Nie ma za co

W serialu obyczajowym Wieści z terenu autorstwa Piotra Schmidta jeden z odcinków zatytułowany był Podziękowanie. Niestety, nie podam numeru Computerworlda, w którym się on ukazał, albowiem zrobił mi się lekki galimatias w archiwum gazety i za żadne skarby nie potrafię dotrzeć do wiarygodnej informacji.

W serialu obyczajowym Wieści z terenu autorstwa Piotra Schmidta jeden z odcinków zatytułowany był Podziękowanie. Niestety, nie podam numeru Computerworlda, w którym się on ukazał, albowiem zrobił mi się lekki galimatias w archiwum gazety i za żadne skarby nie potrafię dotrzeć do wiarygodnej informacji.

Metodą dedukcji doszedłem, iż był to prawdopodobnie nr 28/99. Mniejsza zresztą o numerację, bo nie ona w tym wypadku jest najważniejsza. Otóż w odcinku tym autor opisuje uciążliwości instalacyjne oprogramowania, które sadowione na każdym komputerze z osobna ciągle zadaje te same, nudne pytania. Myślę, że nie ma co popadać w nerwowe nastroje. I tak jest jeszcze nieźle... do czasu, gdy nie wymyślą naprawdę inteligentnych wersji instalacyjnych. Dlaczego? Wiadomo jak z inteligencją jest. Nie znosi działań pozbawionych głębszych kontekstów. Człowiek nigdy przecież nie będzie wykonywał czynności, których głębszego sensu nie pozna.

Przypomnijmy sobie, jak nieraz trzeba pracownikom tłumaczyć, przekonywać, perswadować na różne sposoby, aby wykonali wreszcie jakąś robotę, która jest dla nich nowością lub nie bardzo znajdują jej cel. Trzeba tak czynić, bo człowiek swój rozum ma i nie będzie robił czegokolwiek, tylko dlatego że ktoś inny tego chce. Inteligentny program instalacyjny, jeśli byłby rzeczywiście w tę cechę wyposażony, zachowywałby się tak samo. Uruchamiamy setup, a ten zamiast zabrać się do działania, od razu na wstępie zadaje pytanie: "A po co?". My odpowiadamy, że taka jest potrzeba, bo dobro firmy tego wymaga i ludzie chcą go używać. Jeśli argumenty za słabe, można użyć starych, nieraz wypróbowanych haseł: ojczyzna, wolność, równość, dobrobyt, partia, Lenin (oj, tu chyba za bardzo się rozpędziłem, chociaż zależy czyjego autorstwa byłby program).

Powiedzmy, że wreszcie dał się przekonać. Niestety, na krótko. Następne czyhające pytanie: "A w jakim folderze?". Decydujemy się na domyślny, jak zwykle. Program, niestety, nie jest do końca usatysfakcjonowany: "Dlaczego akurat w tym?" - częstuje nas z miejsca pytaniem. "A dlaczego nie?" - odpowiadamy pytaniem na pytanie. "Bo myślałem, że może w jakimś lepszym..." - riposta nadchodzi błyskawicznie.

Zastanawiamy się, co może znaczyć lepszy lub gorszy folder. W końcu foldery to nie dzielnice mieszkaniowe, choć z punktu widzenia programu owszem. Przyjdzie mu tam przecież spędzić całe życie. Zaczynamy współczuć programowi i personifikować jego potrzeby. W ten sposób mija połowa dniówki, a efektu żadnego. Równie dobrze można było uciąć sobie pogawędkę z Kasią - prawdopodobnie zaowocowałaby lepszym skutkiem. Czy nadal jesteście Państwo zwolennikami inteligentnego software'u? A może jednak wolicie tradycyjne wersje - mało inteligentne, nie filozofujące, za to skuteczne?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200