Daltonista przed monitorem życia

Stałem sobie ostatnio na peronie metra i zobaczyłem, że coś rusza się na torach. W pierwszej chwili pomyślałem, że to powiew z tunelu przegania papierki, ale bliższe przyjrzenie się ujawniło, że była to zwyczajna, szara myszka, która szybko przebiegała z jednej strony na drugą, obwąchując resztki jedzenia, gęsto zalegające torowisko.

Stałem sobie ostatnio na peronie metra i zobaczyłem, że coś rusza się na torach. W pierwszej chwili pomyślałem, że to powiew z tunelu przegania papierki, ale bliższe przyjrzenie się ujawniło, że była to zwyczajna, szara myszka, która szybko przebiegała z jednej strony na drugą, obwąchując resztki jedzenia, gęsto zalegające torowisko.

Myszka zachowywała się typowo, jak to myszka. Skąd mogła wiedzieć, że nic jej nie grozi, bo tzw. trzecia szyna prowadzi prąd pod napięciem do zasilania metra i nikt rozsądny nie będzie jej gonił. Taki kot, jakby ogonem dotknął tej szyny, a pyszczkiem drugiej, to byłby tylko usmażonym wspomnieniem. Swoją drogą ciekawe, że przez wiele pokoleń myszki zachowały bojaźń przed prześladowcami. Widać w ich obrazie świat ciągle jest taki sam.

A tymczasem my, istoty podobno rozumne, nauczyliśmy się skutecznie wspomagać nasze zmysły i umysły. Dzięki komputerom obiektywizujemy postrzeganie świata. Ot, choćby sposób, w jaki widzimy kolory. Jako dziecko strasznie martwiłem się faktem, że kolor czerwony wydawał mi się potwornie agresywny, prawie aż do bólu. Ale ewidentnie widziałem go inaczej niż np. niebieski albo zielony, pocieszałem się więc w duchu, że przynajmniej nie jestem daltonistą. A potem dowiedziałem się, że wielu ludzi jest ślepych na kolory - widzą je jako różne odcienie szarości. Właściwie "widzą" powinienem umieścić w cudzysłowie, bo gdy dwoje ludzi patrzy, to prawdopodobnie widzi zupełnie różne rzeczy.

Nie trzeba odwoływać się do sztuki XX wieku, by zrozumieć, że każdy widzi świat inaczej, choć wielu z nas ma podobne wrażenia. Czy jednak są one dokładnie takie same? W epoce przedkomputerowej trudno było to sprawdzić, bo trudno było zestandardyzować obraz świata. A teraz jest łatwo. Zamiast mówić "kolor czerwony", wybieramy precyzyjnie definicję cyfrową i już wiemy o jakim kolorze mówimy - dla mnie ładny jest R=246, G=107, B=89. Choć oczywiście to, co widzimy, czyli sygnały elektryczne w mózgu, możemy mieć różne, to jednak wszelkie testy porównawcze są już zobiektywizowane. Jak ktoś widzi czerwony i zielone plamy tak samo, no to pewnie jest daltonistą. Ale w dalszym ciągu może pracować z kolorem, bo zamiast mówić "czerwony", użyje liczb.

Gdy zacząłem przepytywać znajomych, okazało się, że jeden grafik jest daltonistą, a drugi jest ślepy na kolory w ogóle. Obaj dobrze sobie radzą w pracy, potrzebują tylko początkowego wzorca. Są świetnymi twórcami, bo muszą pytać odbiorców, czy im się kombinacja kolorów podoba, zamiast forsować swoje widzimisię. Jedyny problem, jaki mają w codziennym życiu, to sygnalizatory uliczne, które czasami umieszczane są poziomo albo też niezbyt dokładnie widoczne wieczorem. Ale odrobina ostrożności na drodze nie szkodzi.

Kto wie, może gdzieś tam z góry, ktoś patrzy i obserwuje nasze zachowanie, zastanawiając się, dlaczego unikamy pewnych sytuacji, choć przecież niczym nam one nie grożą. Pchamy się zaś w inne, ewidentnie niebezpieczne. Zupełnie jak ta mała myszka na torowisku. Ona jednak nauczyła się, że jeśli biegnie po stopie szyny, to koła jej nie dotkną. Nie uciekała przed nadjeżdżającym pociągiem, choć ten robił znacznie więcej hałasu niż jakikolwiek kot.

Gdy wsiadłem do wagonu, nie mogłem przestać o niej myśleć. Los myszki, losem człowieka?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200