Komputery zamiast edukacji?

Różne ważne gremia, zajmujące się debatowaniem nad strategią rozwoju naszego kraju, powtarzają do znudzenia, że w dobie gospodarki elektronicznej i społeczeństwa informacyjnego najważniejsza jest edukacja młodego pokolenia.

Różne ważne gremia, zajmujące się debatowaniem nad strategią rozwoju naszego kraju, powtarzają do znudzenia, że w dobie gospodarki elektronicznej i społeczeństwa informacyjnego najważniejsza jest edukacja młodego pokolenia.

Niewątpliwie mają rację. Rzeczywiście Internet i generalnie ułatwiony dostęp do baz danych zwielokrotniły znaczenie wiedzy, bo teraz może być ona wreszcie wykorzystana. Wcześniej, gdy techniki komunikacyjne były uboższe, zawodne, mało upowszechnione, zasoby wiedzy spoczywały w różnych materialnych i niematerialnych skarbnicach, i choć większość ludzi miała świadomość ich wartości, to możliwość włączenia tychże zasobów w proces kształtowania świata była skromna. Dzisiaj dostęp do wiedzy jeszcze nie jest optymalny - zresztą trudno sobie wyobrazić co to znaczy "optymalny" - ale już na tyle szeroki, że ta wiedza może pracować na rzecz rozwoju społeczeństwa. Ale dostęp to nie wszystko. Potrzebny jest jeszcze człowiek zdolny do ogarnięcia tej wiedzy i jej twórczego przetwarzania, czyli człowiek odpowiednio ukształtowany kulturowo, otwarty na wiedzę, ceniący ją i wyposażony w stosowny warsztat intelektualny, a także człowiek o spójnym i ugruntowanym systemie wartości. Jak wiadomo każda wiedza może być użyta ku ogólnemu - i konkretnemu - pożytkowi lub na zgubę drugiego człowieka, a nawet siebie samego. Nie widzę innego zabezpieczenia przed nieodpowiednim użyciem wiedzy niż umiejętność odróżniania dobra od zła i chęć budowania, a nie niszczenia. A zatem od systemu edukacyjnego i oświatowego należałoby oczekiwać przede wszystkim etycznego i kulturowego formowania człowieka, tak aby posiadł tę umiejętność, zaznajomienia go z doświadczeniami poprzednich pokoleń, tak by były dla niego wiążące, i wyposażenia w narzędzia do logicznego i twórczego myślenia, tak aby umiał to dziedzictwo wykorzystać w oryginalny, tylko sobie właściwy sposób. Jest to model edukacji, który szanuje przeszłość, nie odżegnuje się od innowacyjności, na równi traktuje i indywidualizm, i chęć kontynuacji wspólnych tradycji.

Tymczasem na posiedzeniach tychże szacownych gremiów ds. strategii budowania gospodarki elektronicznej i społeczeństwa innowacyjnego w ogóle nie mówi się o tym, jak zbudować taki sposób nauczania i jaką nadać zawartość programom edukacyjnym, aby w młodym człowieku zbudować potencjał i umiejętności do korzystania ze światowych zasobów wiedzy. Za to ciągle mówi się o komputerach i dostępie do Internetu. Stanowczo za dużo się o tym mówi. Wyposażenie szkół w sprzęt zupełnie niczego nie załatwia w dziedzinie kształcenia. Jest to rzucanie ziarna na nie zaoraną ziemię. Ono nie wzejdzie. Nasze szkolnictwo traktuje komputery jak bardziej inteligentne maszyny do pisania czy liczydła, jak narzędzia. To byłoby nawet dobrze, gdyby traktowano je jako narzędzia do zdobycia i zagospodarowania tejże wiedzy, o której tutaj piszę. Ale tak nie jest. Ta wiedza z punktu widzenia zdecydowanej większości nauczycieli nie jest celem, który chcą pokazywać młodzieży. Oni też myślą tradycyjnie. Mają swoje podręczniki i uważają je za wystarczające. Komputer zatem staje się w ich oczach jedynie narzędziem do atrakcyjnej prezentacji albo przesyłania listów lub po prostu symbolem awansu cywilizacyjnego.

Można się oburzać na te moje wywody, przywołując zapóźnienie szkół wiejskich czy małomiasteczkowych w dostępie do nowoczesnych technologii. Że każdy kolejny komputer - bez względu na to, jak wykorzystywany - przybliża ich do standardów cywilizowanego świata. Że należy docenić wszystkie działania na rzecz pracowni internetowych czy komputerowych. Doceniam. Będę się jednak upierać, że komputery niczego w dziedzinie edukacji nie załatwią, jeżeli będą ich używać nieodpowiednio przygotowani uczniowie i studenci. Będę się też upierać, że znacznie łatwiej kupić komputery i uzyskać dostęp do Internetu nawet w najbiedniejszych gminach niż odpowiednio wychować dzieci. Naprawdę znacznie kosztowniejsze są inwestycje w nauczycieli, pomoce naukowe, godziwe warunki do nauki, boiska i sale gimnastyczne, środowisko kulturalne i rodziców, którzy mogliby być autorytetem. Komputer jednak jest bardziej przekonywającą inwestycją: widać migający ekran i zafascynowanych uczniów.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200