawet dobrze wychowani ludzie pozwalają sobie na gromadzenie w niej wszystkiego, co może znaleźć się na stole. Zwykle zresztą podkładki pod mysz w typowym biurze są szare od tłuszczu zmieszanego z kurzem. Na reklamowych napisach można zaobserwować wypukłe, czarne punkty z brudu, które uniemożliwiają sprawne toczenie się kulki. Na ogół nikomu one nie przeszkadzają...

Jak się dobrze przyjrzeć pod światło, to ekrany monitorów, szczególnie wyświetlaczy ciekłokrystalicznych w laptopach, są świetnym miejscem do zdejmowania odcisków palców. Prawdopodobnie autorzy kryminałów następnego stulecia będą je stamtąd właśnie pobierać, nie zaś z tabakierek i szklanek. Rozpowszechnienie się naczyń jednorazowego użytku dało nam złudne poczucie czystości. Kubek ze spienionego styropianu wyrzucamy po wypiciu kawy, bo przecież jest brudny. A jak często czyścimy klawiaturę? Prawdopodobnie tylko wtedy, gdy kawa wyleje się na nią i klawisze kleją się niemożliwie.

Badania mikrobiologiczne wykazały, że publiczne klawiatury komputerowe są znacznie brudniejsze niż deski sedesowe w toaletach. Brudniejsze, to znaczy można na nich znaleźć więcej i bardziej różnorodnych bakterii. Gdy co tydzień czyszczę swoją klawiaturę i wnętrze myszy, mam wrażenie, że moi współpracownicy uważają tę czynność za tak samo intymną i brudną, jak dłubanie w nosie. A przecież od czasu do czasu, gdy ich myszy odmawiają posłuszeństwa, wyjmuję im kulkę i myję pod kranem, obficie namydlając. Zwykle po takiej operacji szaro-bura okrągłość nabiera przyjemnego koloru beżowego. W komputerach iMac kulka jest dwukolorowa i jej biała część jest świetnym wskaźnikiem stopnia zabrudzenia, tym bardziej że mysz jest przezroczysta. To coś takiego jak przezroczysty nos. Wszystko byłoby w nim widać. Szczególnie w trakcie siąkania na chusteczkę.

Zresztą analogia z własnym nosem nie jest najlepsza. Podajemy rękę wielu ludziom, choć nie wiemy, gdzie właśnie trzymali palce. Według badań amerykańskich, pracownik biura odwiedza toaletę przeciętnie ponad trzy razy dziennie. Czy zawsze ma czas umyć ręce? W restauracyjnych łazienkach, np. hotelu Marriott, można zauważyć napisy przypominające pracownikom o konieczności użycia wody i mydła na koniec wizyty. Ale skądinąd wiadomo że krany toaletowe są najbrudniejszym miejscem pod słońcem, bo na skutek wilgoci rosną na nich mikroby, niczym na pożywkach.

Mam nadzieję, że w tym momencie Czytelnicy odłożą Computerworld, wezmą czystą ściereczkę, naleją na nią kroplę detergentu, zmoczą pod kranem i zaczną pucować klawiaturę i myszkę. Powodzenia, nie zapomnijcie o monitorze!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200