W karuzeli spotkań

Praca na stanowisku dyrektora oddziału zagranicznej firmy wiąże się z najwyższymi zarobkami w branży informatycznej. Dyrektor polskiego oddziału zarabia nawet 20 tys. USD miesięcznie.

Praca na stanowisku dyrektora oddziału zagranicznej firmy wiąże się z najwyższymi zarobkami w branży informatycznej. Dyrektor polskiego oddziału zarabia nawet 20 tys. USD miesięcznie.

Pobudka o godz. 6.15. O 8.00 śniadanie z partnerem zarządzającym firmy konsultingowej. O 10.00 spotkanie z szefem polskiej firmy partnerskiej. W południe obiad ze znajomym prezesem, później spotkanie z dziennikarzem. O 15.00 świąteczny obiad z pracownikami, a wczesnym wieczorem party dla partnerów i najważniejszych klientów. W ciągu dnia kilka ważnych rozmów telefonicznych. Powrót do domu ok. 22.00. Oto zapis dnia prezesa polskiego oddziału, jednej z największych firm informatycznych. Bardzo podobnie wygląda rozkład zajęć prezesa konkurencyjnej firmy. O tym drugim mówi się, że z braku czasu nie czyta poczty elektronicznej, a nawet nie otwiera note- booka. Co ciekawe, jest to firma, która oferuje doskonałe komputery przenośne.

W kilka lat milioner

Czy dyrektorzy mają powody do narzekania? Na pewno ich praca wiąże się z doskonałymi apanażami. Główni menedżerowie zarabiają 5-20 tys. USD miesięcznie. Do tego dochodzą profity płynące z pełnienia funkcji reprezentacyjnej - takie jak luksusowy samochód dobrej marki, firmowa karta kredytowa. Ponadto roczne premie finansowe za realizację planu, sięgające nawet kilkudziesięciu procent rocznych dochodów, oraz trudne do oszacowania opcje na zakup akcji.

Zwłaszcza ten ostatni element stanowi doskonałą inwestycję. Jest jednak również swoistym zabezpieczeniem interesów korporacji. "Mając w perspektywie utratę opcji na akcje, które za kilka lat mogą być warte nawet kilka razy więcej niż w tej chwili, każdy zastanowi się kilka razy zanim zdecyduje się na to, by zrobić coś głupiego" - mówi Tomasz Niesłuchowski, wiceprezes Apeximu, wcześniej szef polskich oddziałów Acera i Della.

Największą korzyścią nie są jednak zyski materialne, ale władza i prestiż, związane ze stanowiskiem. "Władza ta ogranicza się co prawda jedynie do polskiego oddziału, jednak wielu moim kolegom to w zupełności wystarczy" - przyznaje krytycznie jeden z menedżerów. Satysfakcja płynąca z zarządzania rozwijającym się błyskawicznie biznesem musi jednak wynagrodzić wiele niedogodności, związanych chociażby z tymczasowością piastowanego stanowiska.

Zarządzanie przez spotkania

Najdotkliwszą wadą jest brak czasu. Praca dyrektorów polskich oddziałów firm sprowadza się do nieustannych spotkań i rozmów telefonicznych z pracownikami, klientami, partnerami i lokalnymi konkurentami. Praca zajmuje im ok. 10, 14 godzin dziennie, często także w soboty i niedziele. Do tego dochodzi wiele spotkań o charakterze nieformalnym i różnego rodzaju przyjęć. Nieodzownym elementem pracy są również podróże zagraniczne. Niemal każda korporacja co najmniej raz na kwartał organizuje kilkudniowe spotkania szkoleniowe dla wszystkich menedżerów z regionu.

Ciągły brak czasu to coś, na co uskarżają się jednak praktycznie wszyscy pracownicy. Dla niektórych menedżerów znacznie większym obciążeniem jest odpowiedzialność za pracowników. "Jej brzemię uświadomiłem sobie podczas jednego ze świątecznych spotkań dla naszych pracowników, kiedy zobaczyłem stadko malców biegających wokół choinki" - mówi Andrzej Wider- szpil. Czasem zarządzanie zmusza do podejmowania drastycznych decyzji. "Do dziś pamiętam chwilę, kiedy musiałem zwolnić swojego przyjaciela" - mówi Jacek Pacholczyk.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200