Interesy z klientem

Klient w gospodarce elektronicznej ma na sprzedaż niezwykle wartościowe dobro, dotąd zupełnie niekomercyjne, mianowicie informacje o sobie samym jako kliencie.

Dotychczasowe praktyki marketingowe, polegające na zbieraniu informacji o klientach na podsta- wie ich bezinteresownego przyzwolenia, dobiegają końca. Klienci są już zdegustowani takimi działaniami, traktując je jako nieuprawnioną ingerencję w swoją prywatność czy generalnie w swoje życie. Odmawiają współpracy. Ale nie zawsze i nie bezwarunkowo: klienci - świadomi, jak korzystne dla producentów i handlowców są udostępniane przez nich informacje - też już chcą coś z tego mieć, też chcą partycypować w zysku, jaki przynoszą dostawcom dóbr i usług. A co na to owi dostawcy? Otóż, jeśli dostawca działa w Internecie i prowadzi biznes zgodnie z duchem Nowej Ekonomii, to mówi: ależ oczywiście, za informacje o sobie też należy się korzyść, a nawet nie mamy nic przeciwko temu, aby klienci handlowali tymi samymi informacjami o sobie z innymi dostawcami, nawet z naszymi konkurentami. Heretycy biznesowi? Samobójcy?

Nic podobnego. Jest to bardzo racjonalne zachowanie. Wiadomo że zbudowanie biznesu w Internecie wymaga całkowitej zmiany zawartości baz danych o klientach, wzbogacenia już istniejących informacji oraz dostarczenia takich, którymi wcześniej w ogóle się nie interesowano. Na razie robi się to, żądając ich od klienta odwiedzającego daną stronę. Im częściej klienci serfują po Internecie, im więcej za jego pośrednictwem załatwiają spraw, tym częściej muszą odpowiadać zazwyczaj na te same pytania. Jeszcze trochę i będą tak rozsierdzeni tą powinnością, że ich samopoczucie może stać się barierą rozwoju gospodarki elektronicznej. Z punktu widzenia firm prowadzących biznes w Internecie ważniejsze jest rozbudowywanie rynku elektronicznego i przyzwyczajanie do niego klientów niż egoistyczne separowanie własnych klientów od innych dostawców. Miejsce praktyk wrogich innym dostawcom zajmują w Nowej Ekonomii tzw. programy lojalnościowe, przywiązujące klientów np. do danej witryny. Ale chodzi o coś jeszcze ciekawszego.

W rozumieniu uczestników Nowej Ekonomii korzyść klienta z powodu udostępnienia swojej charakterystyki nie polega tylko na tym, że będzie przed innymi zawiadamiany o promocjach albo otrzyma bonusy czy gadżet reklamowy. To za mało. Od dostawcy, któremu ujawnił swoje dane, powinien otrzymać użyteczną informację zwrotną, którą będzie mógł sprzedać na rynku internetowym. Że to ma sens, można się łatwo przekonać, prosząc Amazon.com o wykazanie, co u nich do tej pory kupiliśmy. Otrzymamy odpowiedź, ale informacja jest w takiej formie, że jest całkowicie bezużyteczna z punktu widzenia jej dalszego wykorzystania. Chodzi o to, by ta odpowiedź była w takiej formie, aby dało się ją sprzedać innym zainteresowanym.

Dzisiaj jest tak, że klient rejestruje się na stronie, wpisuje swoje dane i decyduje, czy mogą być one później komuś użyczone. I traci kontrolę nad zastosowaniem tych informacji, rządzi nimi dostawca. Tymczasem chodzi o to, aby przywrócić klientowi władzę i nad swoimi danymi jako wartościami handlowymi, i nad procesem kupowania. Klient, który otrzymałby informacje zwrotną o sobie, o tym, jakim był czy jest klientem, poza sprzedażą ją innym, mógłby jej również używać jako argumentu do negocjacji cenowych i budowania swojej reputacji jako nabywcy. Byłyby to referencje klienta. W Nowej Ekonomii referencje klienta będą taką samą normą, jak dzisiaj referencje dostawcy. Bowiem w tej koncepcji gospodarowania klient i dostawca rozmawiają jak równy z równym.

Internet jest dla badacza rynku tym, czym aparat USG dla lekarza. USG umożliwia badanie mózgu bez otwierania czaszki. Internet umożliwia obserwację zachowania klienta podczas wirtualnych zakupów w czasie rzeczywistym. Firmy internetowe już obecne na rynku, np. Amazon.com, budują swoją strategię, znając wzory poruszania się klientów w Internecie. Firmy startujące muszą tę wiedzę kupić. Mogą ją kupić od innych firm, od badaczy rynku albo od samych klientów. Klienci już wiedzą, że ich profil jest cenny. Dlaczego nie mieliby sprzedawać go samodzielnie? Rynek zostałby wówczas całkowicie wykreowany przez żądania klientów.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200