Patrz dokąd idziesz

Informatyk, przyjmujący się do nowego miejsca pracy, powinien bacznie ów krok rozważyć. A dlaczego akurat informatyk i do tego jeszcze bacznie? - zapytacie zapewne Państwo - czyż nie dotyczy to wszelkich innych zawodów?

Informatyk, przyjmujący się do nowego miejsca pracy, powinien bacznie ów krok rozważyć. A dlaczego akurat informatyk i do tego jeszcze bacznie? - zapytacie zapewne Państwo - czyż nie dotyczy to wszelkich innych zawodów?

Ano dotyczy, lecz w przypadku informatyka czujność powinna być zwielokrotniona z czysto prozaicznego powodu - niezbyt solidnych przesłanek ustanawiających rolę informatyka w firmie przy możliwie dużej rozpiętości problemów.

Zjawisko nie występuje raczej w placówkach, gdzie informatyka zapuściła korzenie, i w ciągu lat jej stosowania wkomponowała się w krajobraz funkcjonowania zakładu. Dużym ryzykiem obciążone bywają stanowiska informatyczne w firmach, gdzie techniki komputerowe stanowią dopiero co wprowadzoną metodę wspomagania zarządzania. O ile zatrudnienie się speca od komputerów w firmie o już wypracowanych metodach działalności informatyki jest tylko przyjęciem na siebie balastu konkretnego stanowiska pracy o ściśle określonych zależnościach między trybami całej machiny, o tyle zależności te nie występują w zakładach, gdzie kultura informatyczna dopiero raczkuje.

Zwiastunem ryzyka podejmowanej pracy mogą być stwierdzenia ze strony pracodawców oznajmiające, że nikt się na komputerach nie zna, trzeba więc coś z tym zrobić. Powoływanie się na nieznajomość technik komputerowych jest najczęściej zawoalowanym brakiem jakiejkolwiek koncepcji wykorzystania informatyki, braku elementarnego pojęcia co, jak i jakim kosztem. Komputery pojawiły się w firmie jakoś tak, siłą rozpędu, bo wszyscy je teraz stosują i bez nich zostaje się w ogonie. Nikt jednak nie ma zamiaru zabrać się do opracowania jakiejkolwiek sensownej strategii zastosowania narzędzi komputerowych, więc królują edytory tekstu, poczta elektroniczna i arkusze kalkulacyjne, w najlepszym razie.

Podejrzanym ruchem ze strony pracodawcy może okazać się życzenie skierowane do pracownika-informatyka, aby sam spisał swój zakres obowiązków. Na pierwszy rzut oka sytuacja wydaje się niezmiernie komfortowa: napiszę, co mi wygodnie i na czym się znam, a do reszty zadań niech poszukają innego człowieka. Nic z tych rzeczy - zarząd nie chce szukać dodatkowego fachowca, zatrudnił bowiem jednego i spodziewa się, że on zna się na komputerach, więc wszystkie problemy rozwiąże.

W zasadzie w zakresie obowiązków można ująć cokolwiek - od zupełnie nieistotnych szczegółów, po całkowite dyrdymały. Nie ma to większego znaczenia, albowiem pracodawca spodziewa się jednego - wszystko co z komputerami jest związane, musi działać. Jeżeli wynikną przerwy w pracy związane z brakiem zasilania, wówczas nikt inny, tylko informatyk będzie się tłumaczył z powstałych zaległości. Jesteśmy więc o krok od wprowadzenia w życie powiedzenia: elektryk zawinił, a informatyka zwolnili.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200