W poszukiwaniu szczęścia

Baltazar Gracian ubrał to przekonanie o rozbieżności dóbr duchowych i szczęścia w taką alegorię. Swojego czasu mężczyzna i kobieta stanęli przed tronem Boskim i prosili o największą łaskę: mężczyzna prosił o mądrość, kobieta o piękność. Otrzymali to, o co prosili, i odeszli ucieszeni.Ale dowiedziała się o tym potężna Fortuna i wybuchnęła gniewem, że żadne z nich nie prosiło o szczęście. I postanowiła odtąd przeciwstawiać się na każdym kroku mądrości i pięknu. Odtąd mądrym dzieje się i dziać się będzie źle. A i piękność przyczynia się do nieszczęścia, bo budzi zazdrość

Baltazar Gracian ubrał to przekonanie o rozbieżności dóbr duchowych i szczęścia w taką alegorię. Swojego czasu mężczyzna i kobieta stanęli przed tronem Boskim i prosili o największą łaskę: mężczyzna prosił o mądrość, kobieta o piękność. Otrzymali to, o co prosili, i odeszli ucieszeni. Ale dowiedziała się o tym potężna Fortuna i wybuchnęła gniewem, że żadne z nich nie prosiło o szczęście. I postanowiła odtąd przeciwstawiać się na każdym kroku mądrości i pięknu. Odtąd mądrym dzieje się i dziać się będzie źle. A i piękność przyczynia się do nieszczęścia, bo budzi zazdrość.

Pesymizm ten nie jest całkowicie pozbawiony podstaw, choćby los nawet nie był wrogi mądrości i pięknu. Rzecz w tym, że dobra są czynnikiem szczęścia tylko pod warunkiem, że są przedmiotem przywiązania; każde zaś przywiązanie jest ryzykiem: bo pociąga za sobą nie tylko radości, ale i troski".

Tak kończy się ostatni rozdział, zatytułowany Obowiązek szczęścia i prawo do szczęścia, tak kończy się książka, bo rozdział ten jest ostatnim rozdziałem książki zatytułowanej O szczęściu Władysława Tatarkiewicza. Przed chyba czterema dniami zdjąłem ją z półki, nie swojej zresztą półki, i przez cztery ostatnie noce ponownie ją przeczytałem z nieznacznymi pominięciami nieznacznych fragmentów (strony 18-19, 22-23, 26-27, 30-31 były w wydaniu, które zdjąłem z półki, puste, były nie zadrukowane). Mniemam, że książka ta jest szeroko znana, ale gdyby jednak nie była komuś znana, napiszę, że książka ta nie daje szczęścia, poza szczęściem dowiedzenia się/przypomnienia sobie mnóstwa ważnych, ciekawych i moim zdaniem nieodzownych rzeczy, choć spotykam ludzi nie znających tych rzeczy, a którzy nie są przez to mniej szczęśliwi. Taki paradoks albo normalność.

Ale nie będę się tu rozwodził nad naturą szczęścia, odsyłam do O szczęściu, a napiszę, że kolejną książką z serii książek przeczytanych przypadkowo, książek nie zaplanowanych, jest książka, a raczej książeczka Żubr - relikt minionych epok, którą nabyłem swego czasu w Białowieży, myśląc o szczęściu.

Skoro to szczęście tak się wciska między me palce a klawiaturę, to może jednak o szczęściu w jego jednej z form napiszę. Chodzę bądź jeżdżę po osiedlu, osiedlu, na którym mieszkam, często w późnych godzinach nocnych chodzę bądź jeżdżę. Ostatnio celowo chodzę bądź jeżdżę w jedno miejsce na osiedlu, w miejsce, w którym od niedawna pojawił się szyld "Serwis komputerowy". Jasne, duże pomieszczenie (może i 250 metrów kwadratowych), pomieszczenie na poziomie pomiędzy parterem a piwnicą ulokowane, czyste i pełne komputerów pomieszczenie, tak jak je do czasu widziałem z wysokości rowerowego siodełka. Pomieszczenie to rozświetlone jest każdego dnia do drugiej godziny w nocy (później nie sprawdzałem, bo sen to dla mnie szczęście i lubię spać); dla mnie szczęście to spać, gdy mam to, czego chcę, a ponieważ nie mam szczęścia, to nie śpię. I tu bylibyśmy w domu z definicją szczęścia, chyba zrozumiałą. Po dwóch miesiącach nie wytrzymałem, nie mogłem nie wytrzymać, gdy wszystkie okna na osiedlu ciemne są, co wskazywałoby na to, że mieszkający za nimi ludzie szczęśliwi są, i zadzwoniłem do "Serwisu komputerowego".

Przepraszam, że tak późno, ale czy można - nieśmiało pytam - zapytać, czy ten sprzęt tak się rzeczywiście psuje, że dnia nie starcza, aby go naprawić? Nie tylko człowiek stojący przede mną, ale także pozostałych sześciu ze zdziwieniem zaczęło się we mnie wpatrywać. - Ma pan jakiś problem - usłyszałem zimne pytanie. - Problemów mam wiele. A że w przeddzień rozmawiałem ze znajomym, który miał kłopoty z kreatorem treści, problem ten w szczegółach wyjaśniłem. - Na nowo zainstalować albo wyrzucić - padła zwięzła odpowiedź. Nie dawałem za wygraną. Zapytałem, wyjaśniając, że tu mieszkam, że przechodzę często, że dziwi mnie ta pora, że dziwi mnie, że każdego dnia w środku nocy sprzęt komputerowy wymaga naprawy. I że też jakoś tam siedzę w sprzęcie komputerowym. Rozstaliśmy się o czwartej nad ranem, a dowiedziałem się, jakie szczęście może dać praca we własnej firmie. Jakie oznacza to poświęcenie, oddanie i że może to być szczęście.

Teraz wpadam co jakiś czas do "Serwisu komputerowego" w godzinach, w których serwis ten nieczynny jest od wielu godzin, w oczekiwaniu na to, aż usłyszę, że szczęście to jednak co innego. Serwis też, ale może i Białowieża, i...

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200