Kup pan program

Wymuszanie zakupu towarów lub usług nie powinno mieć miejsca w gospodarce rynkowej. Obserwując sytuację w naszym kraju, stwierdzimy, że daleka jest od zasad pełnej rynkowości. Pewne grupy zawodowe bronią się rękami i nogami przed zastosowaniem wobec nich kapitalistycznych metod. Chcąc utrzymać zyski na odpowiednim poziomie, formują grupy nacisku, skutecznie blokując działania restrukturyzacyjne. W efekcie krajowa oferta towarowa bywa droższa od zagranicznej i niekonkurencyjna jakościowo. Społeczeństwo musi dopłacać do nieefektywnych działów gospodarki czy chce, czy nie. Jeżeli grupa zawodowa jest odpowiednio liczna, zawsze może powiedzieć veto i tak czy siak wymóc na rządzie stosowne dla siebie przywileje, np. odpowiednie bariery celne.

Wymuszanie zakupu towarów lub usług nie powinno mieć miejsca w gospodarce rynkowej. Obserwując sytuację w naszym kraju, stwierdzimy, że daleka jest od zasad pełnej rynkowości. Pewne grupy zawodowe bronią się rękami i nogami przed zastosowaniem wobec nich kapitalistycznych metod. Chcąc utrzymać zyski na odpowiednim poziomie, formują grupy nacisku, skutecznie blokując działania restrukturyzacyjne. W efekcie krajowa oferta towarowa bywa droższa od zagranicznej i niekonkurencyjna jakościowo. Społeczeństwo musi dopłacać do nieefektywnych działów gospodarki czy chce, czy nie. Jeżeli grupa zawodowa jest odpowiednio liczna, zawsze może powiedzieć veto i tak czy siak wymóc na rządzie stosowne dla siebie przywileje, np. odpowiednie bariery celne.

Powód jest w zasadzie jeden - nikt nie chce tracić pracy, z której może utrzymać rodzinę. Pracownicy zagrożonych zakładów nie przyjmują w tym momencie do wiadomości, że do ich pensji dopłacają inni, a w wielu przypadkach dopłacają ludzie o znacznie niższych dochodach niż osoby wspomagane. Jednym słowem - nie dojada ktoś, aby inny miał na chleb z szynką. Czy o taki humanitaryzm działań rzeczywiście chodzi?

Gdyby informatycy byli zgrupowani w sile kilkudziesięciu tysięcy osób, mogliby pozwolić sobie na podobne fanaberie. Dlaczego więc nie podnoszą głosu? Bo jest nieźle. Miejsc pracy ciągle przybywa - informatyka jest dziedziną wielorakiego przeznaczenia, dając możliwość niezwykłej płynności w porównaniu z innymi branżami. Do informatyków społeczeństwo nie dopłaca, chyba że są zatrudnieni w zakładach zasilanych z budżetu. Poza tym brać informatyczna jest niezwykle rozproszona i nie może stworzyć (gdyby była tego potrzeba) odpowiednio skonsolidowanej grupy nacisku. I wreszcie informatyka nie ma na razie znaczenia strategicznego dla naszego kraju, a stworzenie ceł zaporowych na oprogramowanie zagraniczne zlikwidowałoby w okamgnieniu także krajowy przemysł komputerowy.

Informatyka to nie zasoby naturalne ziemi, które wydobywa się tylko tam, gdzie występują. Bez współpracy międzynarodowej i przepływu technologii postęp byłby niemożliwy lub znacznie ograniczony.

Jeżeli informatyk nie jest zadowolony z dotychczasowego miejsca pracy, zazwyczaj może wybrać inne - przynajmniej w większych ośrodkach przemysłowych. Nikt więc krzyku nie podnosi, że mało zarabia, a ma na utrzymaniu żonę i trójkę dzieci. Model rodzinny jest tu także bardziej europejski, gdyż żony przeważnie pracują, a potomstwo zazwyczaj w skromniejszej liczbie występuje. Kurczowe trzymanie się przyzwyczajeń i zdobyczy socjalnych, czego jedynym uzasadnieniem jest to, że niczego więcej się nie potrafi, nie należy do najlepszej argumentacji. I wreszcie należy zauważyć, że informatyk, aby zdobyć odpowiedni status, musiał włożyć ogromną ilość pracy w swoje doskonalenie, co po latach procentuje osiągnięciem pewnej niezależności zawodowej.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200