Inny zestaw pytań, proszę

Lokalny Informatyk posiada grono znajomych, jak w zasadzie każdy. Ani dużo, ani mało. Dawniej miał ich znacznie więcej, ale od czasu, gdy komercja na rynek weszła, czasu wolnego na prowadzenie życia towarzyskiego pozostaje tyle, co kot napłakał.

Lokalny Informatyk posiada grono znajomych, jak w zasadzie każdy. Ani dużo, ani mało. Dawniej miał ich znacznie więcej, ale od czasu, gdy komercja na rynek weszła, czasu wolnego na prowadzenie życia towarzyskiego pozostaje tyle, co kot napłakał.

Z tych też powodów kontakty w znacznej mierze podtrzymywane są na drodze telefonicznej lub elektronicznej. Lokalny Informatyk zaczął się przemieniać w Zdalnego Informatyka, choć bardziej wolałby zostać ZDOLNYM informatykiem, ale to zdaje się już poza jego zasięgiem. Niemniej nie wszystko można załatwić, nie uczestnicząc w tym osobiście.

Przykładowo - do pracy trzeba się stawiać, zaszczycając swą obecnością mury zakładu. Zarząd jest wówczas spokojniejszy, gdy ma na podorędziu kogoś, kogo w razie potrzeby może zganić. Ponadto znajdą się zawsze BARDZO WAŻNE pisma lub rachunki, które trzeba zaakceptować i podpisać, a na odległość nie sposób tego uczynić. I w ogóle lepiej być na miejscu trzymać rękę na pulsie i doglądać, czy aby kto nie czai się na intratną posadę informatyka. Może aż taka superintratna w sensie ogólnym to ona nie jest, chociaż - w przekonaniu Zarządu - płacenie facetowi TAKICH pieniędzy, za coś, co od dawna już działa, jest rozbojem w biały dzień.

Chociaż nie tylko za "niemanie" awarii jest to wynagrodzenie. Lokalny Informatyk siedzi "pod telefonem" gotowy odpowiedzieć nie tylko na trudne pytania Zarządu ale wydaje się, że na WSZYSTKIE jego pytania, przynajmniej Zarząd przejawia takie mniemanie. Z czego płynie ten wniosek? Z przekroju tematycznego poruszanych zagadnień. Najmniej znajduje się tu spraw merytorycznie dotyczących samej informatyki, za to mnóstwo problemów obocznych. "Informatyku, zajrzyj do planu obłożenia pracowni szkoleniowych i powiedz, kiedy są wolne" - zadzwonił pewnego razu Zarząd. Lokalny Informatyk nigdy żadnego rozkładu nie posiadał, bo nie on zajmuje się planowaniem, ale informacji udzielił natychmiast, z pamięci (ma dobry jeszcze ROM, ale z RAM-em coraz gorzej). Oczywiście, czysty przypadek sprawił, że akurat znał szczegóły. A bardzo źle zrobił postępkiem swoim, zamiast bowiem pokierować Zarząd do stosownego źródła informacji, utwierdził go w przekonaniu, że zawsze udzieli odpowiedzi dotyczących tego typu kwestii. W związku z powyższym dyżuruje w miejscu pracy i oczekuje dalszych pytań na orientację, na niektóre ma nawet przygotowane odpowiedzi. Niestety, przez zajmowanie się informowaniem Zarządu, ile jest gruszek na wierzbie i kiedy nadejdzie rok 2000, nie potrafił rozwiązać zagadki, która brzmiała: "Kto i jakim sposobem włamał się do naszej sieci i usunął dane z bazy?" Zajęty przygotowaniami do innego zestawu pytań konkursowych, nie zdążył zawczasu opanować tego tematu.

Piotr Schmidt (agent zakładowy)

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200