Smutne decyzje, przykre doznania

Wyrzuciłem rower. Przed wyrzuceniem napompowałem, żeby łagodnie odprowadzić go na śmietnik. Z rowerem wyrzuciłem kawał życia. Teraz z tego życia zostałem tylko ja. I siedzę przed komputerem, zamiast uwijać się na rowerze między ulicami.

Wyrzuciłem rower. Przed wyrzuceniem napompowałem, żeby łagodnie odprowadzić go na śmietnik. Z rowerem wyrzuciłem kawał życia. Teraz z tego życia zostałem tylko ja. I siedzę przed komputerem, zamiast uwijać się na rowerze między ulicami.

Myślę o tym, o czym mam pisać, to znów przypominają mi się "Szkice piórkiem" Bobkowskiego i jego rowerowe, wojenne wyprawy po Francji. Nigdy potem nie czytałem już takiej rowerowej epopei. Przypominają mi się znów usprawnienia techniczne, które w ciągu 21 lat zdołałem zastosować w moim rowerze. Kraksy, remonty, poszukiwania części, klejenie dętek, przypominają mi się odrętwiałe nogi, po przejechaniu od świtu do nocy kolejnych 150 kilometrów w kolejnej wyprawie.

Myślę, że długo nie kupię roweru. Nie znajdę już takiego, w którym nigdy nie uda mi się wycentrować tylnego koła, mimo setek prób. Przypominają mi się wszystkie zadrapania. Na przednich widełkach po lewej stronie. Były do końca, choć po moich ranach już dawno nie ma śladu. Rower wtedy był jeszcze we władzy ojca. Niby przypadkowo przyglądał się mu i dziwnym trafem zawsze wypatrywał to, co ja starałem się ukryć. Dlatego po tamtym leśnym wypadku mamie powiedziałem, że spadłem z drzewa, a rower dobre dwa tygodnie "pieściłem" w kotłowni, w której swego czasu mogłem złożyć trzy następne ze zgromadzonych części. Albo rdza felg, której nigdy nie udało mi się opanować po tym, jak wpadłem do kanału portowego, wpatrując się - to dziś śmieszne - w szkolną koleżankę.

Przypomina mi się więc to, o czym mam pisać, choć w uszach ciągle mam skrzypienie lewego pedału, teraz sympatyczne, kiedyś jakże uciążliwe. Przypominają mi się lata życia mojego roweru, lata mojego życia i choć dziś rowerów nie brakuje, to myślę, że te rowery są już nie z tego, nie z mojego świata.

Przypomina mi się to, o czym mam pisać, zerknę jeszcze przez okno, czy rower stoi, ale to, o czym mam pisać, nie jest mi tak bliskie jak mój rower. Nie jest w zasadzie w ogóle bliskie, jest uciążliwe raczej i tylko dlatego nie jest obojętne. To, o czym mam pisać, choć ciągle cisną mi się do głowy te niebezpieczne dygresje, to mój komputer. Mam o nim pisać nie dlatego że moje życie i życie mojego komputera to jedno życie; to wiem, że nigdy tak nie będzie. Od dawna miałem o tym napisać, ale temat odkładałem, bo błahy - sądziłem - nieistotny, ale jednak mnie wkurzający i czyniący bezradnym. Nie chodzi tu bynajmniej o to, że komputer mój jest przenośny, choć rzadko go przenoszę, bo z przenośnością mi się nie kojarzy (przenośna jest dla mnie dyskietka). Komputer mój w zasadzie nie ma innych wad poza swoją przenośnością. Włączam go i moja z nim współpraca nie może się układać lepiej niż się układa. Jednak zaraz po włączeniu śpieszę się, bo druga wada po przenośności mojego komputera ujawnia się po kilku kwadransach.

Jest cicho, gdy piszę bądź czytam, musi być cicho, tylko lekki szmer mojego komputera wydobywa się spod klawiatury, ale ten szmer jest bez znaczenia, jest pestką do tego, co zacznie wyprawiać mój komputer za parę już minut - myślę. Wtedy komputer mój zacznie wyć z przegrzania, zacznie wyć w sposób, który wybija mnie z rytmu myślenia, i wtedy piszę coraz szybciej, tak jakbym myślał, że coraz szybsze pedałowanie pozwoli mi uciec przed skrzypieniem pedału. Nie pozwoli i ja to wiem. Wiem, że pedał trzeba naprawić. Z komputerem jestem bezradny. Nie pomagają nawet paczki papierosów, którymi oddzielam komputer od stołu, aby poprawić spartoloną wewnątrz mego komputera wewnętrzną cyrkulację powietrza. Więcej nic zrobić nie mogę. Mogę napisać tylko, że jest niedobrze, że jest bardzo niedobrze, jak mój komputer zaczyna wyć. Jest tysiąc rozlicznych powodów tego, że jest niedobrze - wyrzuciłem rower, nie kupię drugiego, nie mam chleba na jutrzejsze śniadanie - ale wycie to, o właśnie...

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200