E-rząd
- Sławomir Kosieliński,
- 20.12.1999
To nie tylko hasło urzędników Unii Europejskiej albo ideologów społeczeństwa informacyjnego. To spójna wizja poprawy jakości usług w sektorze publicznym dzięki technologii informacyjnej i komunikacyjnej. To również wyzwanie dla administracji publicznej i firm teleinformatycznych, aby wspólnie przekształcić urzędy w instytucje przyjazne i szybko reagujące na potrzeby obywateli, dostępne dla nich non stop.
To nie tylko hasło urzędników Unii Europejskiej albo ideologów społeczeństwa informacyjnego. To spójna wizja poprawy jakości usług w sektorze publicznym dzięki technologii informacyjnej i komunikacyjnej. To również wyzwanie dla administracji publicznej i firm teleinformatycznych, aby wspólnie przekształcić urzędy w instytucje przyjazne i szybko reagujące na potrzeby obywateli, dostępne dla nich non stop.
Tony Blair, premier Wielkiej Brytanii, w marcu 1999 r. ogłosił program modernizacji rządu Modernising government. "Jest on żywotną częścią programu odnowy Zjednoczonego Królestwa - podkreślił. - Służby publiczne będą działać 24 godziny, 7 dni w tygodniu. W roku 2008 zaczniemy drogą elektroniczną regulować należności za zamówienia rządowe. Gdy stworzymy rządowy intranet, lepiej skoordynujemy działania wszystkich ministerstw i urzędów. Za priorytetowe uważamy zalegalizowanie podpisu elektronicznego".
Choć są to tylko niektóre propozycje, wyraźnie nadają one ton całemu programowi - w gruncie rzeczy manifestowi społeczeństwa informacyjnego i pochwale koncepcji elektronicznego rządu. Nie dziwi więc, że na listopadowej florenckiej konferencji pod hasłem: Rządy postępu w XXI wieku, poświęconej nowym technologiom, w której wzięli udział premierzy Wlk. Brytanii, Francji, Włoch, Brazylii, Niemiec i przewodniczący Komisji Europejskiej, Tony Blair mógł jako jedyny praktyk przedstawić zalety wykorzystywania przez administrację publiczną Internetu i telefonicznych centrów obsługi interesanta (Call Center) oraz chwalić przygotowanie swoich urzędników do wspomagania e-biznesu.
Rząd na każde żądanie
W koncepcji T. Blaira, która właściwie jest ucieleśnieniem wizji Jacka Cunninghama, ministra i szefa kancelarii premiera, technologie teleinformatyczne pozwolą podnieść poziom usług publicznych i lepiej poznać potrzeby obywateli i biznesu. Na ten program rząd brytyjski przeznaczył w budżecie państwa 1,7 mld funtów.
Za podstawowy problem rząd Jej Królewskiej Mości uważa zbyt wielkie zróżnicowanie poziomu informatyki w poszczególnych ministerstwach i agencjach. "W rezultacie mamy niekompatybilne systemy, które utrudniają wymianę informacji" - stwierdzają twórcy dokumentu Modernising government. Postulują więc fundamentalną zmianę w sposobie korzystania z IT w duchu zaleceń Unii Europejskiej dla elektronicznego rządu (patrz tabela).
Chcą zapewnić dostęp do informacji wszystkim obywatelom, toteż kładą nacisk na rozwój kiosków informacyjnych i telewizji interaktywnej oraz edukację internetową w szkołach (w 2002 r. wszystkie szkoły mają być podłączone łączem stałym do Internetu) i nauczanie na odległość. Bezpieczny Rządowy Intranet (GSI - Government Secure Intranet) ułatwi komunikację między resortami i usprawni działania administracji. Wymiana informacji ma podlegać ochronie danych osobowych. Notabene państwowe urzędy pocztowe zostaną wyposażone w nowoczesną infrastrukturę teleinformatyczną, by ułatwić świadczenie rządowych usług publicznych przez ich personel.
W konsekwencji usługi publiczne mają być dostępne przez 24 godziny, 7 dni w tygodniu. Przykładowo - zmiana miejsca zamieszkania będzie się dokonywała zdalnie poprzez wypełnienie formularza na stronie WWW . Tą drogą również można zasięgnąć informacji o stanie zdrowia, jeśli nie skorzystamy z telefonu do całodobowego medycznego Call Center. Małe przedsiębiorstwa uzyskają zniżkę w podatkach, jeśli będą je wnosić do skarbu państwa drogą elektroniczną. Tę formę płatności będzie się też zalecało indywidualnym podatnikom. Stanie się tak na przełomie 2000/2001 r. - w kilka godzin po wypełnieniu elektronicznych formularzy podatkowych, system skarbowy będzie przysyłał potwierdzenie i ewentualnie zwracał nadwyżkę zapłaconych podatków.
Aby wizja ta spełniła się w wieku informacji, brytyjscy politycy chcą mieć jednolite standardy w informatyce rządowej. Rozwój elektronicznego biznesu i biurokracji wymaga także prawnego umocowania podpisu elektronicznego. Następnie wdrożenie technologii kart chipowych, które z powodzeniem połączą podpis elektroniczny i karty płatnicze, ułatwi realizację celu, aby w 2002 r. 25% płatności za zamówienia publiczne było realizowanych elektronicznie; w 2005 r. - już 50%; zaś w 2008 r. - 100%.
Rząd Tony'ego Blaira jest świadom, że ICT zmieniają się błyskawicznie i trudno powiedzieć, czy w roku 2008 sprawdzą się dzisiejsze kalkulacje. Aby jednak pomóc losowi, rząd brytyjski prowadzi bardzo aktywną politykę sieciową - używa poczty elektronicznej i stron WWW do propagowania idei modernizacji rządu i tą drogą wpływa na nastroje wyborców.
Gdy słuchałem wystąpienia Jacka Cunninghama na majowej konferencji firmy Lotus w Brukseli, której oprogramowanie dominuje w brytyjskiej administracji, jej uczestnicy powątpiewali, czy ten angielski dżentelmen zbytnio się nie zagalopował w swojej wizji rządu na każde żądanie - the government-on-demand. Teraz jestem przekonany, iż ten program stanie się inspiracją dla innych krajów Unii Europejskiej. Amerykańskie doświadczenia posłużą zaś jedynie do poprawy konkurencyjności przedsiębiorstw na rynku elektronicznym. Dlaczego?
Chociaż można powątpiewać w szybką realizację idei elektronicznego rządu w Polsce, to należy docenić wysiłki niektórych samorządów (np. Gdańska, Szczecina, Łodzi czy Ostrowa Wielkopolskiego), które - inwestując w serwisy internetowe - traktują je jako równoprawne źródło informacji dla mieszkańców i inwestorów oraz demokratyczne forum dyskusyjne. Inne zadania elektronicznego rządu postulowane przez Unię Europejską, np. składanie podań i wniosków poprzez e-mail lub WWW, być może stanie się wkrótce codziennością, gdy wejdzie w życie ustawa o podpisie elektronicznym.
Warto jednak zwrócić uwagę, że formalnie polskie prawo dopuszcza możliwość załatwiania spraw drogą elektroniczną. Wystarczy uważnie zapoznać się z... instrukcją kancelaryjną dla właściwych szczebli administracji samorządowej i rządowej. Jest to wprowadzenie rozwiązań elektronicznego rządu kuchennymi drzwiami, gdyż instrukcja, czyli rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, jest aktem niższego rzędu. Jeśli jednak urzędnik wciąż odmawia nam przyjęcia pisma drogą elektroniczną, to łamie przepisy.
Znajomość instrukcji kancelaryjnej jest niezbędna firmom teleinformatycznym, które myślą o wygraniu przetargów w sektorze publicznym. Znajdziemy tam rozdział zatytułowany "Wykorzystanie informatyki w czynnościach kancelaryjnych". Instrukcja zaleca wykorzystanie informatyki w celu przyjmowania i wysyłania korespondencji za pośrednictwem wydzielonej poczty elektronicznej zarówno wewnątrz urzędu, jak i w kontaktach z innymi instytucjami i osobami prywatnymi. Zezwala na prowadzenie wszelkich rejestrów dotyczących obiegu dokumentów i na udostępnianie upoważnionym pracownikom oprogramowania, baz danych np. statystycznych, ewidencji prawa miejscowego czy też baz danych o regionie. Słowem, z punktu widzenia informatyka jest najważniejszym dokumentem w urzędzie, bo jest podstawą prawną jego działalności.
MSWiA zaleca, by "procesy informatyzacji w urzędach administracji zespolonej" powierzać osobie z wykształceniem informatycznym. W praktyce informatycy na tych stanowiskach są raczej rzadkością. Poważniejszym ograniczeniem dla urzędów - znowu w praktyce obchodzonym - jest wymóg, żeby korzystać z Internetu na komputerach nie podłączonych do wewnętrznej sieci informatycznej. Tak instrukcja ignoruje istnienie programowych metod zabezpieczania się przed atakami hakerów i stawia pod znakiem zapytania, czy sieci komputerowe w urzędach wspomnianych miast działają legalnie, skoro tam prawie z każdego stanowiska można korzystać z Internetu?