Załzawione oczy monopolisty

Nie bardzo rozumiem, jak się to dzieje, ale za każdym razem, kiedy odwiedzam Polskę, udaje mi się być przytomnym w trakcie ważnych wydarzeń historycznych. W tym przypadku w listopadzie odbył się maraton podatkowy w Sejmie, w czasie którego zapomniano jednak przedyskutować podstawowy parametr finansowy, tj. wysokości progów. Jednakże od czasu, gdy kontraktowy jeszcze Sejm miał problemy z obliczaniem liczebności większości głosujących dla liczb parzystych oraz nieparzystych, nie mam złudzeń, że matematyka stosowana na poziomie szkoły podstawowej nie jest mocną stroną przedstawicieli naszego narodu.

Nie bardzo rozumiem, jak się to dzieje, ale za każdym razem, kiedy odwiedzam Polskę, udaje mi się być przytomnym w trakcie ważnych wydarzeń historycznych. W tym przypadku w listopadzie odbył się maraton podatkowy w Sejmie, w czasie którego zapomniano jednak przedyskutować podstawowy parametr finansowy, tj. wysokości progów. Jednakże od czasu, gdy kontraktowy jeszcze Sejm miał problemy z obliczaniem liczebności większości głosujących dla liczb parzystych oraz nieparzystych, nie mam złudzeń, że matematyka stosowana na poziomie szkoły podstawowej nie jest mocną stroną przedstawicieli naszego narodu.

Tak naprawdę jednak, gdzieś na drugiej lub dalszej stronie gazet, pojawiła się w tym samym czasie ważna informacja, że TP SA wprowadza nowy rodzaj dostępu do Internetu. Bez cienia wątpliwości jest to informacja bardziej dla Polski znacząca niż wynik przepychanek sejmowych koalicji albo też uzasadnienie przed wyrokiem w sprawie monopolu firmy Microsoft. O komentarz do tego ostatniego dopytywali się mnie natarczywie dziennikarze, korzystając z poczty elektronicznej. Aby jednak w Polsce można było skutecznie działać w ramach nowego paradygmatu sieciowego, po pierwsze trzeba mieć dostęp.

Muszę się przyznać, że pierwsze dni w Warszawie były dla mnie strasznie denerwujące. Z powodu różnicy czasu przybywający z Hameryki budzi się później niż zwykle (w moim przypadku o 8.00 zamiast o 5.00 rano). To niewielkie przesunięcie momentu pierwszego, porannego sprawdzania poczty elektronicznej jest doświadczeniem mocno frustrującym. O ile bowiem o godzinie 7.00 rano darmowy numer dostępowy TP SA pozwala uzyskać połączenie już za drugą, trzecią próbą, o tyle po ósmej należy uzbroić się w cierpliwość. Po południu zaś, a w szczególności po godzinie 10.00 wieczorem, gdy połączenia telefoniczne są tańsze, o dostępie nawet nie należy marzyć.

Na szczęście mam jeszcze kilku znajomych w Warszawie i dostałem prywatny numer dostępowy (dziękuję, Januszu!). Życie stało się znowu normalne. Zrozumiałem też, dlaczego moi przyjaciele i znajomi z takim opóźnieniem odpowiadają na listy. Współczuję przeżyć...

Jednakże nowa usługa TP SA, sama w sobie nie będąca żadną rewelacją, wnosi - jak sądzę - nowy element do sprawy. Cena 999 zł za instalację oraz 160 zł opłaty miesięcznej za całodobowy dostęp do Internetu za pomocą modemu klienta jest w polskiej sytuacji złym żartem monopolisty. W kraju, gdzie średnie dochody ludności są kilkakrotnie niższe niż za oceanem, oferowanie cen amerykańskich lub nawet wyższych jest zachowaniem nierozsądnym i krótkowzrocznym. Tak zwany DSL (Digital Subscriber Line, czyli połączenie cyfrowe z pasmem download ponad 1 Mb/s po zwykłym drucie telefonicznym) kosztuje w USA ok. 45 USD miesięcznie, a zainstalowanie - ok. 250 USD. Proszę zwrócić uwagę na szybkość - wielokrotnie większą niż normalnego modemu.

Wydaje mi się, że działanie TP SA to nic innego, jak pierwsze objawy strachu monopolisty. Strachu przed kablowym dostępem do Internetu, który zaczyna stawać się coraz bardziej popularny. Tak jak telefony komórkowe pozwoliły na przeskok co najmniej jednej epoki telekomunikacyjnej, tak wykorzystanie istniejącej sieci kabli koncentrycznych zniesie ponury monopol dostępowy telefonii.

W oczach monopolisty pojawił się ewidentny strach. Kto go wykorzysta?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200