Tragedia grecka

Klasyczna grecka tragedia osnuta była wokół osobistego dramatu bohatera. Dramatu, który wynikał z ułomności jego charakteru lub niespodziewanych okoliczności. W dzisiejszych czasach wszyscy jesteśmy doskonali, obwiniać więc możemy tylko fatum.

Klasyczna grecka tragedia osnuta była wokół osobistego dramatu bohatera. Dramatu, który wynikał z ułomności jego charakteru lub niespodziewanych okoliczności. W dzisiejszych czasach wszyscy jesteśmy doskonali, obwiniać więc możemy tylko fatum.

W komputerologii stosowanej tragedia grecka zasadza się na prostym fakcie używania przez mały naród własnego języka oraz na dobitkę jeszcze własnego alfabetu. Nic nie pomaga - przynależność do Unii, wspaniałe zabytki oraz cudowny klimat. Za mało ludzi mówi i rozumie po grecku, aby ktokolwiek przejmował się produkcją oprogramowania na ten rynek.

Jakkolwiek Polska jest nieco większym krajem, a i emigracja też z niej liczniejsza, to przecież żaden zdrowo myślący menedżer nie zdecyduje się na rozwijanie oprogramowania na polski rynek, o ile nie jest to coś bardzo popularnego. Oczywiste jest, że firma Microsoft lokalizuje swoje produkty i robi to podobno coraz lepiej. Piszę "podobno", bo za granicami Polski nie bardzo da się je nabyć, nie mogę więc autorytatywnie stwierdzić, że dotykałem i testowałem. Ale już te same produkty dla systemu operacyjnego Mac OS pozostają nie zlokalizowane.

Mamy tu więc klasyczny zawiązek tragedii. Wyobraźmy sobie taką oto akcję. W małej szkole wiejskiej, powiedzmy w Łomżyńskiem, nauczyciel matematyki uruchamia skomputeryzowaną klasę internetową, którą szkoła wylosowała jako wyróżnienie. Niestety, okazuje się, że okrutny los przydzielił szkole Macintoshe. Wprawdzie są one kolorowe i łatwe w użyciu, a cały system działa zaraz po wyjęciu z pudełek, ale niestety nijak nie da się na tym systemie uruchomić programu MS Word po polsku, a tylko tym językiem włada pan Jan i jego uczniowie. Ba, gdyby los przydzielił mu klasę pecetową, to jego marzenie o napisaniu konspektu, wyliczeniu w Excelu kosztów utrzymania klasy oraz zrobienie prezentacji w PowerPoint byłoby łatwe do zrealizowania. A tak pan Jan smutny wraca przez las do domu.

Kilka tygodni później, na konferencji metodycznej, pyta retorycznie kuratora, dlaczego jego uczniowie muszą cierpieć. Akcja przenosi się szybko do byłego województwa, stamtąd zaś do stolicy, gdzie przedstawiciel firmy Microsoft udziela dyplomatycznej odpowiedzi o głębokim zaangażowaniu firmy w problemy polskiej edukacji, szczególnie z uwzględnieniem języka ojczystego uczniów szkól podstawowych.

Niespodziewanie, w trakcie kwartalnego spotkania roboczego grupy lokalizacyjnej produktów Microsoft z kierownictwem polskiego oddziału firmy dramat zamienia się w ponurą tragedię. Okazuje się bowiem, że choć MS Office 98 dla Mac OS jest najlepiej sprzedającym się produktem dla tej platformy na świecie, to wobec małego nasycenia polskiego rynku komputerami Macintosh firma Microsoft w żaden sposób nie może uzasadnić ekonomicznej opłacalności lokalizacji. Co więcej, zlokalizowanie Office spowodowałoby niewątpliwy wzrost sprzedaży konkurencyjnego systemu operacyjnego, a więc spadek globalnych dochodów firmy.

Lata mijają. Któregoś dnia pan Jan wracając do domu napotyka w lesie samotnego, ślepego i niemego włóczęgę. Po dłuższym czasie, z jego gestów i grymasów domyśla się tragicznej prawdy. To menedżer grupy lokalizacyjnej Microsoft. Nie mogąc znieść targających nim sprzecznych uczuć, sam się okaleczył. Kurtyna.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200