Wschodni wiatr

Korzystanie z usług informatyków z terenów byłego ZSRR może przynieść wiele korzyści. Dotychczas jednak na współpracę ze specjalistami zza wschodniej granicy zdecydowało się zaledwie kilka polskich firm.

Korzystanie z usług informatyków z terenów byłego ZSRR może przynieść wiele korzyści. Dotychczas jednak na współpracę ze specjalistami zza wschodniej granicy zdecydowało się zaledwie kilka polskich firm.

"Specjaliści ze Wschodu" kojarzą nam się na ogół z barczystymi, krótko ostrzyżonymi mężczyznami, parającymi się nielegalnymi interesami. Tymczasem kraje byłego ZSRR okazują się ojczyzną doskonale wykształconych informatyków. Przekonało się już o tym wiele amerykańskich i kanadyjskich firm, które od kilku lat toczą prawdziwe boje o programistów z tego regionu. Polscy pracodawcy wciąż nie doceniają korzyści, jakie przynosi zatrudnianie specjalistów z krajów byłego ZSRR, a firmy, które korzystały z usług informatyków z Rosji, Ukrainy czy Białorusi, można policzyć na palcach jednej ręki.

Tylko telepraca

W polskim Internecie pojawia się coraz więcej ogłoszeń pochodzących od grup programistycznych lub pojedynczych informatyków, którzy chcieliby nawiązać współpracę z naszymi firmami. Ich anonse spotykają się z niewielkim odzewem, a potencjalni oferenci początkowo entuzjastycznie nastawieni do pomysłu, zazwyczaj tracą zapał, gdy tylko dochodzi do omawiania konkretów. "Wymiana listów trwa na ogół do momentu, gdy wyjawiam przyszłym pracodawcom, że zamierzam sprzedać swoje mieszkanie i jestem zdecydowany na podjęcie pracy w Polsce" - mówi Jurij Gołubiew, informatyk zatrudniony w jednej z firm ubezpieczeniowych w Kijowie.

Mimo konkurencyjnych stawek, polskie firmy bardzo rzadko decydują się na współpracę z informatykami ze Wschodu. Formalności związane z uzyskaniem pozwolenia na pracę w Polsce sprawiają, że mało kto myśli poważnie o zatrudnieniu na etacie specjalistów z krajów byłego ZSRR. Ostatnie lata przyniosły jednak kilka przykładów czasowej współpracy ze specjalistami zza naszej wschodniej granicy. Grupka litewskich analityków z tamtejszego oddziału firmy opracowywała niedawno jeden z modułów dla ComputerLandu. Kilka lat temu z pomocy ukraińskich specjalistów korzystała także inna duża firma informatyczna. "Zdecydowaliśmy się na podnajęcie Litwinów, gdyż pilnie potrzebowaliśmy specjalistów, a oni byli niemal pod ręką. Nasz wybór nie był podyktowany specjalnymi względami, a współpraca ta okazała się dosyć korzystna" - mówi Jarosław Deminet z ComputerLandu. - "Nie mieliśmy kłopotów z komunikacją, gdyż jeden z analityków mówił po polsku. Z resztą specjalistów pracowaliśmy trochę na zasadzie czarnej skrzynki, zlecaliśmy im coś i czekaliśmy na rezultaty". Współpraca trwała kilka miesięcy. Jeden z analityków był nawet 2 tygodnie w Polsce, gdzie poznawał założenia modułu, który mieli zrealizować. Po kilku tygodniach wrócił do Warszawy z gotowym modułem. "Oczywiście, jak zawsze, przy realizacji takiego projektu trzeba było nanieść kilka poprawek, w międzyczasie zdążyły zmienić się założenia, ale ogólnie byliśmy zadowoleni. A przy tym koszt współpracy okazał się o 20-40% niższy niż w przypadku polskich specjalistów" - mówi Jarosław Deminet.

Wykorzystanie znajomości

Korzyści materialne wynikające z takiej współpracy mogą być jednak znacznie większe. Jak ocenia prezes jednej z niewielkich warszawskich firm programistycznych, korzystanie z usług białoruskich informatyków jest nawet dziesięć razy tańsze niż zatrudnienie polskich specjalistów. Tak wysokie oszczędności wynikają między innymi z faktu, że współpracujący z nim Białorusini mają normalną pracę. Są zatrudnieni w jednym z mińskich banków i do wykowania zleceń wykorzystują sprzęt stojący w macierzystej firmie. Polski zleceniodawca nie ponosi dodatkowych kosztów związanych np. z rejestracją firmy, wynajęciem lokalu czy szkoleniem pracowników. "Wszystko wynika z odpowiedniej organizacji pracy. Białorusini wykonują dla mnie jądro systemu, nie ma więc bariery funkcjonalnej. Wykorzystują do tego jedno mało «zasobożerne» narzędzie, nie wymagające nowoczesnego sprzętu" - mówi prezes firmy. Gotowe części systemu są przesyłane Internetem, a w przypadku większych partii wykorzystywany jest serwer FTP. "Nie da się ukryć, że ten rodzaj współpracy ma sens tylko na odległość. Ściągając programistów do Polski, musiałbym im znacznie więcej zapłacić, znaleźć lokum i chronić przed podkupieniem" - mówi prezes firmy. - "Jednak w inny sposób nie stać by mnie było na korzystanie z usług specjalisty z 10-letnim doświadczeniem".

Bariery wejścia

Mimo oszczędności wynikających ze współpracy z często bardzo doświadczonymi informatykami, zaledwie jedna firma myśli o jej przedłużeniu. "Współpraca ze specjalistami zza wschodniej granicy niewiele różni się od współpracy z informatykami z polskiego miasta. Tak naprawdę istnieje tylko bariera mentalna, związana z formalnościami przy przekraczaniu granicy" - mówi Jarosław Deminet z ComputerLandu. Zdaniem prezesa firmy podnajmującej Białorusinów, kolejną barierą utrudniającą międzynarodową współpracę jest generalny opór przed outsourcingiem usług informatycznych przejawiany przez polskich pracodawców. "Nie mamy wciąż doświadczeń pozwalających na odpowiednie rozplanowanie prac programistów, sprawną korektę błędów i przede wszystkim sprawnych metod komunikacji z rozproszonymi geograficznie zespołami" - mówi prezes firmy programistycznej.

Również większość korzyści wynika nie tyle z wyższych kwalifikacji informatyków z byłego ZSRR, bo siłą rzeczy są oni skazani na wykonywanie podstawowych i w miarę uniwersalnych zadań, co ze specyficznej sytuacji, w jakiej się znaleźli. "Sprowadzając ich do Polski na kontrakty czasowe mamy ich do swojej dyspozycji. Z dala od rodzin i codziennych problemów mogą całkowicie oddać się pracy. Dodatkową motywację stanowi dla nich pensja co najmniej kilka razy wyższa od wynagrodzeń w ich rodzinnym kraju" - mówi kierownik projektu współpracujący z informatykami ze Wschodu.

Większa szansa

Do tej pory z usług specjalistów zza wschodniej granicy korzystały tylko firmy informatyczne, zazwyczaj dysponujące rozległymi kontaktami na terenie byłego ZSRR. Nic nie wskazuje na to, żeby sytuacja w najbliższym czasie się zmieniła. Przepisy wizowe utrudniają legalne zatrudnienie obcokrajowców, zaś wielu polskich pracodawców wciąż jeszcze z obawą podchodzi do innych form współpracy. Sytuację dodatkowo utrudnia fakt, że zleceń poszukują głównie pojedynczy specjaliści. "Myślę, że zainteresowanie informatykami z tego regionu mogłoby wzrosnąć, gdyby stała za nimi jakaś organizacja czy struktura, gwarantująca odpowiednią jakość współpracy" - mówi Jarosław Deminet. Niestety, na razie tego typu inicjatywy są podejmowane raczej z myślą o większych rynkach, takich jak USA czy Kanada. Mimo wszystko podnajmowanie zagranicznych informatyków ze Wschodu może okazać się atrakcyjną alternatywą zwłaszcza dla firm działających w dużych miastach, gdzie zapotrzebowanie na specjalistów jest największe.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200