Ocenzurować sieć

Jest 26 czerwca 1998 r. W radiu podano wiadomość o założeniu przez skrajnych islamistów szkoły w... Internecie. Nastąpiło to bezpośrednio po tym, jak władze tureckie zakazały im działalności na swoim terytorium. Można się domyślać, że fizycznie ów szkolny serwer znajduje się poza granicami Turcji. Można również być pewnym, iż na jej terytorium będą dostępne jego zasoby.

Jest 26 czerwca 1998 r. W radiu podano wiadomość o założeniu przez skrajnych islamistów szkoły w... Internecie. Nastąpiło to bezpośrednio po tym, jak władze tureckie zakazały im działalności na swoim terytorium. Można się domyślać, że fizycznie ów szkolny serwer znajduje się poza granicami Turcji. Można również być pewnym, iż na jej terytorium będą dostępne jego zasoby.

Czy ci islamiści prowadzą, czy też nie prowadzą tej kontrowersyjnej szkoły? Przekazują młodym Turkom nieprawomyślne - zdaniem tamtejszego rządu - idee czy też nie? Tureccy decydenci bez większego problemu poradzili sobie z usunięciem niechcianej placówki ze swojego terytorium, ale czy potrafią doprowadzić dzieło do końca?

W końcu na terenie należącym do Turcji są komputery wpięte w globalną sieć i każdy, kto zechce, może wybrać adres zamkniętej już szkoły i nadal pobierać nauki. Jeżeli serwer jest zainstalowany np. w Iranie, gdzie z pewnością byłby mile widziany, to władze tureckie mogą mu - z całym szacunkiem dla powagi tureckich władz - pogrozić palcem. Mogą również zabronić swoim obywatelom połączeń z niechcianym serwerem, zażądać od producentów oprogramowania dostarczania do Turcji jedynie przeglądarek z odpowiednią blokadą. Nawet nie chce mi się komentować skuteczności takiego działania.

Fakt jest jeden. Szkoła skrajnych islamistów - zamknięta decyzją władz tureckich - funkcjonuje nadal na terenie Turcji i to (żeby było śmieszniej) bez naruszenia prawa. A przecież władze tureckie, a właściwie władze każdego państwa, mogą zakazać działalności organizacjom o celach naruszających interesy ich kraju.

Internet może być więc skutecznym narzędziem, służącym do rozpowszechniania idei niepopularnych w danym kraju. Może być bronią skierowaną zarówno przeciwko legalnemu rządowi przez organizacje wywrotowe, jak również przeciwko dyktaturom, które zakładają mediom kaganiec.

Wirtualne społeczeństwo

Co więc mogliby zrobić tureccy urzędnicy, aby doprowadzić zadanie do końca. Jak ocenzurować publikacje internetowe i czy w ogóle jest to możliwe. Jak ma poradzić sobie dyktator, który założył już kaganiec prasie, radiu i telewizji, aby uniemożliwić swoim obywatelom dotarcie do nieprawomyślnych - jego zdaniem - idei. Albo jak mają sobie poradzić obywatele demokratycznego państwa, pragnący uniemożliwić swoim dzieciom dotarcie do wszelkiego internetowego śmiecia. Do stron pornograficznych, faszystowskich lub deprawujących w dowolny inny na 1001 dostępnych w sieci sposobów.

Dzięki wyłącznie polskim serwisom WWW wiem, że Murzyn na rowerze nazywa się złodziej ("dowcip" najłagodniejszy z zamieszczonych) - z serwisu faszystowskiej organizacji (niech nazwa pozostanie w mrokach niepamięci), która pod narodowymi symbolami szerzy rasistowską propagandę w najgorszym stylu. Wiem, jak wyglądają (format *.avi) i co lubią pracownice jednej z wrocławskich agencji towarzyskich - z serwisu tejże. Zapoznałem się z twórczością młodych literatów - z serwisu Internetowy Magazyn Autorów "Ból Głowy". Zapisałem na swój dysk sterowniki do SCO Unix karty sieciowej 3Com EtherLink III - z serwisu firmy 3Com. Poznałem wiele interesujących osób z całego świata, gawędząc z nimi we wszelkiej maści wirtualnych kawiarenkach.

Mógłbym, wiem, dowiedziałem się, przeczytałem...

Informacja dla każdego

Określenie "globalna wioska" nabrało prawdziwego sensu dopiero w wydaniu internetowym. Praktycznie każdy może dzisiaj za pomocą serwisu WWW podzielić się swoimi przemyśleniami i umieścić informacje o bliskich swemu sercu ideach. Bez znaczenia jest w tym przypadku fakt, czy będą to idee faszystowskie, liberalne, klerykalne, antyklerykalne, lewicowe, rasistowskie, czy jakiekolwiek inne. Istnieje całkowita wolność słowa (czy raczej informacji) ograniczona jedynie tolerancją właściciela serwera.

Jeżeli już o właścicielach serwerów mowa, to zauważyłem ostrą walkę ze stronami pornograficznymi, prowadzoną przez dostarczycieli usług internetowych, oferujących klientom bezpłatne serwisy. Zdecydowana większość odnośników do stron klasy porno, usytuowanych na wszelkiej maści serwerach "friko", "kki" itp., okazywała się martwa. Wyświetlały się tylko informacje o zablokowaniu lub zdjęciu strony.

Można to odczytać jako próbę cenzury Internetu, lecz trudno odmówić usługodawcom prawa do decydowania o zawartości własnych serwerów. Z jednej strony burzy się we mnie wielbiciel całkowitej wolności w sieci, z drugiej - sam monitowałem u administratora jednego z serwerów o zdjęcie tego faszystowskiego serwisu. Muszę przyznać, że reakcja była natychmiastowa i to paskudztwo nie jest już dostępne.

Takie działanie może wyeliminować serwisy - nazwijmy je nieprawomyślne - z serwerów komercyjnych. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby taki nieprawomyślny serwis miał swoją domenę i był zainstalowany na prywatnym serwerze. Czy wtedy można go będzie wyeliminować? I natychmiast drugie pytanie: czy należy go wyeliminować? Julian Tuwim napisał, że dziecku należy dać ziarno i plewy, a następnie wychować, tak by samodzielnie odrzuciło plewy. Więc czy usuwanie serwisów nieprawomyślnych powinno mieć miejsce, czy nie?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200