0:1 do przerwy

Strona rządowa uzyskała przewagę w procesie przeciwko Microsoftowi. Sędzia orzekł, że firma kierowana przez Billa Gatesa jest monopolistą i szkodzi rozwojowi przemysłu komputerowego.

Strona rządowa uzyskała przewagę w procesie przeciwko Microsoftowi. Sędzia orzekł, że firma kierowana przez Billa Gatesa jest monopolistą i szkodzi rozwojowi przemysłu komputerowego.

O tym, że Microsoft jest monopolistą na rynku systemów operacyjnych dla komputerów PC, wie każdy użytkownik. Windows pracuje na ok. 90% komputerów na świecie. Ważniejsze w orzeczeniu sędziego rozstrzygającego w sporze między amerykańskim rządem a największą firmą programistyczną jest stwierdzenie, że monopol Microsoftu godzi w prawa konsumentów i hamuje rozwój przemysłu informatycznego. Te kwestie będą miały zasadnicze znaczenie dla ostatecznego werdyktu.

Gorzkie słowa sędziego

Zaskoczeniem dla obserwatorów procesu wszczętego ponad rok temu na wniosek Departamentu Sprawiedliwości i 19 stanów USA był surowy ton orzeczenia sędziego Thomasa Penfielda Jacksona. Po zapoznaniu się z materiałem dowodowym sędzia jednoznacznie przychylił się do argumentów strony skarżącej.

W obszernym dokumencie Jackson scharakteryzował monopol Microsoftu. Windows ma przytłaczający udział w rynku systemów operacyjnych dla komputerów PC. Gwarancją tej dominacji jest bardzo wysoka "bariera wejścia" - każda firma, która chciałaby podjąć rywalizację z Microsoftem, musi ponieść ogromne koszty, co skazuje przedsięwzięcie na porażkę. Wskutek tego klienci pozbawieni są innej komercyjnej oferty.

Kluczowym elementem orzeczenia są fragmenty dotyczące wykorzystywania przez Microsoft dominującej pozycji na rynku ze szkodą dla klientów. Sędzia nie powiedział jednoznacznie, że firma zawyża ceny produktów. Jednak jego zdaniem, brak konkurencji daje Microsoftowi przywilej ustalania cen, bez obawy o utratę klientów.

Za działanie ze szkodą dla praw konsumenckich, szczególnie chronionych przez amerykański system prawny, sędzia Jackson uznał połączenie przeglądarki Internet Explorer z Windows. Tą drogą Microsoft miał przeszkodzić popularyzacji konkurencyjnej przeglądarki Netscape Navigator. "Działania podjęte przeciwko firmie Netscape opóźniły szeroką akceptację technologii Java" - czytamy w orzeczeniu.

Thomas Jackson w podsumowaniu napisał, że działania Microsoftu dotyczą każdej firmy, a producent Windows niejednokrotnie dowiódł, że gotów jest użyć siły, by stłumić konkurencję.

"Toczące się postępowanie musi udzielić odpowiedzi na pytanie: czy odnosząca sukcesy firma może w świetle prawa ulepszać swoje produkty, oferując klientom coraz więcej możliwości? Tak czynił Microsoft, rozwijając kolejne wersje Windows z wbudowaną obsługą Internetu" - powiedział Bill Gates, współzałożyciel i prezes Microsoftu. Powtórzył argumenty swoich prawników, że firma działa na bardzo konkurencyjnym rynku, gdzie nikt nie może być pewien swojej pozycji.

Długa droga sprawiedliwości

Orzeczenie sędziego nie jest ostatecznym werdyktem, co podkreślał Bill Gates. Pokazuje jednak, że sędzia skłania się ku racjom strony rządowej.

Zgodnie z procedurą, kolejnym etapem procesu będą wyjaśnienia składane przez strony. Najprawdopodobniej dopiero wiosną znane będzie ostateczne stanowisko sędziego. Jeśli strony nie zdecydują się na zawarcie ugody, Thomas Jackson wyda wyrok. Eksperci są pewni, że jeśli byłby on niekorzystny dla koncernu Billa Gatesa, Microsoft wystąpi o apelację. Prawdopodobne jest więc, że najgłośniejszy proces gospodarczy ostatnich lat znajdzie finał w Sądzie Najwyższym.

Nie ma róży bez kolców

Nie jest jasne, jaki wyrok zadowalałby Departament Sprawiedliwości. Prawnicy rządowi odmawiają komentarzy, jakie sankcje powinny być nałożone na Microsoft. Na ten temat spekuluje natomiast od miesięcy amerykańska prasa.

Pisze się m.in. o podziale Microsoftu na dwie firmy - zajmującą się systemami operacyjnymi i niezależną od niej spółkę rozwijającą wyłącznie aplikacje. Inny pomysł to utworzenie kilku rywalizujących ze sobą firm, z których każda w równym stopniu dziedziczyłaby spuściznę Microsoftu. Time Magazine zwraca jednak uwagę, że łączna wartość akcji "podzielonego" Microsoftu może szybko przewyższyć obecną wartość firmy. Nie zapobiegłoby to narodzinom kolejnych monopolistów. Nie wyklucza się też sytuacji, że za cenę jedności Microsoft zostanie zmuszony do udostępniania konkurentom kodów źródłowych Windows, dzielenia się wszystkimi interfejsami programistycznymi itd. New York Times przestrzega z kolei, że mogłoby to doprowadzić do powstania wielu różniących się wersji systemu operacyjnego Windows, co z pewnością nie leży w interesie klientów.

Koniec ochrony?

Jednym z najczęściej przywoływanych argumentów stronników Microsoftu jest twierdzenie, że do przemysłu informatycznego, a zwłaszcza do produkcji oprogramowania, nie można stosować tych samych kryteriów w postępowaniu antymonopolowym, co w tradycyjnych gałęziach gospodarki. Nie przekonało to sędziego Jacksona. Amerykańscy komentatorzy obawiają się, że niekorzystny dla Microsoftu obrót sprawy może posłużyć w przyszłości za precedens usprawiedliwiający ingerencje rządu w przemyśle nowoczesnych technologii. "Nikt nie chce, żeby Microsoft kontrolował przemysł, ale nikt także nie chce, żeby robił to rząd" - komentuje Esther Dyson.

Sformułowania zawarte w orzeczeniu zdziwiły nawet niektórych przeciwników Microsoftu. Nie wszystkim podoba się, że sędzia sam ocenia pracę programistów. T. Jackson wyraził bowiem opinię, że dołączenie Internet Explorera do Windows 98 spowodowało błędy i naraziło na szwank bezpieczeństwo i stabilność systemu. Time Magazine przestrzega, że orzeczenie może zachęcić setki małych firm do wytoczenia spraw przeciwko Microsoftowi.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200