m=e2

Jak można było w ciągu, powiedzmy, ostatnich trzech miesięcy, zrobić dobry biznes na informatyce? Sprzedawać sprzęt? Nie, ten rynek jest powoli opanowywany przez największych światowych dostawców. Tworzyć oprogramowanie? Owszem, ale to bardzo trudne, a poza tym przeciętny projekt trwa znacznie dłużej niż trzy miesiące. Integrować platformy i aplikacje? Pewnie coś można było na tym zarobić, ale w oczekiwaniu na premierę Windows 2000 firmy ograniczyły inwestycje. Otworzyć sklep internetowy? Znakomity pomysł, choć pewnie nie wszyscy wiedzą, że przedsięwzięcia internetowe mogą przez długie miesiące przynosić straty i trzeba mieć niemały kapitał, żeby przetrzymać ten okres.

Jak można było w ciągu, powiedzmy, ostatnich trzech miesięcy, zrobić dobry biznes na informatyce? Sprzedawać sprzęt? Nie, ten rynek jest powoli opanowywany przez największych światowych dostawców. Tworzyć oprogramowanie? Owszem, ale to bardzo trudne, a poza tym przeciętny projekt trwa znacznie dłużej niż trzy miesiące. Integrować platformy i aplikacje? Pewnie coś można było na tym zarobić, ale w oczekiwaniu na premierę Windows 2000 firmy ograniczyły inwestycje. Otworzyć sklep internetowy? Znakomity pomysł, choć pewnie nie wszyscy wiedzą, że przedsięwzięcia internetowe mogą przez długie miesiące przynosić straty i trzeba mieć niemały kapitał, żeby przetrzymać ten okres.

Aby zarobić naprawdę wielkie pieniądze na informatyce, nie trzeba było mieć żadnej wiedzy informatycznej. Nie trzeba było nawet włączać komputera. Trzeba było udać się do najbliższego biura maklerskiego, złożyć zlecenie zakupu dużej ilości akcji z sektora IT. Potem należało spokojnie poczekać kilka miesięcy, a teraz można - rozparłszy się w fotelu - przeliczać zyski. Jedną akcję Optimusa można było w połowie grudnia ub.r. kupić za ok. 65 zł. W połowie marca tego roku taka akcja jest warta 330 zł. Daje to prawie 400% zysku. Nieco gorzej można było zarobić na ComputerLandzie - ok. 170% zysku. Nawet akcje Prokomu, pomimo fatalnej prasy i atmosfery podejrzeń wokół firmy, przyniosły niecałe 150% zysku.

Wymienione firmy, a także wiele innych przedsiębiorstw z branży IT notowanych na warszawskiej giełdzie, mają konkretne osiągnięcia na polskim rynku informatycznym. Na przykład dane statystyczne przytoczone w tym felietonie pochodzą ze znakomitych stron giełdowych witryny Onet.pl, będącej własnością Optimusa. Ale nie same osiągnięcia firm internetowych są powodem takiego wzrostu cen ich akcji. Szaleństwo zakupów na polskiej giełdzie jest jeszcze echem takich samych nastrojów, jakie pół roku wcześniej gościły na giełdach amerykańskich. Dziś zapał inwestorów zza oceanu osłabł, co w CW nr 11/2000 komentuje Kuba Tatarkiewicz.

Przysłowie mówi, że historia powtarza się albo jako farsa, albo jako tragedia. Wygląda na to, że w Polsce zakupy spółek internetowych przyjęły rozmiary karykaturalne, czego przykładem jest kariera spółek Boryszew (producenta niskobudżetowego trunku pod nazwą Borygo) i Yawal (producenta materiałów budowlanych). Firmy te ogłosiły zamiar zajęcia się działalnością internetową i natychmiast kurs ich akcji wzrósł. Żeby było pikantniej, prezes jednej ze spółek krótko przed ogłoszeniem kupił akcje swojego przedsiębiorstwa i nieźle na nich zarobił.

Nieważne, czy hossa jest rzeczywista, czy jedynie "psychologiczna". Pieniądze, które można na niej zarobić, są rzeczywiste. Równanie e=mc2, które symbolicznie przyświeca epoce atomu, dziś zostałoby zmodyfikowane na potrzeby Nowej Ekonomii. Współczesny wzór na bombę (z pieniędzmi) brzmi: m=e2, gdzie "m" (jak money) to kasa, a "e" to przedrostek oznaczający wszystko, co elektroniczne. Do kwadratu, żeby być elektronicznym w dwójnasób.

Myślę jednak, że za wcześnie, aby ogłaszać nadejście Nowej Ekonomii również u nas. Hossa giełdowa to trochę za mało. Potrzebne są jeszcze inne wyznaczniki: przeprofilowanie rynku pracy, pojawienie się kapitału wysokiego ryzyka, wzmocnienie instytucji edukacyjnych i rozpowszechnienie dostępu do komputerów i Internetu na około połowy społeczeństwa.

PS Dziękuję wszystkim, którzy odpowiedzieli na moją prośbę z felietonu Opowieści zza klawiatury i przysłali mi historie do śmiechu albo do zadumy. Dam znać, kiedy złożę zbiorek i ktoś zgodzi się go wydać.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200