Dwa oblicza gospodarki

Gdy słucham i czytam o tym, jak gospodarują w Polsce przedsiębiorstwa, ogarnia mnie zniechęcenie, a nawet pogarda, gdy jednak sama rozmawiam z menedżerami czy pracownikami tychże przedsiębiorstw, to doceniam ich odwagę, determinację i wolę uczenia się, a czasem wręcz podziwiam ich upór i pomysłowość.

Gdy słucham i czytam o tym, jak gospodarują w Polsce przedsiębiorstwa, ogarnia mnie zniechęcenie, a nawet pogarda, gdy jednak sama rozmawiam z menedżerami czy pracownikami tychże przedsiębiorstw, to doceniam ich odwagę, determinację i wolę uczenia się, a czasem wręcz podziwiam ich upór i pomysłowość.

Czyżby gospodarka widziana oczami mediów i gospodarka wyłaniająca się z osobistych rozmów i doświadczeń to były dwie różne rzeczywistości? Czy jedna jest prawdziwa, a druga tylko złudzeniem? Czy może obie wizje są stronnicze, a jedynie miejsce patrzącego: raz biernego obserwatora, raz przynajmniej trochę zaangażowanego uczestnika wydarzeń zmieniają wartość obrazu ukazującego się jego oczom? Przecież nawet w sferze tak poddanej dyktatowi liczb, jak ekonomia, większość spraw jest kwestią interpretacji, a nie jednoznacznych prawd czy ocen.

A jednak warto się zastanowić, jakie konsekwencje ma poznawanie gospodarki od strony obserwatora, czyli poznawanie poprzez media: prasę, telewizję. Jest to poznanie dominujące w każdym społeczeństwie, albowiem z własnego doświadczenia zdecydowana większość obywateli zna jedną, dwie firmy, a i to w małym stopniu. Ponadto jest to doświadczenie subiektywne, naznaczone własnymi interesami. Natomiast wizja telewizyjno-prasowa narzuca się z dużą siłą oddziaływania. W końcu zawód dziennikarza wymaga od jego przedstawicieli przede wszystkim znajdowania - oprócz informacji - nieodpartych argumentów na rzecz lansowanej tezy.

Przekaz dziennikarski nigdy, albo prawie nigdy, nie pokazuje pracy ludzi. Nie pokazuje działania. Nie przedstawia procesów. Pokazuje efekty, spektakularne wydarzenia. Pokazuje to, co można nazwać i zilustrować obrazem, zdjęciem, opisem. A zatem widz telewizyjny nie ma szans dowiedzieć się najważniejszych rzeczy dziejących się w gospodarce: jak i czego ludzie się uczą, jak usprawniają działanie, współdziałają z innymi ludźmi, podejmują decyzje, przełamują w sobie strach, egoizm i lenistwo, ale także jak: demoralizują się, wikłają w sieci zgubnych zależności, tkwią na straconych pozycjach, przegrywają wielkie stawki, zapominają kim byli wczoraj i co wtedy robili. Przekaz dziennikarski gubi tzw. samo życie. Z czołówek gazet i telewizyjnych studiów otrzymujemy komunikaty o: rozgrywkach personalnych w zarządach, polityczno-biznesowych układach, fuzjach i przejęciach (czasem wrogich), wynikach finansowych, zwolnieniach i nowych inwestycjach. Prezentowane są twarze dyrektorów, właścicieli, szefów partii i partyjnych frakcji, przywódców związkowych. To nie są najważniejsi ludzie w gospodarowaniu. Kluczowi są ci, którzy codziennie czynią krok do przodu w rozumieniu biznesu, klientów, technologii, choć o odrobinę udoskonalają działanie dzięki temu rozumieniu. Dyrektorzy, politycy, związkowcy to jest ta grupa, która może albo unicestwić ich wysiłek i mądrość, albo zwielokrotnić efekt ich pracy. I tylko z tego powodu można ich nazwać kluczowymi ludźmi gospodarki. Ale czy w telewizji widać tych, którzy pracują na co dzień, czy prasa o nich pisze? Nie, bo trzeba mieć taką intencję i talent, żeby uchwycić gospodarkę w codziennym działaniu, a nie w odosobnionych aktach, gdzie główne role grają znani ludzie.

Są przedsiębiorstwa, które mają zarządy w 100% uzależnione od partyjnych konfiguracji, zupełnie więc lekceważą i swoich klientów, i interes firmy, i interes społeczny, ale w tych samych przedsiębiorstwach często pracują wspaniali ludzie, którzy w tym "bagnie" wykonują kawałek dobrej roboty. Zostaną publicznie zauważeni jedynie przez przypadek albo dzięki rzadko zdarzającemu się uporowi kompetentnego dziennikarza. Ich szefów dziennikarz zauważy bez trudu i opisze bez wysiłku.

Gospodarka widziana okiem biernego, niezaangażowanego dziennikarza jest zawsze dużo gorsza niż jest w rzeczywistości. W uczciwych ludziach wywołuje uczucie osamotnienia i chęć odcięcia się od niej. Idą do swojej pracy z wyobrażeniem wielkiego bałaganu wokół i bezwartościowości własnego wysiłku.

Myślę czasem, że dziennikarstwo gospodarcze w Polsce charakteryzuje syndrom zwany "wylewaniem dziecka z kąpielą". Dziennikarze wykonują wspaniałą robotę, ujawniając afery i patologie w gospodarce, biznesie, polityce. Dzięki nim prywata, nieuczciwość i nikczemność nie mogą się ukryć, nie mogą być bezkarne. Ale tym samym - mimowolnie - kreują w nas takie wyobrażenie biznesu, że nic tylko siąść i płakać. A przecież tylu menedżerów i szeregowych pracowników należałoby podziwiać i zwyczajnie lubić!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200