Przegląd prasy zagranicznej

Refleksje akademickie

Ceny akcji spółek internetowych rosną. Kolejne spółki powstają w oszałamiającym tempie i równie szybko są przejmowane przez żądne innowacji wielkie przedsiębiorstwa lub wchodzą na giełdę. Założyciele przejętych spółek odchodzą z połączonych przedsiębiorstw bogatsi o setki milionów dolarów, aby założyć kolejną, opartą na nie znanym dotychczas modelu biznesowym, przeprowadzić ją przez pierwsze dwa, trzy lata i sprzedać kolejnemu gigantowi. Rzeczywiście, tak to działa. Tylko czy jest to w porządku? Takie właśnie pytanie zadaje Jim Collins, wieloletni wykładowca Stanford Graduated School of Business, prowadzący obecnie badania naukowe w zakresie zarządzania.

W 1994 r. J. Collins napisał bestseller zatytułowany Built to Last (Stworzone, by trwać), opisując wartości i zasady leżące u podstaw sukcesu wielkich firm, takich jak General Electric, Hewlett-Packard czy Wal-Mart. "Na każdej stronie tej książki kryło się pytanie: dlaczego mielibyśmy tworzyć przeciętną firmę, która jedynie zarabia na siebie, skoro możemy stworzyć coś niezwykłego, wnosząc trwały wkład w rozwój świata? Ta książka traktowała nie tylko o sukcesie, ale o wielkości. Nie o stworze-niu czegoś, co będzie po prostu trwać, ale o stworzeniu czegoś, co jest warte tego, by trwać" - mówi autor.

Dziś jednak stwierdza ze smutkiem, iż jego książka nie jest już nikomu potrzebna. Przedsiębiorcy wręcz podejrzliwie odnoszą się do pomysłu założenia firmy, która miałaby samodzielnie istnieć dłużej niż 3 lata. Ważna jest idea, którą da się sprzedać funduszowi venture capital czy inwestorom giełdowym. Nieważne, czy pierwotny pomysł stanie się fundamentem doskonale funkcjonującego przedsiębiorstwa. Na fali entuzjazmu inwestorzy kupują już nie udziały w rzeczywistych, potencjalnie rentownych przedsięwzięciach, ale w ciekawych, choć niekoniecznie wykonalnych, planach biznesowych. Popyt tworzy podaż, nie brakuje więc przedsiębiorców działających zgodnie z zasadą: "Wchodzimy na rynek, zgarniamy forsę i uciekamy, zanim bańka pęknie".

Jim Collins stwierdza, że konsekwencje takiej postawy nie odbiją się na gospodarce - w długim okresie rynek wyeliminuje przedsiębiorstwa, które nie przynoszą rzeczywistych dochodów - ale na ludzkiej psychice. "Przez ostatnie 20 lat szukaliśmy pracy, która byłaby pasjonująca, wnosiła trwały wkład w rozwój świata i jednocześ-nie pozwalała zarabiać pieniądze. Wierzyliśmy, że ważna praca może nadać życiu sens. W Nowej Ekonomii szukamy pracy, która pozwoli zarabiać pieniądze, wielkie pieniądze, jeszcze większe pieniądze i tylko pieniądze. Pewien wielki nauczyciel powiedział mi kiedyś, że dokonywanie porównań jest największym grzechem współczesnego modelu życia. Kiedy zaczynamy oceniać siebie w kategoriach innych, tracimy wolność kształtowania własnego losu. W Nowej Ekonomii warto zadać sobie trudne pytania: czy naszą pracą tworzymy coś, z czego możemy być dumni? Czy nasza praca ma cel i znaczenie, wykraczające poza zbijanie kasy?".

--------------------------------------------------------------------------------

Fast Company, marzec 2000 r.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200