Inwestor szalony czy wykształcony

Coraz częściej zdarza się, że fundamenty firm internetowych budują inwestorzy, którzy nie poradzili sobie z zarządzaniem rozwojem własnych firm.

Coraz częściej zdarza się, że fundamenty firm internetowych budują inwestorzy, którzy nie poradzili sobie z zarządzaniem rozwojem własnych firm.

Finansowanie ryzykownych inwestycji zawsze było domeną wąskiej grupy wyspecjalizowanych inwestorów. Ich wiedza, traktowana niemal jak wiedza tajemna, czyniła z nich elitę wśród inwestorów i zwykłych przedsiębiorców. Oni finansowali rozwój innowatorów, wynalazców, firm rozwijających nowe technologie. Jeden z dziesięciu takich projektów odnosił oszałamiający sukces, pięć zwykle było spisanych na straty, pozostałe cztery zwracały się i przynosiły niewielki zysk. Jednak ten jeden nadzwyczaj udany przypadek uzasadniał cały poniesiony wysiłek poszukiwań, ryzyka, strat.

Z Internetem inaczej

Jednak pojawienie się firm internetowych i boom gospodarczy związany z ich rozwojem - mimo chwilowych kłopotów giełdowych - zagroził niekwestionowanej dotąd pozycji tej grupy inwestorów. Inwestycje w firmy sieciowe niewątpliwie są bardzo ryzykowne, jednak odważnie dokonują ich przedsiębiorcy zaangażowani dotąd w zupełnie stabilne i pewne przedsięwzięcia. Ten stan akceptują również firmy internetowe, nie czekając aż zainteresuje się nimi jeden z funkcjonujących na rynku funduszy wysokiego ryzyka. Istnieje wiele przesłanek, że już raz złamany monopol tych funduszy na finansowanie innowacyjnych spółek już się nie odrodzi. Wymienia się dwa główne powody. Po pierwsze, projekty internetowe powstają jak grzyby po deszczu, potrzebują szybciej większego kapitału niż są w stanie zaoferować wyspecjalizowane fundusze, choć i ich jest coraz więcej, po drugie, inwestycje te są zbyt kuszące, obiecują zbyt wysokie zyski - które częściowo są już faktem - aby strach przed stratą i rozsądek wzięły górę nad pokusą nadzwyczajnych zysków, a nawet realizacją marzenia o wielkiej karierze. Ten ostatni wątek - marzenie o wielkiej karierze, o bajkowym bogactwie - jest coraz bardziej obecny w kontekście zaangażowania w Internet przedsiębiorców nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale we wszystkich krajach, gdzie zdarzały się kariery od pucybuta do milionera. Stany Zjednoczone są najbardziej typowym przykładem takich gwałtownych, oszałamiających karier, tam powstał i dotąd funkcjonuje ten mechanizm błyskawicznego rozwoju. W Europie jest on prawie nie znany. W Niemczech, Włoszech, we Francji czy Wielkiej Brytanii zamożność i markę firmy buduje się latami, elity menedżerów i przedsiębiorców pilnie strzegą swoich szeregów, a biznes rozwija się na zasadzie inwestowania w pewne i sprawdzone firmy, produkty, kadry. Nowicjusz ze świetnym pomysłem lub rewelacyjnymi kwalifikacjami, ale bez tradycji i wsparcia ma małe szanse przedrzeć się i zrobić oszałamiającą karierę. W Europie po prostu się tego nie lubi. Nie popiera się przebojowych ludzi, widząc w nich zagrożenie dla elit.

Ale już Europa Środkowa i Wschodnia ma kulturę biznesową zbliżoną do amerykańskiej. Tutaj były możliwe tylko kariery w stylu "od pucybuta do milionera", ponieważ prawie nikt nie miał biznesowego rodowodu, a rozwój przedsiębiorczości na większą skalę ma historię zaledwie jednego dziesięciolecia, no może dwóch. Przebojowym biznesmenom sprzyjał także ogrom nie zaspokojonych potrzeb konsumenckich, dzięki którym praktycznie z dnia na dzień można było stać się bogaczem. Płacąc oczywiście cenę ryzyka i pokrętnych gier z fiskusem, prawem i moralnością. Czy ten wątek kultury biznesowej w Polsce będzie miał wpływ również na rozwój biznesu internetowego? W USA odgrywa on niebagatelną rolę.

Hollywoodzki sen

Bardzo pouczający, również dla Polski, jest przykład Kalifornii. Kalifornia jest jednym z najgorętszych rynków inwestycyjnych w dziedzinie Internetu, na którym rozwinęły się dwie zupełnie odmienne kultury inwestowania: jedną upowszechniają wyspecjalizowane fundusze wysokiego ryzyka, drugą uprawiają inwestorzy - amatorzy, zajmujący się dotąd zupełnie inną działalnością.

W południowej Kalifornii projektów internetowych jest nie mniej niż w północnej, związanej z Krzemową Doliną, jednak większość inwestorów nie ma żadnego doświadczenia w finansowaniu inwestycji wysokiego ryzyka. W południowej Kalifornii narodził się i do dzisiaj jest trwale obecny mit hollywoodzkiej kariery. Sen o byciu gwiazdą mobilizował ludzi do wielkich czynów i do morderczej pracy, oswajał z ryzykiem i poczuciem straty. Hollywoodzki mit stał się symbolem Ameryki, a także pewnego typu kultury na całym świecie. Dzisiaj w południowej Kalifornii ten mit realizuje się w nie znanej dotąd postaci: snu o zdobyciu bajecznej fortuny dzięki inwestycjom w Internet. Można być gwiazdą w filmie i można być gwiazdą w finansach. Ta "gwiazdorska" motywacja spowodowała wykształcenie się zupełnie nowego rynku inwestycyjnego w obszarze inwestycji wysokiego ryzyka. Znajdują się na nim gracze z doświadczeniami w innych obszarach, zwłaszcza w mediach i rozrywce, ale nowicjusze w tym właśnie obszarze.

W północnej Kalifornii, w Krzemowej Dolinie, dominują wielkie wyspecjalizowane fundusze inwestycyjne, które wiele wiedzą nie tylko o finansach, ale także o Internecie. One były pierwsze na tym rynku, stworzyły namiastkę rachunku ekonomicznego dla spółek internetowych, a tak naprawdę stworzyły ten sektor przemysłu. Ich działania umożliwiły jego dynamiczny rozwój. Inwestorzy z hollywoodzkim rodowodem budzą w nich niechęć, a często i zazdrość. Ich sukcesy w branży internetowej uważają za loteryjną wygraną, a ich wsparcie dla firm internetowych za tak mało profesjonalne, że aż groźne dla ich dalszego bytu. Często argumentuje się, iż działalność inwestorską rozpoczynają ludzie, którzy nie poradzili sobie z własnymi interesami, nie umieli rozwinąć własnych firm. Tak się dzieje nie tylko w Ameryce, także w Polsce i na innych rozwijających się rynkach.

Przesłanki sukcesu

Jednak bez odpowiedzi pozostaje pytanie, czy profesjonalizm inwestora ma znaczenie dla jakości biznesu w firmach internetowych? Czy firmy wspierane przez wyspecjalizowane fundusze wysokiego ryzyka mają większą szansę niż firmy wspomagane przez amatorów z pieniędzmi, ale bez doświadczenia w inwestowaniu i w Internecie? Na razie wiele wskazuje na to, że nie ma to większego znaczenia. Firmy internetowe - mając pieniądze - rozwijają się, dzięki własnej wewnętrznej dynamice i własnym pomysłom, a nie dzięki podpowiedziom swoich inwestorów. Oprócz kilku wyjątków, żadna z nich nie ma jeszcze wypracowanego modelu biznesu ani wzoru rachunku ekonomicznego. Koncentrują się na budowaniu infrastruktury do przyszłych interesów albo na zainteresowaniu przyszłych klientów bądź na tworzeniu produktów. Na razie jest to działalność innowacyjna, a nie biznesowa w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Ich biznes polega nie na zarabianiu na sprzedaży, lecz na handlowaniu wizerunkiem, potencjałem, mitem, czyli obracaniu akcjami. Ale też nie jest to biznes samych firm, lecz ich inwestorów. I tutaj okazuje się, że nieprofesjonalni inwestorzy mogą być w tym znacznie lepsi niż inwestorzy zwracający jedynie uwagę na rachunek ekonomiczny. A już inwestorzy z branży medialnej i rozrywkowej są właśnie specjalistami od sprzedawania snów, wyobrażeń i nadziei. Tak więc większość obserwatorów przemysłu internetowego utrzymuje, że nie ma bezpośredniego związku między pochodzeniem kapitału a jakością spółek internetowych. Ale tradycyjni bankierzy dokładnie z tego samego powodu - braku klarownej strategii biznesowej i handlowania mitem - uważają, że jedynym wskaźnikiem, czy dana firma internetowa jest poważna, jest wiarygodność inwestorów. Tylko z takimi chcą rozmawiać, tylko takim pożyczą pieniądze. Na pewno partnerami nie są i nie będą dla nich przedsiębiorcy, którzy nie potrafią zarządzić własnymi firmami, pokierować ich rozwojem. Nie mają jednak gwarancji, że pieniądze zainwestują w odpowiednich ludzi i na odpowiednie przedsięwzięcie.

Dodatkowa premia

W wielu przypadkach posądzenie o patrzenie na inwestycje internetowe tylko przez pryzmat wielkich pieniędzy jest jednak niesprawiedliwe. Oczywiście mit hollywoodzki, realizowany jako nadzwyczajny sukces finansowy, jest głównym motorem tej działalności, jednak spora liczba nowych inwestorów z dziedziny mediów i rozrywki ma jeszcze inny cel. Inwestują w firmy internetowe po to, aby one zbudowały infrastrukturę dla masowego dostępu do Internetu. Wówczas Internet stanie się nowym obiecującym medium świadczenia usług rozrywkowych. Dostawcy tych usług spodziewają się krociowych zysków z tego nowego rynku. Będzie to dla nich dodatkowa premia za inwestycje w Internet. Zysk inwestorów z tej branży będzie zatem podwójny: zysk z zainwestowanego kapitału w firmy internetowe i zysk z działalności własnej, która uzyska dzięki Internetowi nowe możliwości rozwoju.

Ten wzór inwestowania stosowany jest przez firmy rozrywkowe i medialne nie tylko w USA. Również w Polsce funkcjonują już takie przedsięwzięcia. Czy i u nas zatem dojdzie do konfrontacji inwestorów z profesjonalnych funduszy wysokiego ryzyka z inwestorami - amatorami z innych branż? Czy ta rozgrywka będzie miała miejsce na giełdzie, na rynku usług internetowych, czy na tradycyjnych rynkach firm, które zaangażowały się również w Internet?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200