Futurologia stosowana

Jak trudną sztuką jest przewidywanie przyszłości, możemy się przekonać wracając do wizji sprzed 100, 50, a nawet tylko 20 lat. Mimo wielu nietrafnych przepowiedni, futurolodzy ciągle roztaczają przed nami wizję nieustannego postępu technicznego, który umożliwi wyprawy międzyplanetarne i doprowadzi do powstania sztucznej inteligencji.

Jak trudną sztuką jest przewidywanie przyszłości, możemy się przekonać wracając do wizji sprzed 100, 50, a nawet tylko 20 lat. Mimo wielu nietrafnych przepowiedni, futurolodzy ciągle roztaczają przed nami wizję nieustannego postępu technicznego, który umożliwi wyprawy międzyplanetarne i doprowadzi do powstania sztucznej inteligencji.

Coraz częściej słychać głosy, że wiara w nowe wynalazki, zwłaszcza z dziedziny zaawansowanych technologii teleinformatycznych, zupełnie pomija przyzwyczajenia człowieka i jego percepcję otaczającego świata. Czy naprawdę chcielibyśmy, żeby nasza ubikacja samoczynnie kontaktowała się z lekarzem i przekazywała mu ukradkiem poziom białka w moczu? Czy szczytem naszych marzeń są wirtualni Bob lub Jan albo Jadwiga, którzy beznamiętnym, sztucznie wygenerowanym, głosem będą informowali, że korek na autostradzie wymusza zmianę trasy dojazdu do pracy i musimy wybrać objazd wyświetlony na przedniej szybie samochodu? Czy rzeczywiście potrzebne są sieciowe agenty z zakodowanymi wymiarami naszego ciała, kupujące dla nas buty lub ubrania? To tylko niektóre futurystyczne wizje popularyzowane w książkach ostatnio wydanych w Polsce. Zacznijmy jednak od retrospekcji.

Paryż w XX wieku - tak nazwał swoją powieść - nieznaną przez 130 lat - Juliusz Verne. Opowiada ona o życiu w Paryżu w roku 1960. Elektryczność wpłynęła na poprawę jakości życia - ulice są oświetlone, witryny sklepowe migają oślepiającym blaskiem, w domach działają windy elektryczne. Ludzie korzystają z szybkiej komunikacji miejskiej w postaci napowietrznych i podziemnych pociągów napędzanych sprężonym powietrzem (ekologicznych, określając to współcześnie) i pojazdów bez koni, poruszających się dzięki benzynie. W biurach notowania giełdowe są przekazywane na cały świat przez telegraf, działają osobiste maszyny telegraficzne (przypominające teleks), zaś faksymile dokumentów wysyła się przez "fotograficzny telematyk" - maszyny liczące z gigantycznymi klawiaturami.

W tym nowym wspaniałym świecie główny bohater, poeta Michel, czuje się bardzo nieszczęśliwy. Wiktor Hugo popadł w zapomnienie, podobnie jak Balzac, liczą się wyłącznie książki naukowe i techniczne. Muzyka, malarstwo i poezja w zasadzie są zakazane. Michel wraz z nielicznymi przyjaciółmi dysydentami kultywuje pamięć wielkich artystów i pisarzy. Nie mogąc znaleźć wydawcy swojej poezji, włóczy się po tych "nieludzkich" ulicach Paryża, aż w końcu wygłodniały i zziębnięty umiera na cmentarzu pośród zapuszczonych grobów pisarzy i poetów.

Publikację powieści wyperswadował Juliuszowi Verne jego wieloletni wydawca Pierre-Jules Hetzel, uważając Paryż w XX wieku za całkowicie nieudaną. Na marginesach rękopisu pisał, że są to żałosne historie, sugerując, by autor wstrzymał się dwadzieścia lat z wydaniem książki. "Nikt dziś nie uwierzy w pańskie proroctwa, nikogo to nie zainteresuje" - twierdził.

Gdy kilka lat temu odnaleziono rękopis, współcześni czytelnicy przyznali rację Hetzlowi. To rzeczywiście kiepska powieść z wątłą fabułą i mało wyrazistymi bohaterami, która broni się jedynie przejmującą wizją 1960 r.

Wspominam o tej książce, ponieważ Juliusz Verne uchodzi za jednego z nielicznych futurologów, któremu udało się przewidzieć przyszłość (np. okręt podwodny z napędem elektrycznym, telefaks, samolot), ale również nakreślić wizję stechnicyzowanego, bezdusznego świata, opanowanego przez technokratów. Dzisiaj na sto kilkadziesiąt dni przed końcem stulecia i tysiąclecia takie wizje stają się bardzo popularne - tyle że wynalazki wymyślone przez autora publikacji Paryż w XX wieku zastępują wszechwładne komputery i cyborgi.

Futurologia jest dobra na wszystko

Na początku lat 60., a więc w czasie akcji powieści Verne'a, powstała inna prognoza - Summa technologiae Stanisława Lema, przewidująca m.in. szybki rozwój sztucznej inteligencji. Niedawno Stanisław Lem w wywiadzie udzielonym Gazecie Wyborczej wyznał, że "konfrontacja moich futurologicznych wyobrażeń z rzeczywistością trochę przypomina kraksę. Nie to powstało, co było moim marzeniem. Z możliwości, które stwarza nam wiedza i technologia, zawsze wybieramy tylko niewielką część i ta niewielka wykorzystana część naszych możliwości determinuje paletę naszych następnych wyborów".

Postawa Lema nie hamuje tabunów futurologów przed mniej lub bardziej wiarygodnymi prognozami przyszłości. Ostatnio sporą popularnością cieszy się książka słynnego fizyka Michio Kaku, Wizje, czyli jak nauka zmieni świat w XXI wieku. Napisał ją w 1997 r. na podstawie kilkudziesięciu rozmów z najwybitniejszymi naukowcami świata.

W opinii Michio Kaku nadchodzi nowa era, epoka synergii między rewolucją komputerową, rewolucją w fizyce - mechaniką kwantową a rewolucją w biologii molekularnej. Jej wyznacznikiem będzie wciąż Prawo Moore'a, które mówi, że moc obliczeniowa komputerów podwaja się mniej więcej co 18 miesięcy, co pozwala dość dokładnie opracować prognozy dotyczące rozwoju informatyki i biotechnologii do 2020 r. Prognozy po 2020 r. zależą od tego, czy pokonamy fizyczną barierę konstrukcji procesorów, czy uda się nam opanować technologię produkcji komputerów DNA lub kwantowych.

W ciągu najbliższych 20 lat mikroprocesory pojawią się w każdym urządzeniu i miejscu. Michio Kaku przedstawia wizję, w której czujniki podczerwieni, rejestrując wydzielane przez nas ciepło, będą potrafiły precyzyjnie nas zlokalizować. Komputery zaczną komunikować się ze sobą i z Internetem na falach radiowych i mikrofalach. W przyszłości nasze buty przejmą funkcję baterii zasilających komputer, gdyż z ich ruchów łatwo uzyskać co najmniej 1 W. Komputery-ubrania (pierwsze prototypy prezentował niedawno IBM) będą prowadziły dyskretną obserwację pracy serca. Gdy właściciel dostanie zawału, to komputer zaszyty w ubraniu, korzystając z systemu GPS, wezwie na pomoc pogotowie i przekaże lekarzom elektrokardiogram.

W książce Kaku nie brak zachwytów nad Internetem, który stanie się równoległym światem ludzkości. Zakupy online (nawet czynione samodzielnie przez odpowiednio zaprogramowaną... domową lodówkę) staną się normą. Jedynym problemem będzie przepustowość łącza. Toteż Michio Kaku stawia hipotezę, że rozwiązanie leży w budowie sieci optycznych. Twierdzi on, że nastąpi to w ciągu 20 lat. I tu się myli! Optochipy, których funkcja sprowadza się do zamieniania sygnału elektrycznego na świetlny i z powrotem, już zostały zaprezentowane - wiosną 2000 r.

Również komputer biologiczny (inaczej DNA), którego wstępny model przedstawia w książce Michio Kaku, też już zaczął działać. Nie oznacza to jednak, że procesory DNA za kilka lat zastąpią krzemowe. To jeszcze wymaga czasu. Zresztą Kaku przewiduje, że większą karierę zrobią procesy trójwymiarowe, gdy opanujemy ich konstrukcję zgodnie z zasadami fizyki kwantowej.

Jak będzie wyglądało społeczeństwo cyberświata? Przestaną być potrzebni pracownicy średniego szczebla, urzędnicy bankowi, pocztowcy, wszelkiego rodzaju pośrednicy: maklerzy, agenci ubezpieczeniowi, dilerzy samochodów, pracownicy biur podróży. Ich funkcje przejmą programy internetowe, w tym inteligentne agenty. Warto natomiast będzie podjąć pracę m.in. jako aktor, piosenkarz, programista, inżynier, pilot wycieczek zagranicznych, leśnik. Jeżeli ich nie zastąpią rozumne roboty, zdolne do uczuć wyższych, to jeszcze ludzkość będzie miała coś do powiedzenia.

Michio Kaku bezgranicznie wierzy w to, że postęp techniczny, możliwości techniki, nowe wynalazki i odkrycia będą się cieszyć poparciem wszystkich ludzi. Nie zadaje sobie pytania, czy ludzie będą chcieli nosić komputery-ubrania, korzystać z komputerowych ubikacji, budować myślące androidy. Zapomina, że wielu z nas jest przeciwnych energetyce jądrowej, nie chce kupować żywności udoskonalonej genetycznie i najchętniej przez całe życie korzystałaby z jednego typu komputera. A futurologia próbuje wmówić nam, że nowe wynalazki powstają dla dobra ludzkości i wszyscy na tym skorzystają. Na szczęście Michio Kaku na koniec swoich informatycznych dywagacji cytuje Arthura C. Clarke'a, badacza sztucznej inteligencji: "Może się zdarzyć, że staniemy się maskotkami dla komputerów, że będziemy traktowani jak pokojowe pieski, ale mam nadzieję, iż jeśli zajdzie potrzeba, zawsze będziemy mogli wyciągnąć wtyczkę z gniazdka".

Bunt przeciw przyszłości

Kto by się spodziewał, że jeden z tuzów rewolucji informatycznej, Bill Joy, szef naukowy Sun Microsystems, zażąda zaniechania prac badawczych, prowadzących do podporządkowania ludzkości technologiom komputerowym, których sprawność przetwarzania danych ok. 2030 r. dorówna mózgowi ludzkiemu? Jego zdaniem szybki postęp - równocześnie w takich dziedzinach, jak robotyka, genetyka i nanotechnologia - może doprowadzić do tego, iż zdobycze tych nauk wymkną się spod kontroli i zdobędą władzę nad rodzajem ludzkim. Joy wątpi, czy "przyszłość będzie nas potrzebować". Francis Fukuyama, autor słynnej książki Koniec historii, odpowiadając mu, przypomina, że "każda propozycja przyhamowania czy wstrzymania postępu technicznego, podyktowana szeroko pojętym interesem społecznym, napotyka w środowisku naukowym mur niezrozumienia. Uczeni uważają na ogół - a datuje się to od czasów Francisa Bacona - że postęp naukowy wychodzi ludzkości na dobre. Być może jednak nadeszła pora, by zakwestionować ten pogląd".

W konieczność ograniczenia postępu naukowego powątpiewają inni słynni futurolodzy - Alvin i Heidi Tofflerowie - w artykule Robota u robota, (Polityka nr 24/2000). Ich zdaniem nowe technologie mogą pomóc w rozbudowie potencjału ludzkiego mózgu, a zarazem stworzyć całkowicie nowe możliwości działania. Człowiek wielokrotnie udowadniał, że może wymyślić kontrtechnologię, która zapobiegnie zagładzie. Propozycja Joya jest niedorzeczna - nie można zakazać myślenia sześciu miliardom ludzi. "Ktoś, kto miałby taką władzę, mógłby zawrócić ludzkość w wiek dwunasty" - twierdzą Tofflerowie.

Jaka więc będzie przyszłość? Stanisław Lem zwraca uwagę, że zawiodły przepowiednie sprzed 30 lat najgłośniejszych prognoz futurologicznych. "Sprawy potoczyły się zupełnie inaczej niż wyobrażały sobie najtęższe mózgi lat 60." - mówi. "Nic się nie sprawdziło. Okazało się, że rację miał tylko Antoni Gołubiew, który lubił powtarzać, że przyszłość polega na tym, iż wszystko jest inaczej - inaczej niż sobie wyobrażamy. I tak rzeczywiście jest. Z tym że inaczej - nie znaczy ani wspanialej, ani straszniej. Po prostu inaczej".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200