Myśl lokalnie, działaj globalnie

Z Donaldem Heathem, prezesem Internet Society, rozmawia Przemysław Gamdzyk.

Z Donaldem Heathem, prezesem Internet Society, rozmawia Przemysław Gamdzyk.

Co Pana zdaniem stanowiło kluczowy czynnik wzrostu i sukcesu Internet Society? Co uchroniło Państwa przed powstaniem kilku konkurencyjnych i słabszych organizacji?

Historycznie patrząc, Internet Society została powołana przez tych, których nazywa się ojcami Internetu. To przyciągnęło innych, a także współpracujące z nami firmy. Internauci to z natury osoby o dużej indywidualności, pragnące działać samodzielnie, bez jakiejkolwiek kontroli i sterowania. Znalazło to odzwierciedlenie w strukturze Internet Society. W naszej organizacji działalność skupia się wokół grup tematycznych lub lokalnych - tworzonych wtedy, kiedy tego pragną członkowie. Wówczas chęć działania poszczególnych specjalistów znajduje właściwe ujście.

Taka organizacja, jak Internet Society potrzebna jest nie tylko środowisku użytkowników Internetu. Na przykład przedstawciele rządu wolą mieć do czynienia z jakąś zinstytucjonalizowaną formą społeczności internautów. Ona musi się zorganizować, bo współdziałanie ze światem zewnętrznym będzie coraz ważniejsze.

A czy Internet będzie działał po 1 stycznia 2000 roku? Tyle się mówi o problemie milenium, wiadomo że urządzenia sieciowe też ucierpią...

Według przeprowadzonego przez nas rozpoznania, nie powinno być poważnych incydentów. Lokalnie może się coś wydarzyć, ale Internet - jako sieć globalna - nie jest zagrożony.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200