Ostateczne rozwiązanie

Już trzy lata upłynęły od pamiętnej dyskusji o rozwoju Internetu w Polsce. Napisałem wtedy niepotrzebnie złośliwy felieton przeciwko redaktorowi naczelnemu ENTER-a. (Jeśli ktoś nie ma pod ręką starych numerów CW, może zajrzeć do mojego archiwum http://www.apple.com.pl/kuba/archiwum.html i przeczytać felieton Hey Joe!) Niepotrzebnie złośliwy, bo i tak historia toczy się sama.

Już trzy lata upłynęły od pamiętnej dyskusji o rozwoju Internetu w Polsce. Napisałem wtedy niepotrzebnie złośliwy felieton przeciwko redaktorowi naczelnemu ENTER-a. (Jeśli ktoś nie ma pod ręką starych numerów CW, może zajrzeć do mojego archiwumhttp://www.apple.com.pl/kuba/archiwum.html i przeczytać felieton Hey Joe!) Niepotrzebnie złośliwy, bo i tak historia toczy się sama.

Więc po pierwsze, red. Horodeński nie jest już naczelnym. Trudno mi więc przywoływać zaprzeszłe racje, bo nie mam z kim dyskutować. Nie jestem pewien, czy obecna naczelna (serdeczne pozdrowienia!) podtrzyma argumenty poprzednika. Widać jednak, że model sieci backbone finansowanej z pieniędzy państwowych, czyli przez nas wszystkich, jakoś się sprawdził. Liczba serwerów rośnie w Polsce dynamicznie. Można mieć oczywiście zastrzeżenia do monopolu NASK, ale przynajmniej coś zrobiła i dalej próbuje. Niestety, sprywatyzowana TP SA przyjęła najgorsze możliwe rozwiązanie dla tzw. ostatecznego klienta. Otóż pomysł, aby dostęp do Internetu był darmowy, a płaciło się za czas połączenia, jest genialny, ale tylko dla firmy telefonicznej!

Eksplozja prywatnego wykorzystania Internetu do wszelkich zastosowań była możliwa w USA tylko dlatego, że dostęp do sieci jest tani. Przy średnim dochodzie domowym na poziomie 30 tys. papierów rocznie nieograniczony dostęp można mieć już za 40 USD na miesiąc. Niektórzy uważają, że to i tak za drogo, a opłata 20 USD za telefon bez licznika na rozmowy lokalne to przesada. Firmy telekomunikacyjne odpowiadają, że muszą subsydiować obszary poza wielkimi miastami, gdzie koszt utrzymania linii jest znacznie większy.

W Polsce, gdzie dostęp do Internetu jest "darmowy", oszczędzamy 20 USD na opłatę za wejście. Ile czasu możemy wisieć na drucie za 40 USD? Rachunek jest prosty: przy cenie 20 gr za minutę połączenia zyskujemy, gdy korzystamy z sieci mniej niż 12 godz. miesięcznie. 12 wydaje się poważną liczbą, ale w praktyce oznacza to tylko 25 min dziennie. Każdy, kto próbował szukania na sieci, wie, że pół godziny to nic.

Proszę zauważyć, że w podanych rachunkach przyjąłem takie same wydatki na usługi sieciowe. Ale przecież dochód domowy w Polsce jest mniejszy niż w USA. Nawet przyjmując dwie pracujące osoby w przeciętnym domu, rocznie zarobią one nie więcej niż 10 tys. zielonych. A więc należy porównywać cenę usług z przelicznikiem trzy. 8 minut połączenia...

Historia powtarza się. Motoryzacja nie mogła się w Polsce rozwijać, bo nie było dróg. Monopol kopalni spowodował, że energia elektryczna jest droga i brudna. Rolnictwo jest słabe, bo brak w nim maszyn, które powinny być produkowane tanio, ale fabryki przemysłu ciężkiego wolą wytwarzać ciężkie urządzenia. I tak dalej, i coraz bardziej ponuro. Teraz drogie telefony. Czy zawsze musimy popełniać ten sam błąd?

Pracownicy TP SA otrzymają znaczący procent akcji jako premię. Niech choć przez chwilę pomyślą, ciesząc się nagłym dopływem gotówki, że przekręt nie sprawdzał się w dziejach ludzkości. Gdy ktoś dostaje coś za darmo, to inni za to płacą.

Ale nie martwmy się - Polska jest specjalnym krajem. Nawet na stronie MS (http://www.microsoft.com/msdownload/iebuild/ie4sp1_win32/en/18174. htm), jako jedyna, zapisana jest dużymi literami!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200