Marzenie o mannie z nieba

Internet ostatnio pokazał mi ludzką twarz: doprowadził mnie do furii za pomocą fali listów z łańcuszka św. Antoniego.

Internet ostatnio pokazał mi ludzką twarz: doprowadził mnie do furii za pomocą fali listów z łańcuszka św. Antoniego.

Mogę zupełnie racjonalnie uzasadnić, dlaczego mnie to tak zdenerwowało. Tracę czas na ściąganie głupot, bo nie sposób od razu rozpoznać, który list to właśnie łańcuszkowa epopeja, tracę czas, bo otwieram te listy i przeglądam, tracę czas na zżymanie się na "tego idiotę". Tracę pieniądze, bo wykorzystuję bez żadnego uzasadnienia linię telefoniczną. Domownicy i współpracownicy też tracą czas i pieniądze, bo zajmuję telefon, komputer, serwer - który można lepiej wykorzystać niż do ściągania listów z łańcuszka św. Antoniego. A na dodatek nie wiem, czy nie tracę też dobrej opinii u rzeczywistego świętego Antoniego, który może być zniecierpliwiony nadużywaniem swojego imienia. A ze świętymi wolałabym nie zadzierać.

Zresztą na tych łamach wielokrotnie opisywane były przykrości i szkody wyrządzane przez tego rodzaju korespondencję. Nie muszę ich więc powtarzać, bo i tak każdy odpowiedzialny użytkownik Internetu zrozumie moje odczucia.

Ale jak już przestałam się denerwować i martwić o swoje relacje ze świętymi, to pomyślałam, że właściwie nie mam racji. Stwórca przewidział w naturze ludzkiej miejsce na głupotę, nieracjonalne zachowania, nierealne marzenia i lekkomyślne uczynki. Być może zrobił tak dla odróżnienia ludzi od maszyn cyfrowych, których zaistnienie też zaprogramował, choć na czas nieco późniejszy niż powołanie do życia Adama i Ewy. Być może uczynił nas takimi z innych powodów. Łańcuszek św. Antoniego jest przykładem znacznej, choć przecież nie bezgranicznej - bywają dużo gorsze przypadki - głupoty i lekkomyślności. Jest też przejawem ludzkiego marzenia o szczęściu, które zdarza się nagle i bez żadnej zasługi, marzenia o mannie z nieba, która spada w czasie wielkiej potrzeby, choć nie ma ku temu żadnego racjonalnego uzasadnienia, jest dowodem na nieśmiertelność wiary w zaklęcia. Jeszcze można by wymienić z dziesięć przyczyn, dla których wielu pisze i rozpowszechnia te nieszczęsne, zasadnie potępione produkty. Wszystkie i tak sprowadzają się do jednego: przez własną ułomność - i niedoskonałość innych ludzi nie osiągamy naszych celów, nie realizujemy marzeń, nie uszczęśliwiamy bliźnich. Ale chcielibyśmy, żeby ktoś jakimś sposobem to jednak za nas zrobił, żeby to się stało. W gruncie rzeczy jest to dowód na istnienie dobrej woli w człowieku, woli bez mocy, bez waloru sprawczego. Nieroztropność bywa niezbędnym uzupełnieniem rozumu. Rozum wiele potrafi, ale nie potrafi pragnąć czegoś, co racjonalnie jest nie do osiągnięcia, np. realizacji ideałów, szczęścia, powszechnego dobrobytu, a co jest dopełnieniem człowieka w sferze jego intencji, a nie czynów. Czyny są domeną rozumu.

Łańcuszki św. Antoniego to produkty zwariowanych marzycieli, nieszczęśliwych maniaków, zaklinaczy rzeczywistości. Angażują nas w tę swoją rzeczywistość tak namolnie, że aż buntuje się rozum. Ale przeciwko czemu się buntuje? Przeciwko materialnym skutkom ich działalności: wysokim rachunkom telefonicznym, marnotrawstwu czasu, zaśmiecaniu skrzynek pocztowych. Czy również zaśmiecaniu umysłów? A może czasem warto zastanowić się, co oznacza istnienie takich łańcuszków?

Nie jestem uczestnikiem łańcuszków, bardzo nie lubię dostawać takich listów, wyrzucam je zaraz po rozpoznaniu, że to właśnie one, publicznie krytykuję ich rozsyłanie. Ale widzę różnicę między tym, że jakiś fakt istnieje, a tym, że ten fakt mi się nie podoba. Być może ten fakt ma swoje nieznane mi uzasadnienie, być może jest niefortunnym wyrazem czegoś ważnego. Po to mam pewne umiejętności, aby ograniczyć jego negatywne oddziaływanie na moje życie. Argument, że taka korespondencja jest trudna do uniesienia przez Internet, wydaje mi się niepoważny. I to nie ze względów technologicznych. Internet, jeśli ma być ważnym środkiem komunikacji międzyludzkiej, musi być przystosowany do zaakceptowania również tej ułomnej, nieracjonalnej strony człowieka i produktów jego działalności. W Internet z ludzką twarzą musi być wpisane miejsce na liściki do św. Antoniego. A racjonalne umysły muszą wykształcić w sobie umiejętność radzenia sobie z tą niedogodnością czy tym przejawem ludzkiej głupoty i nieodpowiedzialności.

Innymi słowy Internet musi sprostać nie tylko naszym potrzebom wynikającym z naszego rozumu, ale musi sprostać także naszej głupocie, małości, słabości. Jeśli stworzymy go takim, że technicznie nie będzie akceptował reguł tej gry rozumu i intencji, to przejmie nad nami władzę.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200