Softbot, tutoriał i wnuczek

Otaczająca nas rzeczywistość zmienia się nierównomiernie. Nie jest rzadkością sytuacja, gdy ośmiolatek przerywa łączność internetową z załogą wahadłowca kosmicznego, ponieważ musi pomóc babci przynieść wiaderko węgla z piwnicy. A babcia potem napali w piecu. Idę o zakład, że w ciągu najbliższych 10 lat kształt i zakres zadań komputera zmienią się nie do poznania. W sprawie pieca już bym się tak nie zakładał.

Otaczająca nas rzeczywistość zmienia się nierównomiernie. Nie jest rzadkością sytuacja, gdy ośmiolatek przerywa łączność internetową z załogą wahadłowca kosmicznego, ponieważ musi pomóc babci przynieść wiaderko węgla z piwnicy. A babcia potem napali w piecu. Idę o zakład, że w ciągu najbliższych 10 lat kształt i zakres zadań komputera zmienią się nie do poznania. W sprawie pieca już bym się tak nie zakładał.

Jak i w jakie dziedziny naszego życia wtargną komputery w ciągu następnych 10 lat? Nie sposób tego przewidzieć, tak jak przed 10 laty nie można było przewidzieć laptopa na kolanach studenta jadącego autobusem, nagrywarki CD w redakcji lokalnego dziennika czy telefonu komórkowego w torebce licealistki. Wiem o różnych ambitnych projektach, ale nie każdej nowince rodem z laboratorium uda się zdobyć rynek. Jednak zaryzykuję zaproponowanie pewnej wizji.

Softboty babuni

W roku 2009 babcia dalej pali w piecu, gdyż na zainstalowanie centralnego ogrzewania czy nawet gazu jej nie stać. Na jej chudą emeryturę pracuje 1/3 statystycznego zatrudnionego, przy czym tylko 1/10 statystycznych pracowników wytwarza dobra - materialne czy intelektualne.

Babcia za to nie rozstaje się ze swoim wearablem - komputerem-kamizelką, przydzielonym za darmo z opieki społecznej. Dzięki temu nieustannie mie rzone jest jej tętno, ciśnienie, oddech i napięcia mięśni. Pomiary te, zbierane i wstępnie przetwarzane w kamizelce, trafiają drogą radiową do lokalnego węzła sieci informatycznej, gdzie zespół softbotów, czyli inteligentnych programów, nieustannie monitoruje podopiecznych. Softbot w porę przypomina o konieczności zażycia leku, a w razie potrzeby wezwie pogotowie ratunkowe albo policję. Softbot odróżni bezbłędnie chwilowe omdlenie od wylewu, a wylew od szoku na widok zamaskowanego osobnika z nożem.

"Ustawiony" małolat

Wnuczek w roku 2009 ma lat osiemnaście i woli "być" niż "mieć". Wszelkie zakupy ogranicza do niezbędnego minimum, aby płacić jak najmniej VAT-u. Za to korzysta do woli z różnych przywilejów, którymi obdarzają go zleceniodawcy. Jest inżynierem ewolucji i żyje z hodowania systemów, które potem są realizowane w postaci programów bądź układów elektronicznych. Dzierżawi w tym celu niewielkie poletko w cyberprzestrzeni i wynajmuje na godziny dostęp do neurogenetycznego superkomputera. Nie jest nigdzie oficjalnie zatrudniony, nie musi więc łożyć na utrzymanie trzech emerytów, pięciu bezrobotnych i pensje dziesięciu urzędników. Zleceniodawcy nie pytają o to, jaki ma dokument, tylko na kiedy podejmuje się wyhodować coś, co będzie... - tu następuje specyfikacja oczekiwań. Decyzja jest poważna. Nie zmieści się w terminie - przepadnie gratyfikacja. Poda termin zbyt odległy - zlecenie przechwyci konkurencja. Wnuczek ma, na szczęście, dobrego nosa, bilans więc ma na razie dodatni i wciąż rosnący. Lubi egzotyczne podróże i psychologiczne gry komputerowe (bohaterowie tych gier reprezentują różne "osobowości" i swe emocje wyrażają gestem, mimiką i intonacją wypowiedzi - aby wygrać, co wiąże się na przykład z zażegnaniem pewnego konfliktu społecznego, gracz musi wykazać się wysoką inteligencją emocjonalną, której takie gry zresztą uczą). Nie wydaje na to wszystko ani grosza. Przejazdy, hotele i godziny grania - zarówno dla niego, jak i dla osoby towarzyszącej - to bezgotówkowe gratyfikacje za wyhodowane systemy. Dzięki temu praktycznie nie płaci podatku dochodowego, a zleceniodawcy nie muszą płacić ZUS-u. Wnuczek jest dobrze ustawiony, toteż chętni do podróżowania w charakterze osoby towarzyszącej pchają się drzwiami i oknami. Przebiera w nich, jak w ulęgałkach.

Precz z tutoriałami!

Ojciec wnuczka, a syn babci, w roku 2009 jest bezrobotnym nauczycielem. Przymus uczęszczania do szkoły zniesiono wobec powszechnego bojkotu tych "świątyń" przestarzałej, bezużytecznej wiedzy, w których zdolny się nudził, bo nauczyciel musiał zajmować się "zdolnym inaczej", a "zdolny inaczej" się nudził, bo nic nie rozumiał. Programy edukacyjne dostępne w sieci pozwoliły chętnym rozwinąć skrzydła, a wszystkich uwolnić od stresu. Każdy, poprzez rozrywkę, uczył się tego, co niezbędne do funkcjonowania w społeczeństwie o określonym dziedzictwie kulturowym, przy maksymalnym wykorzystaniu indywidualnych zdolności. Nauczyciele, którzy w porę przestawili się na przetwarzanie wyszukiwanej w sieci wiedzy w komputerowe tutoriały, nie przejęli się upadkiem molocha oświatowego, którego najbardziej nawet lewicowy rząd nie chciał już utrzymywać, bo nie miał z czego. Inni zostali na lodzie. Kiedyś, zdesperowani, urządzili pikietę budynku rządowego. Domagali się ustawowego zakazu uczenia się z komputerowych tutoriałów i interwencyjnego zakupu ich usług edukacyjnych. Ponieważ nikt się ich pikietą nie przejmował, zaczęli palić opony, a następnie zaatakowali pobliski węzeł sieci informatycznej. Wówczas zostali bez litości "spałowani" przez oddział "robocopów". Próbowali potem zaskarżyć rząd o łamanie praw człowieka, ale śledztwo wykazało, że decyzję o "pałowaniu" podjął komputer neuronowy, a premier tylko nie skorzystał z możliwości zawetowania tej decyzji. I sprawa rozeszła się po kościach.

Dr Andrzej Buller ([email protected]), adiunkt na Wydziale Elektroniki Politechniki Gdańskiej, bierze udział w jednym z najbardziej śmiałych projektów końca XX wieku: budowie sztucznego mózgu CAM-Brain. Naukowcy z kilkunastu krajów zamierzają zbudować sieć neuronową, złożoną z miliarda neuronów za pomocą technologii CoDi. Umożliwia ona wyhodowanie krzemowych istot, które pokierują dalszą ewolucją. Idea komputerowego kodu genetycznego pozwala na dziedziczenie cech dwojga "rodziców", przy czym przemiany, które w przypadku organizmów białkowych trwają miliardy lat, tutaj będą zachodzić w czasie liczonym w minutach. Pod koniec 1999 r. zespół Hugo de Garisa z Kioto w Japonii, w którym pracuje Andrzej Buller, przedstawi sztucznego kota, jako dowód na to, że sztuczną inteligencję można budować od mniej złożonych form.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200