Gdzie wstawić e do biznesu - część II

W ciągu ostatnich 12 miesięcy rynek business to commerce rozwijał się znacznie wolniej niż przewidywano, za to niespodziewanie znacznie dynamiczniejszy okazał się rynek business to business.

W ciągu ostatnich 12 miesięcy rynek business to commerce rozwijał się znacznie wolniej niż przewidywano, za to niespodziewanie znacznie dynamiczniejszy okazał się rynek business to business.

Ostatnie 10 lat nauczyło mnie, że jeżeli nie mogę dostatecznie precyzyjnie przewidzieć rozwoju danego sektora rynku, to należy zaobserwować tendencje w podobnych branżach. Podobieństwo to jednak powinno wiązać się nie tyle z technologią, ile z zachowaniami grupy docelowej (potencjalnymi klientami) i odnoszonymi przez nich korzyściami. Dlatego do porównań wybrałem rynek elektronicznej bankowości. Już można na nim zauważyć ciekawą tendencję: szybciej niż usług internetowych przybywa usług dostępnych przez telefon (coraz częściej komórkowy). Lawinowo wręcz rosnąca popularność protokołu WAP wróży, że zanim rozwiną się usługowe serwisy WWW, zostaną zdeklasowane przez usługi świadczone przez telefony komórkowe za pomocą WAP czy nawet prostego SMS. Ciekawe są dane opublikowane przez Forrester. Przez 18 miesięcy ankietowano 250 tys. amerykańskich rodzin. Z badań tych wynika m.in.

komputer osobisty posiada 47% rodzin

telefon komórkowy - 46%

drugą linię telefoniczną - 25%

dostęp do Internetu - 33%

z bankomatów korzysta - 54%

zakupy online (Internet, telefon) dokonuje 9%

inne transakcje finansowe dokonywane tą drogą - 2%

własną firmę w domu prowadzi 6%

Odpowiedzi na pytania o zamiary ujawniają, że więcej rodzin deklaruje chęć nabycia telefonu komórkowego niż komputera. Dokonywanie zdalnych zakupów miało mało entuzjastów. Z danych tych wynika, że choć raczej nie ma w USA szczególnych barier technologicznych w rozwoju handlu business to commerce, są jednak nadal przeszkody w przyzwyczajeniach. Praca operatorów telefonii komórkowej przynosi szybsze efekty niż praca "u podstaw", prowadzona przez producentów komputerów PC i detaliczne sklepy internetowe.

Posiadaczem telefonu komórkowego można się stać już za kilkadziesiąt złotych, natomiast komputer PC kosztuje nieporównanie więcej. Bywają co prawda rodzynki w postaci komputerów sieciowych "za darmo" z wbudowanym "kanałem reklamowym", jednak trudno jest obecnie ocenić, czy to rozwiązanie zostanie zaakceptowane. Warunkiem podstawowym popularyzacji tego typu sprzętu jest dobra infrastruktura komunikacyjna i jej powszechność. Firmy, takie jak Amazon, nie są najlepszym przykładem dla polskich projektów, gdyż rozpoznawalność naszego kraju za granicą w porównaniu z USA jest raczej znikoma. We wszelkich wyliczeniach należy się opierać tylko na chłonności polskiego rynku, a ta nie jest zbyt wielka. Projekt business to commerce w naszym kraju nie jest z góry skazany na niepowodzenie, jednak musi być poprzedzony wnikliwą analizą grupy docelowej.

Biznes na dwa sposoby

Wymiana informacji pomiędzy firmami wymaga zaangażowania człowieka, np. w e-biznesie, może się również odbywać bez jego udziału, np. EDI (Electronic Data Interchange). Równolegle funkcjonuje drugi podział wynikający z proporcji pomiędzy współpracującymi firmami. Z jednej strony, mamy np. dużego dystrybutora obsługującego kilka tysięcy małych odbiorców, z drugiej, tylko duże firmy i instytucje współpracujące ze sobą. Od rodzaju i intensywności kontaktów zależy rodzaj rozwiązania, które partnerzy powinni wybrać do porozumiewania się w sieci.

Kolejny ważny czynnik wpływający na ten wybór to sposób ulokowania korzyści. Małe firmy kierują się głównie wygodą w dokonywaniu zakupów, natomiast duże raczej kosztami ich obsługi. W takiej sytuacji największe korzyści z rozpoczęcia e-biznesu ma duża firma, ponieważ zyskuje dwa znaczące atuty w oczach swoich klientów: dostępność oraz łatwość złożenia zamówienia i późniejszej jego kontroli. Dla siebie natomiast zyskuje niższe koszty obsługi odbiorców, co albo zwiększa zysk, albo pozwala na obniżenie cen. Obydwa te czynniki zwiększają konkurencyjność takiej firmy na rynku.

Małe firmy powinny więc traktować Internet raczej jako narzędzie do promocji własnej oferty i własnego wizerunku. One będą raczej elektronicznymi klientami tych większych.

Kiedy e-biznes

O e-biznesie można mówić dopiero wtedy, gdy system informatyczny dużej firmy zostanie udostępniony jej klientom. Do niedawna mówiło się o dodatkowej aplikacji, której koszt był porównywalny z wdrożonym jeszcze niedawno systemem klasy MRP II/ ERP. Dostawcy tych rozwiązań kusili potencjalnych odbiorców zyskami z nagle zwiększonej przez Internet sprzedaży, co jest ewidentną nieprawdą. W warunkach naszego kraju (i nie tylko) sprzedaż globalna jest raczej mało realna, a na niej właśnie bazują reklamy tych produktów. Okazuje się, że skalkulowanie ryzyka włamania do własnego systemu, udostępnionego kontrahentom, nie uzasadnia ponoszenia wydatków na poziomie setek tysięcy dolarów.

Podstawą drugiej metody jest niewielka rozbudowa już posiadanego systemu o dodatkowy mały moduł, którego celem jest udostępnienie kontrahentowi takich możliwości, jak sprawdzenie dostępności towaru, złożenie zamówienia, kontrola stanu płatności, śledzenie zamówionego towaru. To wszystko możliwe jest dzięki wprowadzeniu autoryzacji kontrahenta. Na schemacie 1 przedstawiono serwer WWW i translator. Serwer WWW to standardowa usługa, natomiast translator to pakiet, którego zadaniem jest translacja np. tekstowych ekranów aplikacji pracujących na serwerach klasy mainframe, midrange czy Unix do postaci pozwalającej na ich prezentację w oknie standardowej przeglądarki WWW. Wydajność serwera WWW często musi być dość duża. Jednak w przypadku bussines to bussines liczba jednoczesnych sesji nie przekracza kilkuset. W naszym kraju duże firmy dystrybucyjne mają nawet kilkanaście tysięcy drobnych odbiorców: przyjmują ok. kilkuset zamówień miesięcznie. Przy takim obciążeniu, mimo wszystko, wystarczy zwykły serwer WWW bez dodatkowych wyrafinowanych (drogich) mechanizmów.

Przykładów tego typu podejścia do e-biznesu jest ostatnio coraz więcej na całym świecie. Rachunek ekonomiczny wraca do łask, np. latem tego roku Porsche Cars North America zamierza otworzyć serwis bussines to bussines jako portal WWW dla swoich dilerów. Zbudowany zostanie właśnie taką metodą, a tak naprawdę będzie udostępniał aplikację logistyczną, pracującą na IBM AS/400 w Niemczech. Jeden z menedżerów w Porsche, John Jabobs, odpowiedzialny za kanał dilerski, uważa, że jest to najrozsądniejszy i zarazem skuteczny sposób rozbudowy już posiadanych: systemu informatycznego i hurtowni danych.

Dostawców takich technologii jest coraz więcej. Są to nie tylko firmy szybko zagospodarowujące tego typu nisze rynkowe, np. firma Esker i jej produkt o nazwie Corridor for Active Server, lecz także tacy dostawcy platform systemowych, jak IBM.

EDI

W obecnej postaci EDI jest mechanizmem skomplikowanym i kosztownym w implementacji. Wskazuje na to choćby stosunkowo mała liczba wdrożeń. Jednak najwyraźniej EDI trafi "pod strzechy" dzięki formatowi XML. Format ten uwalnia twórców aplikacji od indywidualnego uzgadniania postaci przekazywanych danych. Ma on postać zbliżoną do HTML. Tak zwane tagi określają, czym jest każdy "kawałek" tekstu. Jest to format strukturalny, pozwalający jednoznacznie określić treść (czym jest każdy fragment) dokumentu. Nie ma znaczenia miejsce położenie tekstu w dokumencie (np. na początku czy na końcu), nie ma konieczności sztywnego jego formatowania, co ma miejsce przy przekazywaniu danych metodą tradycyjnego eksportu i importu plików danych. XML pozwala na bezbłędne przenoszenie pomiędzy systemami danych, struktury baz danych, a także skomplikowanych dokumentów, nie będących typowymi danymi, rozumianymi jako zestawienia tabelaryczne. Obecnie większość dostawców systemów MRP II/ERP implementuje w swoich produktach opcją wymiany danych w tym formacie, dostawcy motorów baz danych implementują stosowny typ danych w swoich produktach (co pozwala między innymi na ich pełnotekstowe przeszukiwanie w bazie).

Bliskim już efektem powstania uniwersalnego formatu i zakończenia intensywnych prac nad unormowaniem stanu prawnego "podpisu elektronicznego" będzie możliwość powszechnego wręcz komunikowania się aplikacji pomiędzy sobą w sposób automatyczny.

Umożliwi to niemal automatyczne prowadzenie działalności bussines to bussines, co ogromnie uprości wiele prac, szczególnie logistycznych. Możliwe będzie podpisanie umowy o współpracy pomiędzy np. producentem gotowych wyrobów a jego poddostawcami, wpisania wynegocjowanych zasad realizacji dostaw do systemu (przez obie strony, każda do swojego) i produkowanie przy możliwie minimalnych kosztach składowania, zapasów itp. W ten sam sposób być może będziemy kiedyś składali deklaracje podatkowe.

Systemy e-biznes, polegające na automatycznie tworzonych transakcjach, należą jeszcze do przyszłości, ale na pewno kiedyś zastąpią tradycyjny system produkowania papierowych dokumentów tylko po to, by je ponownie wprowadzić do systemu kontrahenta. Jest to jedna z kosztowniejszych operacji w logistyce. XML staje się standardem wymiany danych i - wybierając dzisiaj rozwiązanie dla firmy - należy zwrócić uwagę na to, czy oferowany system ma możliwość pracy z dokumentami w tym formacie lub czy przynajmniej dostawca deklaruje to w niedalekiej przyszłości.

Ewolucja systemów informatycznych

Rozwój systemów informatycznych zaczyna dzielić się na dwa nurty. Pierwszy to typowo technologiczny rozwój sprzętu, systemów operacyjnych czy narzędzi do tworzenia aplikacji. Drugi to oddzielające się metodologia tworzenia i architektura aplikacji. Coraz wyraźniej uwidacznia się związek rodzaju wykonywanej pracy z narzędziami, które ją wspomagają.

Zintegrowany System Zarządzania ma jedną ogromną zaletę: jest zintegrowany, ale reszta to w zasadzie wady. Kupując taki system, wybiera się go na zasadzie "im bardziej nam pasuje, tym lepszy", czy też "im mniej trzeba go przerabiać, tym..." albo "im więcej modułów spełnia nasze wymagania, tym..." itd. To jest tak, jak ze szwajcarskim scyzorykiem: jest uniwersalny, modułowy, ładnie się składa, wszystko do wszystkiego pasuje, ale tak naprawdę do krojenia chleba potrzebny jest dobry nóż kuchenny, a do cięcia bali dobra piła itd. Jednak te wszystkie specjalizowane narzędzia razem byłyby bardzo uciążliwe w noszeniu. Problem w tym, że niczego lepszego nie wymyślono, a import i eksport danych pomiędzy różnymi aplikacjami wewnątrz firmy (a raczej wynikające z tego powodu problemy) są właśnie powodem zakupu systemu zintegrowanego. Ale...

Nadchodzi nowa era

Praca zespołowa jest pracą grupy ludzi nad jednym, wspólnym, celem. Potrzebne są do tego pewne mechanizmy, takie jak możliwość wspólnego opracowywania dokumentów czy swobodna wymiana informacji, a także możliwość wymiany informacji z grupami współpracującymi oraz przekazywanie dalej wyników pracy. Cel małej grupy ludzi jest jednocześnie elementem składowym większego zadania itd. W zarządzaniu coraz popularniejsza staje się metoda zarządzania, polegająca na stawianiu specjalizowanych zadań specjalizowanym zespołom (zarządzanie poprzez cele, zarządzanie projektami). Każdy taki zespół używa do pracy aplikacji, która wspomaga jego działania. Załóżmy, że każdy zespół będzie miał swój dedykowany, wąsko specjalizowany system informatyczny i że współpraca z innym zespołem wymaga systematycznej wymiany danych. Co trzeba więc zrobić? Zbudować system bussines to bussines we własnej firmie.

Mając sprawny i pewny mechanizm wymiany danych pomiędzy aplikacjami, będzie można zbudować Zintegrowany System na Miarę. Będzie on jednak w 100% zintegrowany, będą się wzajemnie ze sobą komunikowały proste aplikacje biurowe, system księgowy, magazy- nowy, logistyczny, obsługi transportu itp. Każda będzie, być może, od innego, wyspecjalizowanego dostawcy. Nie będzie miało znaczenia miejsce ich instalacji w firmie, bo fizyczne umiejscowienie serwerów z aplikacjami pozostanie tylko zmartwieniem administratorów, podobnie jak systemy operacyjne. Wybór technologii (rodzaj systemu operacyjnego, środowiska pracy aplikacji itp.) będzie wynikiem tylko i wyłącznie wygody, skutecz- ności i rachunku ekonomicznego. Może się okaże, że najwygodniejsza będzie po prostu dzierżawa takich aplikacji.

Być może jest to tylko wizja, ale na pewno nie utopia. Zwiastuny tego typu podejścia widać już teraz: technologie obiektowe, XML, poczta elektroniczna, telefonia komórkowa to tylko niektóre sposoby budowania jednego, światowego zintegrowanego systemu informatycznego. E-biznes jest już jego początkiem.

--------------------------------------------------------------------------------

Jarosław Żeliński jest konsultantem i analitykiem systemowym. Pierwszą część artykułu opublikowaliśmy przed tygodniem.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200