Małe psotniki

Wyjaśnienie Zarządowi, na czym polega informatyka, przekracza nieraz możliwości przeciętnego człowieka.

Wyjaśnienie Zarządowi, na czym polega informatyka, przekracza nieraz możliwości przeciętnego człowieka.

Nie wiadomo, czy w takim przypadku drążyć temat, czy też zupełnie zrezygnować z ambicji, pozostawiając Zarząd z jego własnymi poglądami. Jeżeli Zarząd do końca nie zrozumie, że informatyka jest tylko narzędziem i w dodatku dosyć skomplikowanym, o niezwykle szerokim spektrum możliwości, wówczas do końca życia będzie postrzegał fachowca od komputerów, jako takich, którzy przenoszą monitory i wpinają wtyczki. Pech chce, że Lokalny Informatyk lubi sprawy jasne, tym bardziej że wszelakie zaciemnienia uderzają bezpośrednio w jego osobę.

Próbował swego czasu przedstawić na ogólniejszym forum złożoność zagadnień, rozmaitości specjalizacji i inne tego typu zagadnienia. Po słowach "platforma systemowa", Zarząd zareagował: "Informatyku, czy nie mógłbyś mówić jaśniej albo wręcz ludzkim językiem". Być może winę ponosił tutaj sam tłumaczący, starający się rozłożyć na czynniki pierwsze składniki systemu komputerowego. I tak jest nieźle, skoro na słowo "sprzęt" nikt już nie reaguje histerycznie. Ale zawężanie sprawy do sprzętu jest trywialne, bo każdy widzi go i wie co zacz. Cała filozofia tkwi w oprogramowaniu, na nieszczęście.

Lokalny Informatyk nie może, niestety, sprostować czyichś poglądów z całkiem prostej przyczyny: Zarząd jeśli widzi go w akcji, to w momencie, gdy coś dłubie przy sprzęcie - otwiera, podłącza lub przenosi. Nawet jeżeli przenosiłby dyskietkę lub kompakt z oprogramowaniem, afiszując się z tym publicznie, każdy powiedziałby, że oto idzie informatyk nie z oprogramowaniem, lecz z dyskietką. Jednym słowem Lokalny Informatyk jest gościem od przenoszenia i podłączania sprzętu komputerowego, tym bardziej że instalacje oprogramowania klienckiego przeprowadza przez sieć, czego już zupełnie nie widać.

Mimo wszystko jednak Zarząd z wolna ulega oświeceniu, co, niestety, dzieje się dzięki przypadkowi i dużym kosztem. Ostatnio utracono sporą partię danych. Zarząd wpadł w furię: "I co my teraz zrobimy?! Akurat, kiedy jest szczyt raportowania, nie mamy niczego. Informatyku, natychmiast masz sprawę rozwiązać!" Lokalny Informatyk posiadał oczywiście kopię archiwacyjną, ale nie pierwszej świeżości, część danych trzeba więc było odtwarzać z dokumentów. Kilka dni zajęło mu także dochodzenie przyczyn zagubienia danych. Ponieważ zdarzenie owo z pewnością wyryło ślad w umysłach Zarządu, Informatyk niechcący uzyskał mocny punkt podparcia przy ewentualnych przyszłych dyskusjach. Teraz, wyjaśniając aspekty komputeryzacji, będzie mógł spokojnie zrelacjonować: "Oprogramowanie składa się z bitów. To są takie bardzo małe, niesforne i psotne robaczki. Trzeba je cały czas doglądać, pielęgnować i zabawiać. Gdy informatyk zaniedbuje względem nich obowiązki, natychmiast zaczynają harcować i rozłazić się. Trudno je potem ogarnąć, bo są ich miliony".

Piotr Schmidt (agent zakładowy)

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200