Galaktyka ocalona

Nowa Gospodarka nie może na razie obejść się bez starej kultury. Branża informatyczna, która rzekomo miała przyczynić się do upadku słowa drukowanego, w coraz większym zakresie korzysta w swej promocji z tradycyjnych form przekazu informacji. Oprócz masy katalogów, ulotek czy folderów reklamowych, firmy wydają także własne gazetki i cykliczne biuletyny informacyjne.

Nowa Gospodarka nie może na razie obejść się bez starej kultury. Branża informatyczna, która rzekomo miała przyczynić się do upadku słowa drukowanego, w coraz większym zakresie korzysta w swej promocji z tradycyjnych form przekazu informacji. Oprócz masy katalogów, ulotek czy folderów reklamowych, firmy wydają także własne gazetki i cykliczne biuletyny informacyjne.

Hall Bregg, główny bohater powieści Stanisława Lema Powrót z gwiazd, mógł całą domową bibliotekę zmieścić w kieszeni spodni. Treść książek była bowiem zapisywana na miniaturowych kryształkach. Czytało się je za pomocą tzw. optonu. "Był nawet podobny do książki, ale o jednej, jedynej stronicy między okładkami. Za dotknięciem pojawiały się na niej kolejne karty tekstu". Do uzyskiwania bieżących informacji służyły infory. Były to rozmieszczone w różnych punktach miasta specjalne roboty z bazami danych, z którymi można było się komunikować za pomocą głosu lub poprzez pulpit dotykowy.

Urządzenia te dokładnie przypominają dzisiejsze, najnowsze osiągnięcia firm komputerowych - e-Booki i infokioski. Nie znaczy to jednak, że świat opisany w książce jest dokładnie taki jak nasz. Nie ma w nim bowiem w ogóle wydawnictw na papierze. Jedynie nieliczne publikacje naukowe, o bardzo małym nakładzie, drukowane były na plastiku imitującym papier. Tymczasem dzisiaj, mimo gwałtownego rozwoju cyfrowych form komunikacji, przemysłowi poligraficznemu wcale nie grozi krach. Szacuje się, że zużycie papieru od dwudziestu lat rośnie w tempie 3% rocznie, a drukarnie otrzymały w ub.r. o 6% zamówień więcej niż w poprzednim. Znaczące miejsce w ich obrotach zajmują z pewnością wciąż zlecenia od firm komputerowych.

Ich działy marketingowe prześcigają się w poszukiwaniu najlepszych dróg dotarcia do obecnych i potencjalnych klientów. Każda jest dobra, byle była skuteczna. A takimi właśnie okazują się często stare, wypróbowane metody komunikowania się, np. gazeta. Kto decyduje się na taką formę promocji swych produktów czy usług, stara się zachować jak najbardziej typowy, sprawdzony przez lata charakter tego typu wydawnictwa. Firmowe gazetki i biuletyny mają bowiem sprawiać wrażenie zwykłych gazet, obiektywnych i niezależnych. Drukują wywiady, reportaże, wiadomości, posługują się grafiką i sposobem łamania kolumn typowym dla tytułów prasowych. Większość czytelników wie jednak doskonale, że chcą ich tylko nakłonić do zainteresowania ofertą swojej firmy.

Każdemu to, co lubi

Przedstawiciele firm public relations twierdzą, że skuteczność w kreowaniu opinii publicznej jest efektem dostarczenia właściwej informacji właściwym ludziom we właściwym czasie. Czy istnieje zatem specyficzna grupa odbiorców gazet i biuletynów drukowanych przez firmy oferujące sprzęt kompu- terowy, oprogramowanie czy usługi internetowe? Wojciech Sylwestrzak, zastępca dyrektora Interdyscyplinar- nego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego (ICM), uważa, że tego typu wydawnictwa są skierowane głównie do tych, którzy nie są jeszcze użytkownikami Internetu. "Na przykład portale internetowe - tłumaczy - robią kampanie reklamowe za pośrednictwem wielu różnych mediów, żeby ci, którzy za jakiś czas dostaną dostęp do sieci, skojarzyli od razu nazwę i zaczęli surfowanie od tych właśnie stron". Sam, jak mówi, nie ma czasu na czytanie papierowych informatorów. Wszystkie potrzebne mu informacje znajduje w Internecie. Dzięki niemu ma możliwość swobodnego porównywania różnych ofert oraz kontaktowania się z konkretnymi, interesującymi go osobami.

"Jest jeszcze spora grupa osób, głównie starszego pokolenia, które preferują czytanie informacji na papierze niż sięganie codziennie do Internetu" - mówi Katarzyna Cuch, specjalista ds. public relations w Unisys Polska. "Do nich w znacznej mierze są skierowane nasze drukowane Unisys Wiadomości". Grzegorz Fiuk, naczelny informatyk w Zakładach Chemicznych "Police" i informatyk wojewódzki w województwie zachodniopomorskim, twierdzi, że materiały drukowane w dużej mierze trafiają do ludzi na wysokim szczeblu zarządzania, którzy chcą orientować się w najnowszych tendencjach branży informatycznej, ale w dostatecznym stopniu nie posługują się techniką komputerową. Jego zdaniem, liczba osób poszukujących informacji przez e-mail czy WWW będzie stale rosła.

W fotelu najwygodniej

W rzeczywistości słowo drukowane cenią sobie jednak i ci, którzy już mają na co dzień dostęp do sieciowych serwisów oraz poczty elektronicznej i tą drogą załatwiają wiele różnych spraw. Z wydawania tradycyjnych biuletynów informacyjnych nie zrezygnowały także międzynarodowe korporacje w USA czy krajach Europy Zachodniej, gdzie dostęp do Internetu jest bardziej powszechny niż w Polsce.

Za korzystaniem z papierowych wydawnictw przemawia wygoda czytelnika. "Nie muszę cały dzień męczyć kręgosłupa przed monitorem, mogę usiąść wygodnie w fotelu i przejrzeć to, co mnie interesuje" - mówi Adam Jan Kępa, dyrektor Wydziału Informatyki w Urzędzie Miejskim w Łodzi. "Nie potrzebuję do tego żadnego zasilania, a więc mogę to robić w dowolnym czasie i miejscu, np. podczas weekendu na działce". Do opisów konkretnych produktów podchodzi z rezerwą, biorąc poprawkę na ich ściśle reklamowy charakter. Bardziej interesują go artykuły nakreślające konteksty funkcjonowania proponowanych rozwiązań, np. informujące o nowych projektach ustaw czy interpretacje już istniejących. Ocenę tę potwierdza Leszek Konieczny, odpowiedzialny za systemy informatyczne w poznańskim Wrigley Poland. Uważa, że znacznie przyjemniej jest poczytać coś nie będąc przywiązanym do komputerowego ekranu, w wybranym przez siebie, pozwalającym na skupienie się miejscu. Zwłaszcza gdy ma się do czynienia z dłuższymi, problemowymi tekstami.

Informacją drukowaną znacznie łatwiej jest się podzielić z innymi osobami, często spotkanymi w najmniej spodziewanych okolicznościach. "Kiedy mam zebrane wiadomości w jednym, papierowym egzemplarzu, mogę zainteresować nimi również kogoś, kogo poznałem przypadkowo na wyjeździe" - przekonuje Wojciech Komnata, szef Działu Rozwoju Produktu w Solidex, odpowiedzialny za wydawanie dwumiesięcznika Integrator. "Możemy na miejscu przejrzeć materiał i przedyskutować interesujące kwestie. Nie zawsze w takich sytuacjach jest pod ręką komputer".

Niebagatelne znaczenie ma także trwałość papierowego nośnika. Lubimy gromadzić rzeczy materialne, mieć je w zasięgu ręki, móc w każdej chwili z nich skorzystać. Stałym elementem wyposażenia najbardziej nawet skomputeryzowanego biura jest drukarka. Wiele osób chce zachować na kartce informacje, które zostały odnalezione w Internecie. Dokument elektroniczny nie wystarcza, mimo że coraz większe pojemności dysków pozwalają na gromadzenie coraz większej ilości danych w postaci cyfrowej, a coraz lepszej jakości monitory ułatwiają czytanie. "Internet jest szybkim środkiem komunikacji, ale bardzo ulotnym" - ocenia Paweł Misiak, redaktor naczelny ATMosfery, biuletynu informacyjnego ATM. "W sieci pojawiają się zazwyczaj krótkie, zwięzłe wiadomości, przeważnie dotyczące konkretnych produktów lub usług, które potem szybko znikają, giną wśród masy innych, podobnych rzeczy. Forma gazety pozwala na nakreślenie kontekstu, zwrócenie uwagi na problemy o szerszym znaczeniu".

Najlepiej wprost na biurko

Obok zalet słowa drukowanego, zachętą do czytania papierowych wydawnictw są wciąż jeszcze istniejące niedoskonałoś-ci sieciowych zasobów informacyjnych. Ilość informacji dostępna w Internecie rośnie lawinowo. Zazwyczaj są to jednak informacje nie uporządkowane, rozrzucone, pojawiające się w różnych, nie zawsze najbardziej odpowiednich kontekstach. Poważnym problemem jest brak wypracowanych metod zarządzania informacją, podobnych do tych, jakie funkcjonują w bibliotekach tradycyjnych. Brakuje skutecznych, efektywnych narzędzi wyszukiwawczych, które dokonałyby chociaż wstępnej selekcji zawartości stron pod kątem ich wartości merytorycznej. Internetowe wyszukiwarki i katalogi umożliwiają dotarcie do wielu poszukiwanych wiadomości, często jednak tylko wtedy gdy wiadomo, czego konkretnie się szuka. Bezużyteczne są zazwyczaj te wyniki poszukiwań, które zawierają kilka czy kilkanaście tysięcy odnośników. Może się również okazać, że te najbardziej nas interesujące są i tak poza ich zasięgiem.

"Internet tak się rozrósł, że coraz trudniej znaleźć w nim konkretną, najbardziej potrzebną informację" - mówi Jarosław Sobotka, szef Działu Informatyki w Fabrykach Mebli FORTE w Ostrowi Mazowieckiej. "Wyszukiwarki błądzą po sieci, zarzucają nas materiałem, który i tak jeszcze wymaga dalszych przeszukiwań". Jego zdaniem, w Internecie znajduje się obecnie znacznie więcej informacji niż w gazetach czy biuletynach informacyjnych, ale to właśnie te wydawnictwa pozwalają mu trafić na właściwe strony WWW czy skontaktować się z właściwymi osobami, np. autorami artykułów, pracownikami firmy bądź specjalistami od konkretnych produktów lub rozwiązań. Chociaż czasami zawierają tylko jeden lub dwa akapity, dotyczące interesującego go tematu, to stanowią rodzaj odnośnika do poszerzenia wiedzy na stronach internetowych.

Druk umożliwia firmom komputerowym dotarcie z informacją do konkretnych, wybranych osób. "Stron webowych są setki tysięcy" - mówi Maciej Fischer, specjalista ds. public relations w Informix Software, wydawca Pisma Partnerów i Klientów Informix Magazyn. "Nikt nie jest w stanie wszystkich sprawdzić. Materiał drukowany natomiast może trafić od razu do tego, do kogo jest zaadresowany. Można w nim zawrzeć także wszystkie najważniejsze informacje, na które chce się zwrócić uwagę czytelnika. Jeżeli to go zainteresuje, potem może wiedzę uściślić, korzystając z podanego adresu internetowego, lub skontaktować się z wybranymi osobami w firmie".

Magazyny i biuletyny mają także - w opinii ich wydawców - pomóc w oszczędzaniu czasu. "Nie sposób podążać wciąż za nowościami na stronach WWW" - mówi Maciej Komnata z Solidexu. "Grzebanie w sieci jest, wbrew pozorom, żmudne i czasochłonne. Potrzebni są swego rodzaju przewodnicy, którzy będą doko- nywać wyboru i oceny najnowszych wytworów i wskazywać perspektywy ich zastosowań czy integracji z istniejącymi rozwiązaniami. Właśnie do nakreślania tych szerszych perspektyw bardziej odpowiednie są wydawnictwa drukowane niż strony internetowe".

Wszystko na swoim miejscu

"W pierwszych latach działania każdego ze środków komunikowania masowego panowała dosyć powszechna wiara w potęgę oddziaływania danego środka i w jego dobroczynne lub zgubne wpływy" - pisał Tomasz Goban-Klas, mając na uwadze prasę, radio i telewizję. Z czasem okazywało się, że odbiorniki radiowe nie odciągają ludzi od sal koncertowych, a telewizja nie powoduje spustoszenia w kinach. Każde z tych mediów znalazło własne środki wyrazu, wiernych słuchaczy i sytuacje, w których najlepiej się sprawdza. Nikogo nie dziwi, że radia słucha się bardzo chętnie przy śniadaniu i w samochodzie, a film emitowany przez telewizję może być dobrym wieczornym wytchnieniem po pracy. Zapewne komputer i Internet również znajdą własną, specyficzną niszę komunikacyjną. Nie wygląda na to, by miało się to odbyć kosztem "upadku Galaktyki Gutenberga". Na razie nie leży to w interesie firm informatycznych. To właśnie ta wielowątkowość medialna różni dzisiejszy świat od jednowymiarowej wizji Stanisława Lema.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200