Wieści z terenu

Braki

Braki

Podobno trendy u nas takie, jak w Ameryce, co znaczy, że milej widziane jest nastawienie pozytywne. Jakże więc damy upust naszym skłonnościom do krytykowania wszystkiego co się nawinie, do wyszukiwania dziury w całym i wreszcie do życia wspomnieniami, zamiast budować lepsze jutro? Mówi się: trudno. Skoro moda inna zapanowała, trzeba by się zwolna przestawić, bo chyba niegłupie jest podejście do wielu spraw, nawet tych przykrych, na modłę amerykańską z wyszczerzonymi zębami - wyszczerzonymi w uśmiechu oczywiście, a nie w złości warkocie. Wypadałoby przy okazji poprawić uzębienie, także na wzór amerykański, bo o ile szczerzenie w złości nie musiało błyskać bielą nieskazitelną, a wręcz luki, ubytki, czarne dziury i inne "ozdoby" nadawały znamion większej autentyczności i grozy, to w uśmiechu wypadłyby raczej żenująco i fałszywie. Aczkolwiek, jeśli idziemy optymistycznie na całość, nie należałoby postrzegać braków uzębienia jako zjawiska negatywnego. Zamiast zadręczać się myślami o ruinie szczękowej, można podejść do sprawy konstruktywnie i optymistycznie, utwierdzając się wewnętrznie w przekonaniu, że jesteśmy ciągle posiadaczami wszystkich dolnych trójek.

Pozostawmy jednak uzębienie dentystom, a sami przenieśmy się w obszary bliższe rzeczywistości ekonomicznej, gdzie pozytywów nie trzeba ze świecą szukać. Na przykład całkiem szczerze mogę wyznać, że podobała mi się większość prezentacji, jakie miałem możność obejrzeć. Generalnie były to wykłady szkoleniowe i promocje dotyczące spraw informatyki lub biznesu. W znikomej liczbie przypadków zdarzały się prezentacje wykonywane przez domokrążców, a dotyczące różnej maści garnków, odkurzaczy i tym podobnych niekoniecznie potrzebnych, acz drogich urządzeń gospodarczych, na które to pokazy w żadnym razie nikt mnie więcej nie namówi, choćby był najlepszym moim znajomym lub raczej znajomą.

Wygląda jednak na to, że Lokalny Informatyk nie podziela mego jasnego spojrzenia na życie. Najwyraźniej nie wszedł jeszcze w nurt odnowy, bo pesymizm bije od niego na odległość. Na przykład był ostatnio z konieczności słuchaczem prelekcji Szefa dla szerszego grona. Szef życzył sobie mieć pomoc w postaci prezentacji komputerowej w celu ubarwienia wykładu, aby słuchacze nie nudzili się i nie posnęli. Na ekranie pojawiła się więc plansza z tematem i tak sobie tam widniała, a Szef mówił, mówił i mówił. Po zakończeniu przemowy stwierdził, że teraz czas na "szoł" i pokaże kilka obrazków dla urozmaicenia. Dalejże przepuszczać slajdy na ekranie w tempie iście zawrotnym, że ludziom głowy latały, jak publice podczas meczu tenisa. Przygotowanie pokazu zajęło Lokalnemu Informatykowi tydzień, podczas gdy jego emisja trwała - góra - dwie minuty, nie robiąc na uczestnikach wykładu większego wrażenia, bo nie zdążyli przyswoić. Jednym słowem musztarda po obiedzie.

Czyżby Lokalny aż tak źle przygotował materiał? Nie, scenariusz slajdów oraz efekty specjalne były poprawne. Okazało się, że prelekcja z użyciem materiałów pomocniczych wymaga pewnego kunsztu i reżyserii. Wyświetlanie obrazków ma sens, jeżeli jest zgrabnie wkomponowane w wygłaszane treści. Komputer w tym przypadku nie służy do wyświetlania filmu z fabułą i w żadnej mierze nie zastąpi braków w sztuce prowadzenia wykładu.

Niektórym do tej pory się wydaje, że komputer załatwi za ludzi wszelkie sprawy i zatuszuje niedociągnięcia. Mnie się wydaje wręcz przeciwnie - komputery w doskonały sposób potrafią obnażyć wszystkie braki.

Piotr Schmidt (agent zakładowy)

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200