Czas samodzielnych

Działalność informatyków kontraktowych wciąż napotyka wiele barier. Jednak zmiany w zarządach firm, a także rewizja poglądów dotyczących roli dużych koncernów konsultingowych może zwiększyć popularność "wolnych strzelców".

Działalność informatyków kontraktowych wciąż napotyka wiele barier. Jednak zmiany w zarządach firm, a także rewizja poglądów dotyczących roli dużych koncernów konsultingowych może zwiększyć popularność "wolnych strzelców".

Instytucja niezależnego konsultanta realizującego wdrożenie na bazie podpisanego czasowo kontraktu nie jest niczym nowym. W USA i wielu krajach europejskich nikt nie wyobraża sobie dużych projektów informatycznych bez udziału "wolnych strzelców", prowadzących jednoosobowe firmy lub podnajmowanych do wykonania konkretnych zadań przez koncerny doradcze. Przy postępującej specjalizacji rynku i rosnącym zapotrzebowaniu na fachowców jest to najtańszy i najpewniejszy sposób projektowania i budowy systemów informatycznych. W USA ten sposób funkcjonowania został wręcz wpisany w "ścieżkę kariery" informatyków. Dla specjalisty ds. systemów MRP II/ERP jest niemal oczywiste, że po 2-3 latach pracy w firmach doradczych, warto spróbować sił, pracując na własny rachunek. U nas usługi tego typu fachowców nie cieszą się popularnością, jednak wiele zmian następujących na naszym rynku, pozwala przewidywać, że nadejdzie jeszcze czas "wolnych strzelców".

Mniejsza bariera wejścia

Jeszcze przed 3-4 laty - kiedy konsulting w Polsce dopiero "raczkował" - trudno było sobie wyobrazić samodzielnego konsultanta, nie związanego z firmą doradczą czy producentem rozwiązań informatycznych. Liczba prowadzonych projektów, a także nieufność ze strony kontrahentów praktycznie uniemożliwiały świadczenie usług informatycznych przez osoby indywidualne na zasadach kontraktu czasowego. Rozpoznanie potrzeb i wymagań potencjalnych klientów zajmowało tak dużo czasu, że stawiało pod znakiem zapytania zyskowność tego typu działalności. Znacznie utrudniony był także dostęp do publikacji poświęconych projektom informatycznym i informacji o poszczególnych rozwiązaniach dostępnych w Polsce. Wszystko to spowodowało, że rynek tego typu usług praktycznie nie istniał. Informatyk, nie mający etatu, pozwalającego utrzymać się w okresie bez zleceń, nie mógł myśleć o pracy jako niezależny konsultant. Doradztwem tego typu zajmowali się głównie specjaliści ściągani zza granicy, a także kadra naukowa wyższych uczelni.

Mimo upływu kilku lat, obawy potencjalnych klientów związane ze zlecaniem na zewnątrz zadań dotyczących informatyzacji przedsiębiorstw - zwłaszcza jeśli ich realizacja miałaby przypaść niewielkim firmom usługowym - pozostały nadal żywe. Nastąpiło jednak kilka zmian. Przede wszystkim znacząco wzrosła liczba projektów i wdrożeń, a zatem także szanse na zdobycie zlecenia. Przy odpowiednim doświadczeniu i operatywności z konsultingu mógłby utrzymać się nawet informatyk o wąskiej specjalności.

Znacznemu skróceniu uległ czas potrzebny do odpowiedniego przedstawienia klientowi możliwości i uwarunkowań projektów informatycznych. "Kiedyś rozpoznanie potrzeb i swoista edukacja klienta trwały co najmniej 6 miesięcy. W ciągu ostatnich dwóch lat okres ten skrócił się do 2-4 miesięcy. Obniżyła się w związku z tym Çbariera wejściaČ, utrudniająca przyjęcie takiego zlecenia przez wolnego strzelca" - mówi Krzysztof Komorowski, wiceprezes, należącej do grupy ComputerLand, spółki Positive, która często współpracuje z niezależnymi konsultantami w ważnych projektach informatycznych. "Powoli wyrównują się także proporcje w pokrywaniu kosztów ponoszonych za ten etap przygotowań do projektu. Jeszcze niedawno klienci nie chcieli słyszeć o jego finansowaniu" - dodaje. Dzięki temu działalność ta zaczęła się bardziej opłacać.

Odmieniony klient

Niemal równolegle do ewolucji obserwowanej na rynku postępują zmiany w świadomości potencjalnych odbiorców usług. Przemiany te mają charakter wielo-torowy. Z jednej strony u potencjalnych klientów coraz częściej pojawiają się ludzie świadomi możliwości i ograniczeń, które dają narzędzia informatyczne. Tacy kompetentni menedżerowie nie obawiają się wymagań wynikających ze współpracy z firmą zewnętrzną, potrafią jasno sprecyzować wymagania i cele stawiane przed systemami informatycznymi. Zarządy przedsiębiorstw zaczynają dostrzegać przy planowaniu i rozbudowie systemów informatycznych potrzebę korzystania z niezależnych firm czy pomocy pojedynczych konsultantów. Widzą, że partnerzy tego rodzaju dają większe gwarancje odpowiedniego doboru narzędzi stosowanych podczas wdrożenia. Coraz więcej przedsiębiorstw rozważa możliwość powierzenia zadań doradczych - przynajmniej w pierwszej fazie projektów, przy opracowywaniu długofalowej strategii, planowaniu informatyzacji - firmom nie związanym z żadnym z producentów rozwiązań informatycznych.

Naturalnym następstwem tych zmian jest rewizja poglądów dotyczących działających na naszym rynku firm informatycznych i konsultingowych. Coraz rzadziej korzysta się także z usług nie sprawdzonych specjalistów zagranicznych. "Zdarzało się nam już odesłać któregoś z konsultantów zagranicznych" - mówi Andrzej Sieradz, kierownik działu informatyki w Coca-Cola Beverages. "Jakie jest ich zdziwienie, kiedy okazuje się, że są w naszym kraju ludzie, którzy potrafią jasno i szybko ocenić ich kwalifikacje". Nadal skorzystanie z usług "markowego" podwykonawcy jest dobrym zabezpieczeniem na wypadek niepowodzenia wdrożenia. Zawsze można wtedy użyć argumentu, że skoro z projektem nie poradził sobie renomowany międzynarodowy koncern, to może tego po prostu nie da się zrobić. Jednak potencjalni klienci coraz częściej dostrzegają także wady wynikające z tego typu partnerstwa. Okazuje się, że konsultanci dużych firm zostawiają po sobie sążniste raporty, jednak nie dają zadowalających gwarancji na swoje usługi.

Coraz częściej okazuje się, że w przypadku wielu projektów znacznie taniej, a czasami nawet bezpieczniej byłoby skorzystać z firm niezależnych lub pomocy grupki fachowców nie związanych z koncernem informatycznym. Takie podejście pozwala na w miarę swobodny wybór rozwiązania, a także optymalizację kosztów projektu. Dzięki udziałowi firmy niezależnej do wdrożenia wynajmuje się tylko tylu fachowców, ilu wymagają okoliczności. Przy okazji są to dobrzy specjaliści w danej dziedzinie, a nie informatycy o wątpliwym poziomie i doświadczeniu. Działalność specjalistów zależy przede wszystkim od dobrej opinii - jedna "wpadka" może przekreślić ich perspektywy pracy w zawodzie. Toteż bardzo zależy im na dopełnieniu wszystkich warunków kontraktu.

Mali, ruchliwi

Na razie rynek niezależnych informatyków jest ograniczony, a większość działających na nim specjalistów jest związana ze stabilną grupką stałych klientów, u których zajmują się administracją i rozwojem wcześniej wdrażanych systemów. Na rynku funkcjonuje także co najmniej jedna firma, której praca opiera się na grupie 100-130 działających samodzielnie fachowców, wynajmowanych do konkretnych zadań. Podobno do pomocy tego typu specjalistów ucieka się także kilka dużych firm usługowych. Pojawia się także coraz większe zapotrzebowanie na te usługi, zwłaszcza w dziedzinach, takich jak bezpieczeństwo czy hurtownie danych, a także w przypadku zleceń wymagających dużej dyskrecji.

Podstawową barierą utrudniającą dalszy rozwój rynku stał się w tym czasie brak informacji o działających w ten sposób specjalistach. Dyrektorzy działów informatyki podkreślają potrzebę stworzenia banku danych o tego rodzaju osobach, prowadzonego chociażby przez jedno ze stowarzyszeń informatycznych. Gotowi są do skorzystania z ich usług, pod warunkiem uzyskania odpowiednich referencji. Kiedyś udzielali ich przede wszystkim znajomi korzystający z ich usług, pewne informacje można było uzyskać także na wyższych uczelniach. Źródła te są jednak niewystarczające. Ich rolę powinny przejąć specjalistyczne firmy kompletujące z "wolnych strzelców" swoje zespoły wdrożeniowe, które dają gwarancję na swoje usługi. Udzielaniem tego typu referencji powinni zainteresować się także producenci rozwiązań informatycznych - zwłaszcza tych rzadkich - którzy często nie mogą w pełni zaspokoić zapotrzebowania na usługi swoich specjalistów lub wręcz nie dysponują kadrami zdolnymi do ich wdrożenia. Firmy te mogłyby przedstawiać listę takich "polecanych specjalistów" klientom kupującym system.

Jest to scenariusz zupełnie realny, tym bardziej że na wciąż rozwijającym się rynku konsultingu znajdzie się miejsce zarówno dla działów usługowych koncernów informatycznych, dużych i małych firm konsultingowych, firm zajmujących się kompletowaniem zespołów wdrożeniowych do konkretnych zleceń, jak i "wolnych strzelców". Klienci dzięki temu zyskaliby możliwość większego wyboru rozwiązań i wykonawców wdrożenia, a także większą swobodę w decydowaniu o tym, kogo wynająć do realizacji poszczególnych projektów - czy stać ich na wynajęcie międzynarodowego koncernu, czy ich budżet pozwala najwyżej na skorzystanie z rodzimej firmy podnajmującej specjalistów. Zyskałyby na tym także firmy usługowe. Zamiast ściągania z zagranicy spec-jalistów do realizacji rzadkich zleceń będą mogli podnająć specjalistę, który pod ich szyldem i z ich gwarancją wykona zlecenie. Mogłoby się wręcz okazać, że kontraktowi specjaliści stanowią trzon dużych projektów informatycznych. Jednak droga do tego jest jeszcze daleka.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200