SiERP i młot

Jednym z objawów starości jest, jak mi się wydaje, niechęć do uczenia się nowych skrótów. Z niewiadomych powodów w minionej epoce, zdaje się wzorem radzieckim, stworzono takich skrótów tysiące. A może był to model wojskowy?

Jednym z objawów starości jest, jak mi się wydaje, niechęć do uczenia się nowych skrótów. Z niewiadomych powodów w minionej epoce, zdaje się wzorem radzieckim, stworzono takich skrótów tysiące. A może był to model wojskowy?

W każdym razie upowszechnił się nie tylko na wschodzie, ale i na zachodzie, a szczególnie w komputerach. Spróbujcie Państwo powiedzieć kilka zdań o tym, co robicie za pomocą komputera, a zaraz okaże się, że bez skrótów ani rusz. W podręcznym słowniku polsko-angielskim, którym posługuję się od czasu do czasu, kilkanaście stron na końcu jest poświęcone tłumaczeniom, co znaczy RAM (Random Access Memory, choć jak sądzę większość Czytelników nie wie, dlaczego ta pamięć ma w nazwie dostęp losowy/dowolny) albo OS (nie tylko Operating System, ale także On Sale, czyli wyprzedaż, oraz Out of Stock, czyli towar wyprzedany).

Przeglądałem ostatnio jeden z nadesłanych mi przez redakcję numerów Computerworlda (dziękuję!) i zwróciłem uwagę na ogłoszenie o pracę dla specjalisty ERP. Ki diabeł, pomyślałem, eeerp. Zauważyłem jednak, że ten sam skrót pojawia się od czasu do czasu w części byznesowej gazety, zwykle jednak bez wyjaśnienia, tak jakby był on oczywisty dla każdego. Niestety, nie dla mnie. Cóż, nie pracuję w dużym byznesie, to i język mam ubogi... Po jakimś czasie za pomocą Internetu udało mi się dowiedzieć, co znaczą owe tajemnicze trzy literki: Enterprise Resource Planning. Znalazłem nawet przyjaznego asystenta (http://www.erpassist.com ), który gotów był pomóc mi wybrać jedno z narzędzi tak znanych firm, jak PeopleSoft, Oracle, Baan czy wreszcie SAP. Ba, okazało się, że miłośnicy ERP mają specjalną stronę internetową tylko dla fan(atyk)ów ERPhttp://www.erpfans.com .

Witajcie w nowym, wspaniałym świecie.

Im więcej jednak czytałem na temat ERP, tym bardziej wydawało mi się, że ja już znam tę melodię. No tak, przecież to jest zwykłe zarządzanie przedsiębiorstwem, a raczej przepływem środków nie tylko finansowych - jednym słowem planowanie jak za komuny! I pomyśleć, że dopiero nowa nazwa nadała staremu pojęciu modny szlif - jak rozumiem w nowoczesnej firmie nie wypada nie mieć ERP. Wszyscy robią sobie hurtownie danych, no bo przecież gdzieś trzeba trzymać informacje. A jak już się zgromadzi dość dużo danych, no to wtedy dopiero można sobie poszaleć, rozważając warianty dynamicznego rozwoju.

Cóż z tego, że nowoczesne systemy komputerowe pozwalają łatwo archiwizować terabajty, przeszukiwać je w mgnieniu oka, robić przekroje poziome, pionowe, a nawet ukośne, skoro ludzie pozostali ci sami, a i warunki brzegowe niewiele się zmieniły. Cóż bowiem poradzi najlepszy system planowania, jeśli nagłe uwolnienie kursu złotówki oraz kilka nieprzemyślanych wypowiedzi polityków powodują gwałtowne skoki wartości potencjalnego eksportu albo importu. Cóż można zrobić w sytuacji, gdy wysokość podatków zmienia się w zależności od "widzi im się" grupki rządzących. Czy w ogóle w takich warunkach można cokolwiek planować?

Jako stary człowiek wiem, że nie ma panaceum na ludzką głupotę. Żaden, najlepszy nawet system nie jest w stanie przewidzieć, co też ludzie mogą jeszcze wymyślić. Dlatego, a także dla odciążenia pamięci, proponuję zamiast bezdusznego skrótu ERP zacząć stosować SIERP: System Information for Enterprise Resource Planning, czyli bazę danych o decydentach i ich wyskokach. Ostatecznie warto wiedzieć, kto w naszym systemie tak naprawdę podejmuje decyzje i dlaczego. Młot na czarownice zawsze się znajdzie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200