Rada nie-rada

W ciągu 3 miesięcy od powołania Rady Informatyki nie odbyło się nawet jej spotkanie inauguracyjne. Rada miała się zająć m.in. problemem roku 2000 w administracji.

W ciągu 3 miesięcy od powołania Rady Informatyki nie odbyło się nawet jej spotkanie inauguracyjne. Rada miała się zająć m.in. problemem roku 2000 w administracji.

We wrześniu br. premier Jerzy Buzek powołał Radę Informatyki. Bezpośrednim impulsem do tego było, jak się wydaje, chwilowe zainteresowanie polityków tzw. problemem roku 2000. Jednym z jej celów miało być zbadanie ryzyka związanego z tym problemem i opracowanie programu, który pomógłby uchronić systemy informatyczne polskich instytucji rządowych przed ewentualną katastrofą, jaka może nastąpić po 1 stycznia 2000 r. Do dziś jednak nie odbyło się nawet jej spotkanie inauguracyjne.

Problem roku 2000 nie był jedynym zadaniem, jakie stawiano przed Radą. Planowano również, że zajmie się ona popularyzacją dokumentu elektronicznego w Polsce, outsourcingiem w administracji i sprawami związanymi z przyjęciem naszego kraju do Unii Europejskiej. W skład rady weszło 33 informatyków (wśród nich dyrektorów departamentów informatyki ministerstw i najważniejszych państwowych przedsiębiorstw).

Kłopotliwy spadek

We wrześniu mianowano przewodniczącego, którym został Krzysztof Laga, wówczas wiceminister spraw wewnętrznych. Zapowiadano też, że wkrótce zostaną powołane zespoły problemowe, które zajmą się poszczególnymi zadaniami. Tymczasem zaś odwołano ze stanowiska wiceministra Krzysztofa Lagę, który formalnie jednak pozostał jej przewodniczącym. Nikt w Centrum Informacyjnym Rządu nie potrafił udzielić informacji, co dalej z Radą Informatyki i czy zostanie mianowany następny jej przewodniczący.

W kuluarach II Kongresu Informatyki mówiono, że nikt nie kwapi się zająć stanowiska przewodniczącego Rady. "Naszym zdaniem żadne konkretne działania nie zostaną podjęte, a nikt nie chce brać na siebie odpowiedzialności za ewentualne problemy, które wystąpiłyby po 1 stycznia 2000 r. Nie chodzi tu jednak tylko o problem roku 2000, lecz małą, z punktu widzenia polityków, rolę informatyki w państwie. Rada Informatyki ma tym samym raczej znikome znaczenie" - twierdzą, pragnący zachować anonimowość, przedstawiciele "rządowej informatyki". Nie ma więc nadziei na rozwiązanie problemu roku 2000 na szczeblu rządowym. Pracami tymi zajmują się departamenty informatyki poszczególnych ministerstw, w tym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Informatyka niechciana

Dotychczasowe losy Rady Informatyki stanowią czytelny przekaz dla polskiego środowiska informatycznego: musicie liczyć wyłącznie na siebie. Od rzeczywistej siły i wartości tego środowiska zależy, czy zdoła ono zadbać o własne interesy.

Parlamentarzyści obecni na II Kongresie Informatyki Polskiej w Poznaniu nie ukrywali, że praktycznie wszystkie sfery władzy nie mają teraz czasu, by wsłuchiwać się w propozycje i postulaty środowiska informatycznego. Tym, z czym można się przebić, są gotowe propozycje ustaw i rozwiązań organizacyjnych. Rząd premiera Jerzego Buzka prowadzi jednocześnie kilka niezwykle trudnych reform, realizowanych w wąskich ramach czasowych. Skutkiem tego pośpiechu przeoczona została jednak informatyka: jej potrzeby, możliwości i ograniczenia, o problemie roku 2000 nie wspominając.

A Rada? Szkoda, gdyż przecież wszystko to mogło wyglądać inaczej. Zwłaszcza pod koniec grudnia przyszłego roku...

Przemysław Gamdzyk

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200