Żadnej pewności

''Nie wymyślamy nic nowego, postępując według zalecanej metodologii. Najpierw inwentaryzacja, połączona z testowaniem, potem ocena zagrożeń i priorytetyzacja planowych działań, zależnie od wpływu danego elementu systemu informatycznego na prowadzenie biznesu'' - tak o przygotowaniach Banku Śląskiego do nadejścia 31 grudnia 1999 r. opowiada Andrzej Ogrodnik, dyrektor projektu Rok 2000.

''Nie wymyślamy nic nowego, postępując według zalecanej metodologii. Najpierw inwentaryzacja, połączona z testowaniem, potem ocena zagrożeń i priorytetyzacja planowych działań, zależnie od wpływu danego elementu systemu informatycznego na prowadzenie biznesu'' - tak o przygotowaniach Banku Śląskiego do nadejścia 31 grudnia 1999 r. opowiada Andrzej Ogrodnik, dyrektor projektu Rok 2000.

Jedenastoosobowy zespół formalnie powołano dopiero na początku br., ale faktycznie prace rozpoczęły się znacznie wcześniej. "Jego działaniom nadano najwyższy możliwy priorytet. Sponsorem projektu jest prezes banku" - mówi Andrzej Ogrodnik. Bezpośrednio do prezesa trafiają też raporty o postępie prac.

Bank nie chciał ujawnić wysokości budżetu, jaki przeznaczono na przygotowanie do nadejścia roku 2000. Zresztą, jak przyznaje Andrzej Ogrodnik, pieniądze zawsze się znajdą, gdy będą potrzebne. "Przygotowanie do nadejścia roku 2000 takiej instytucji jak bank to kwestia przetrwania. Tu nie może być żadnej dyskusji" - mówi Andrzej Ogrodnik.

Postępy prac

Bank kieruje się zasadą ograniczonego zaufania do zaświadczeń wydawanych przez producentów sprzętu i oprogramowania o przygotowaniu ich wyrobów do roku 2000. "Wszystko zależy od tego, jaka to firma. Czasami sami jeszcze raz sprawdzamy" - mówi Andrzej Ogrodnik.

Dotychczas nie stwierdzono większych problemów na poziomie użytkowników końcowych i używanych przez nich komputerów oraz aplikacji (pracownicy Banku Śląskiego korzystają np. z arkuszy kalkulacyjnych pod Excelem). W tym pomogła stosowana od dawna zasada korzystania z usług jedynie ograniczonego kręgu dostawców. Znaleziono łatwy do usunięcia, acz istotny, błąd przy odczycie własnych kart magnetycznych, które muszą wykorzystywać klienci banku. Bez jego poprawienia, nie byłyby one odczytywane w roku 2000.

Partnerzy

Dla Banku Śląskiego trudną do przecenienia pomoc stanowi możliwość korzystania z bazy informacyjnej i wiedzy dotyczącej problemu roku 2000, jakimi dysponuje największy udziałowiec BŚ - holenderski ING Bank. Stamtąd też przyszedł impuls do podjęcia prac. "Musieliśmy działać razem z całą grupą" - mówi Andrzej Ogrodnik. Doświadczenia ING pomocne są na przykład w wyborze narzędzi potrzebnych do sprawdzenia systemów.

Nawet po zakończeniu prac, Bank Śląski nie zamierza przedstawić pisemnego oświadczenia, że nie będzie miał żadnych problemów po nadejściu roku 2000. "Zawodowo związany jestem z informatyką od prawie 20 lat. Dlatego zdaję sobie sprawę, że zawsze może pojawić się coś niespodziewanego. Nikt nie może odpowiedzialnie stwierdzić, że jest w 100% przygotowany" - twierdzi Andrzej Ogrodnik. Mimo wszystkich wysiłków, bank pozostaje w pełni uzależniony od sprawności funkcjonowania infrastruktury, takiej jak chociażby energetyka czy łączność. "To dla nas duże obszary niejasności" - mówi Andrzej Ogrodnik. Tutaj potrzebna byłaby koordynacja działań na wysokim, bo rządowym szczeblu. "W porównaniu z Holandią (skąd wywodzi się bank ING), wokół problemu milenium u nas dzieje się wciąż bardzo niewiele" - twierdzi Andrzej Ogrodnik.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200