W imię wyższych celów

Bezwzględnie wymagamy od przedsiębiorstw, aby miały misję, aby wiedziały po co są w naszym otoczeniu. A czy my, jako społeczeństwo, mamy jakąś misję, dla której trwamy i organizujemy się w państwo?

Bezwzględnie wymagamy od przedsiębiorstw, aby miały misję, aby wiedziały po co są w naszym otoczeniu. A czy my, jako społeczeństwo, mamy jakąś misję, dla której trwamy i organizujemy się w państwo?

Z wolnym rynkiem jest ten kłopot, że instancją ostateczną w rachunku ekonomicznym są konsumenci. Oni szachują przedsiębiorstwa, dokonując mniej lub bardziej racjonalnych wyborów w sklepach. Częściej mniej niż bardziej. Wielu lekarzy wręcz twierdzi, że ich decyzje są po prostu głupie, bo wymierzone w ich własne zdrowie i bezpieczeństwo. A jednak nie zadaniem biznesmenów jest pouczanie ludzi. Nie jest to także zadaniem rządu, władz gospodarczych czy administracyjnych kraju.

Ta zasada obowiązuje nie tylko w indywidualnej konsumpcji i dziedzinie zdrowia, ale w każdym innym obszarze potrzeb, zaspokajania ich i w stosunku do różnego rodzaju klientów: indywidualnych, zbiorowych, korporacyjnych, administracyjnych. Konsumenci są suwerenni. Można im próbować coś wyperswadować, ale do niczego nie można ich przymusić (i to mimo doskonalenia technik manipulacyjnych). W ten sposób realizuje się też podstawowe ludzkie prawo - prawo do wolności. Klienci wydają swoje pieniądze według uznania, a nie pod dyktatem nadrzędnych dyrektyw czy odgórnie preferowanych wartości. Państwo wolnego rynku jest nie tyle państwem obywateli, ile państwem - stróżem konsumujących.

Dzisiaj jesteśmy tym zachwyceni. Ale obawiam się, że to powierzchowne uczucie, iż to tylko odreagowanie długich lat konsumpcyjnego postu, że jeszcze chwilę, a zabraknie nam jakiegoś głębszego umotywowania do budowania życia zbiorowego. Przecież tak naprawdę nie ma istotnego powodu, dla którego mielibyśmy być skłonni do przedkładania dobra wspólnego nad interes prywatny, ponieważ dobro publiczne w państwie wolnego rynku jest definiowane przez nasze dobro jako konsumentów. A więc w każdym rozumowaniu prędzej czy później dojdziemy do wniosku, że trzeba zabiegać o swoje sprawy, a reszta sama się ułoży. No tak, ale dlaczego się nie układa? Dlaczego tak często, obserwując życie publiczne, używamy słowa "prywata", słowa o pejoratywnym wydźwięku? Czyżby jednak ludzie potrzebowali jeszcze innej motywacji do pracy, do samostanowienia - obok budowania własnej kariery i pozycji społecznej - aby stanowić społeczeństwo, wspólnotę?

Dzisiaj doszło do pewnego absurdu. Otóż przez całe dziesięciolecia - może ponad setkę lat, sięgając do romantyzmu - Polacy żyli w przekonaniu, że prywatny i rodzinny wymiar ich życia jest w pewnej istotnej części służebny wobec realizacji najpierw idei suwerenności narodu, następnie niezawisłości państwa, a potem - w czasach już nam współczesnych - idei wolności i upodmiotowienia społeczeństwa. Ten ogólniejszy cel życia i pracy był zawsze bardzo wyraźny. Nawet gdy ponosiliśmy porażki w jego realizacji - a najczęściej tak właśnie było - to wcale one nie umniejszały ani idei, ani wartości indywidualnego losu. Dzisiaj indywidualny los jest ponad wszystko, a nauka, praca, inna aktywność są podporządkowane wyłącznie idei samospełnienia, kariery albo po prostu zadowolenia. Nie mamy ponadczasowej i ponadindywidualnej misji, nie uczestniczymy w żadnej historii. Jesteśmy tu i teraz, i tylko dla nas. Ale przecież ktoś musi mieć misję. Jeśli nie obywatel i nie państwo, to kto?

Otóż misję ma przedsiębiorstwo. Wszyscy specjaliści od zarządzania trąbią, że firma bez misji nie przetrwa, nie zostanie zaakceptowana przez środowisko społeczne, nie zyska lojalności pracowników, nie zostanie doceniona przez klientów. Firma ma nie tylko dostarczać produkty i usługi, lecz jej istnienie musi mieć wyższy sens. Firma ma odgrywać rolę społeczną, rolę ośrodka, wokół którego organizuje się aktywność lokalnej - albo i globalnej - społeczności.

A więc to już tak będzie? Nie naród, nie społeczeństwo, nie człowiek, lecz przedsiębiorstwo będzie nas porywać do wyższych celów? Czy aż tak udało nam się zhumanizować przedsiębiorstwa, czy też aż tak nisko upadliśmy?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200