Dolina bez krzemu

Tylko pozornie najłatwiej sprzedać własną wiedzę. Gdyby rzeczywiście tak było, to oprogramowanie i usługi informatyczne stanowiłyby zauważalny procent w strukturze polskiego handlu zagranicznego. Tymczasem całkowicie giną wśród węgla, stali, palet drewnianych i mebli.

Tylko pozornie najłatwiej sprzedać własną wiedzę. Gdyby rzeczywiście tak było, to oprogramowanie i usługi informatyczne stanowiłyby zauważalny procent w strukturze polskiego handlu zagranicznego. Tymczasem całkowicie giną wśród węgla, stali, palet drewnianych i mebli.

Na 2,7 mln firm zarejestrowanych w Polsce tylko 42 tys. deklaruje działalność eksportową. W ub.r. wyeksportowały one towary i usługi wartości 27,4 mld USD, podczas gdy zakupy osiągnęły poziom 45,9 mld USD. Wartość naszego eksportu wynosi 740 USD w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Dla porównania, jest to o połowę mniej niż eksportują Węgrzy, dziesięć razy mniej niż Finowie, 25 razy mniej niż Irlandczycy. W rezultacie udział Polski w handlu światowym wynosi zaledwie pół procenta.

Informatyka w promilach

Według klasyfikacji Unii Europejskiej, 25% polskiego eksportu stanowią tzw. produkty technologii zaawansowanych. W tej grupie są jednak m.in. maszyny, tworzywa sztuczne, sprzęt TV, instrumenty medyczne. Nikt nie jest w stanie dokładnie określić, ile eksportujemy sprzętu i oprogramowania komputerowego oraz ile sprzedajemy za granicę usług informatycznych.

Stowarzyszenie Polski Rynek Oprogramowania, organizacja zrzeszająca firmy programistyczne, szacuje, że działalność eksportową prowadzi ok. 40 polskich firm. Według raportu Computerworld TOP 200, spośród największych polskich firm tele-informatycznych przychody z eksportu odnotowują 32 przedsiębiorstwa branży IT. Łączna wartość eksportu firm informatycznych wynosi niespełna 112 mln zł, co odpowiada ok. 0,4% ogólnego eksportu w 1999 r. Ale jeśli wykluczymy z tej grupy producentów komputerów i kas fiskalnych (Optimus, NTT i Elzab) i pozostawimy na liście wyłącznie firmy programistyczne i usługowe, wartość eksportu zmniejsza się o połowę i wynosi 54 mln zł, czyli zaledwie 0,19% całości.

Na własną rękę

Statystyka ta uczy pokory. Niektórym politykom marzy się druga Irlandia z rozbudowanym sektorem zaawansowanych technologii, ściągającym inwestorów z całego świata. Biznesmeni wybierają Indie, które mają 20-proc. udział w tworzeniu oprogramowania komputerowego i podwajają produkcję co półtora roku. Oprogramowanie zamawiają w Indiach firmy znajdujące się na liście 500 tygodnika Fortune. Eksport oprogramowania w ub.r. przyniósł Indiom 3,9 mld USD. W indyjskiej branży informatycznej pracuje obecnie 280 tys. osób, a biorąc pod uwagę dynamikę jego rozwoju, w 2008 r. powinno ich być 2,2 mln, pod warunkiem że szkoły wykształcą tylu specjalistów, których zaczyna brakować.

Tymczasem zmiana struktury polskiego eksportu i inwestycji zagranicznych pozostaje pustym hasłem. Przedsiębiorcy prywatni z branży IT zdani są na własne siły: nie mogą liczyć ani na preferencyjne kredyty, ani na pomoc państwa w promocji za granicą. Zmiana systemu działania Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE), którą niedawno zapowiedziało Ministerstwo Gospodarki, wspomoże raczej eksporterów z innych sektorów, np. do Rosji, gdzie istnieje duże ryzyko niewypłacalności kontrahenta. Firmy informatyczne sprzedające usługi na Zachód muszą same dbać o wiarygodność i własną wypłacalność, by sprostać wymaganiom tamtejszego rynku. Przyczyna? Postrzeganie Polski na świecie jako kraju zacofanego technologicznie, braku pozytywnych stereotypów i produktów kojarzonych natychmiast z naszym krajem.

Ministerstwo Gospodarki ma na promocję eksportu 5,2 mln USD, podczas gdy Czesi wydają na ten cel 20 razy więcej. Sytuację być może zmieni forsowany przez Państwową Agencję Inwestycji Zagranicznych i Krajową Izbę Gospodarczą program Megamarka Polska. Zakłada on poprawę wizerunku Polski, pokazanie naszego kraju jako miejsca stabilnego i nowoczesnego, o dużym potencjale gospodarczym, bogatej tradycji i kulturze. Do zmasowanego ataku promocyjnego mają być użyte najnowsze narzędzia marketingowe, a poprzedzą go badania i analizy postrzegania Polski w wybranych krajach świata. Jest jedno "ale": program wystartuje, jeśli pieniądze wyasygnuje budżet i prywatny biznes, a na to na razie się nie zanosi. Polskę czeka bowiem duży wydatek związany z promocją przystąpienia Polski do UE wśród krajów "15", szacowany na 84 mln zł.

Trzeba mieć produkty

Nie można jednak zapominać, że najważniejszy warunek powodzenia na rynkach zagranicznych to posiadanie produktów, które ktoś chce kupić. Przykładów takich, niestety, nie ma dużo. Polskie firmy także niedostatecznie dbają o jakość towarów i świadczonych usług. Certyfikaty jakości z serii ISO 9000 ma ok. 2 tys. spośród zarejestrowanych 2,7 mln firm.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200