Pozostańmy wędrowcami

Istnieje wyraźne rozróżnienie między podróżą a wędrówką. Podróż to wyjazd z jednego miejsca i przyjazd do drugiego. I koniec. Wędrówka natomiast - w przeciwieństwie do podróży - ma ciągłość.

Istnieje wyraźne rozróżnienie między podróżą a wędrówką. Podróż to wyjazd z jednego miejsca i przyjazd do drugiego. I koniec. Wędrówka natomiast - w przeciwieństwie do podróży - ma ciągłość.

Oznacza, że czegoś szukamy, iż za czymś podążamy: za marzeniami, planami, wiedzą, uczuciem. Człowiek, jako człowiek, od zawsze był wędrowcem. Homo viator funkcjonował na równi z homo sapiens czy faber. Podróże były zaledwie wpisane w jego cele jako wędrowca.

Tymczasem dzisiaj człowiek staje się w większym stopniu podróżnikiem niż wędrowcem. Na pierwszy rzut oka wydaje się to nieprawdopodobne. To, co dziś robimy, podlega jak nigdy skrupulatnemu planowaniu, określaniu celów, dążeniu do ich realizacji. Jednak to, co odróżnia współczesnego wędrowca od tego sprzed kilku pokoleń, to zapatrzenie wyłącznie w przyszłość. Przekreślenie teraźniejszości, bo ta postrzegana jest zawsze jako gorsza od przyszłości. Teraźniejszość jest bez znaczenia, skoro tak wspaniała może być przyszłość. To jest postawa kłócąca się z tradycją grecką, której wiele zawdzięczamy, akceptującą w pierwszym rzędzie świat, takim jakim on jest, podobnie człowieka i samego siebie. To ostatnie w szczególności. Tylko zgoda na teraźniejszość, fundament tradycji greckiej, pozwalała na dalszą wędrówkę. Grekom obca była postawa tak dziś śmiała - a mianowicie ogromna pretensja do świata.

Warto w tym miejscu wspomnieć przykuwanego do skały Prometeusza, który poddać się ma władzy Zeusa (niektórzy interpretatorzy tego mitu twierdzą, że ma on nawet pokochać władzę Zeusa). Jak wiemy, Prometeusz nie poddał się i nie jest on tylko symbolem sprzeciwu przeciwko władzy. Prometeusz sprzeciwia się temu, co go niszczy. Nie może pokochać, zaakceptować tego, co go niszczy (bez względu na to czy tym czymś jest ktoś, czy coś). Dziś wystarczająco głośno mówi się o tym, co stanowi zagrożenie dla człowieka. Niestety, nie buntujemy się przeciwko temu zbyt zawzięcie (choć o Prometeuszu dowiadujemy się już albo dopiero w piątej klasie szkoły podstawowej). To, co nazywamy kulturą, przyjmuje rozkazy od technopolu (władza techniki). Kryteria techniki - sprawdzalność, skuteczność, korzyść - przenikają do kultury w miejsce jej tajemnic. Kultura i tworzone przez nią wartości zaczynają funkcjonować w chaosie. Czy z chaosu może wykrystalizować się coś spójnego? Pozostaje mieć nadzieję, że tak.

Pewnym mechanizmem obronnym może być właściwe pokierowanie dyskusji na temat naszego postrzegania teraźniejszości. Możemy mianowicie zastanawiać się nad tym, co wiąże się z doświadczeniem kryzysu, rozpadu, zagrożenia dla dotychczasowego kształtu świata. Możemy mówić o lękach i obsesjach. To jeden kierunek. Możemy też rozmawiać o tym, co od wieków nadaje światu właściwy kierunek, utrwala go, umożliwia zakorzenienie. Możemy poszukiwać znaków nadziei i porządku, które silniejsze są od dokuczliwego poczucia przypadkowości i chaotyczności.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200