Dlaczego, do k...

Większość Czytelników, oczywiście, nie wierzy, że wszystkie opisywane przeze mnie zdarzenia rzeczywiście miały miejsce. Muszę jednak zapewnić Państwa, że zwyczajna ludzka przyzwoitość nie pozwala mi dręczyć Was wymyślonymi historiami. Zresztą nie mam żadnej potrzeby wymyślania, bo na razie życie samo za mnie pracuje, tworząc coraz to nowe sytuacje godne zanotowania.

Większość Czytelników, oczywiście, nie wierzy, że wszystkie opisywane przeze mnie zdarzenia rzeczywiście miały miejsce. Muszę jednak zapewnić Państwa, że zwyczajna ludzka przyzwoitość nie pozwala mi dręczyć Was wymyślonymi historiami. Zresztą nie mam żadnej potrzeby wymyślania, bo na razie życie samo za mnie pracuje, tworząc coraz to nowe sytuacje godne zanotowania.

Ot, choćby taka z pobytu w Polsce. Założyłem sobie rachunek tzw. wolny, przysługujący w Polsce m.in. osobom zagranicznym (jestem taką w sensie prawa finansowego, o czym już wspomniałem w felietonie pt. "Gałka dopochwowa"). Wolny to on jest, bo bank nie płaci żadnego oprocentowania za złożone na nim pieniądze. Tak w każdym razie wydawało mi się, gdy dopełniałem formalności przy okienku, skądinąd opustoszałym pod koniec roku. Jednakże dokonanie pierwszej wpłaty ujawniło, że owa "wolność" oznacza raczej szybkość transferu pieniądza. Otóż wpłata wykonana w dniu 30 grudnia 1998 r. została zaksięgowana (tzw. data rozliczenia) jako 9999/99/99. Łatwo widać, że wypłacić sobie tę kasę to będę mógł za ładne kilka tysiącleci...

Widać też, że już dziś mogliśmy przećwiczyć nieco uproszczony wariant straszliwego Y2K. W moim przypadku X Oddział PKO BP w Warszawie, na szczęście, ma w okienkach jak najbardziej żywe panienki, które z pewnością dadzą się ubłagać i zrobią wypłatę jak trzeba będzie, choć nie wiem, jak zmienią datę wpływu gotówki na mój rachunek. Grunt, że kasa będzie!

Gorsza sytuacja wydarzyła się znajomym w Nowym Jorku. Maszyna drukująca naklejki potwierdzające wykonanie dorocznego badania czystości emisji silnika samochodowego, zamiast "00" zaczęła drukować "91" już pod koniec roku 1998, gdyż w tym stanie obowiązuje kilkudniowy okres przejściowy. Początkowo nikt nie zwrócił uwagi na ten drobny błąd. Dopiero rozsierdzeni posiadacze świeżo sprawdzonych samochodów, którym policja parkingowa zaczęła nakładać mandaty za przestarzałe badanie, uświadomili producentowi urządzenia powagę sytuacji. Niektórzy samochodziarze podobno szykują pokazowe procesiki za utracony czas.

Jednakże od problemów opisanych powyżej do prawdziwej katastrofy jest jeszcze bardzo daleko. Oczywiście, eksperci twierdzą, że na każdy przypadek ujawnionego problemu daty istnieją setki innych jeszcze nie znanych. Jednakże wydaje się, że jest to tylko krakanie i nic poza tym. Skoro 1 stycznia 1999 r. nie ujawniło żadnych tragicznych przypadków, to teraz twierdzi się, że kolejna "pechowa" data będzie 9 września tego roku. Jak bowiem zauważono, wiele starszych programów używało liczby 99 jako znacznika końca pliku. Specjaliści myślą więc, że podwójne powtórzenie się tej liczby może mieć tym bardziej złowieszcze skutki. Ano, zobaczymy.

Tymczasem badania grupy językoznawców wykazały, że symbol "Y2K" ma pewne inne, nie znane dotąd znaczenie. Początkowo uczeni nie rozumieli, co mianowicie oznacza wyrażenie "why to k", ale konsultacja z lokalną grupą Polonii szybko wyjaśniła sprawę. Podobno nasze rodzime zawołanie "Dlaczego, do k..." stało się ulubionym powiedzonkiem wśród sfrustrowanych programistów, pracujących przy czyszczeniu kodów z problemu 2000. W ten sposób wkład Polski w rozwiązywanie światowych problemów komputerowych odzwierciedla specjalne miejsce należne naszemu narodowi.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200