Koncepcje mocno przesadzone

Futurysta Alvin Toffler zapowiadał, że w Nowej Gospodarce znikną miasta, które jako formy organizacyjne właściwe dla gospodarki przemysłowej przeminą wraz z tą epoką. Czy coś wskazuje na to, że spełnia się jego wizja?

Futurysta Alvin Toffler zapowiadał, że w Nowej Gospodarce znikną miasta, które jako formy organizacyjne właściwe dla gospodarki przemysłowej przeminą wraz z tą epoką. Czy coś wskazuje na to, że spełnia się jego wizja?

Alvin Toffler jest również autorem pojęcia "globalnej wioski", globalnej dzięki swobodnym przepływom informacji na świecie, które przeciwstawiał scentralizowanym strukturom miejskim. Wydawało się, że lata 80. potwierdzają trafność jego prognozy. Mieszkańcy wielkich miast powiedzieli "do widzenia" śródmieściom i zaczęli osiedlać się na dalekich przedmieściach albo wręcz poza miastami. Śródmieścia zamieniły się w kwartały biurowców.

W latach 90. Nicholaus Negroponte powiedział, że nowe technologie zniosą wszelkie ograniczenia geograficzne. Według jego teorii, "atom" został zastąpiony "bitem", czyli ważność rzeczy materialnych została zniesiona przez dominującą obecnie ważność dóbr niematerialnych. Negroponte miał wielu zwolenników.

Nadchodzącą epokę określono jako "wszystko wszędzie", a miasto nazwano reliktem ery przemysłowej z jej przywiązaniem do miejsca i przestrzeni.

Dzisiaj jednak nic nie wskazuje na to, żeby prognozy dotyczące miast miały się spełnić. Co więcej, im większą rangę w społeczeństwie i gospodarce uzyskuje informacja i jej przepływ, tym żywotniejsze okazują się miasta. Najbardziej innowacyjne firmy lokują się na terenach wysoko zurbanizowanych, a najlepsi programiści czy specjaliści od biotechnologii nie mają wątpliwości, że dobre zatrudnienie znajdą tylko w dużych miastach. Na czym więc polegała pomyłka wielkich futurystów?

Przede wszystkim wszyscy spodziewający się rewolucyjnych zmian w środowisku miejskim ulegli atmosferze, którą stworzyli publicyści, analitycy i gracze giełdowi, szermierze nowych technologii, niektóre środowiska menedżerskie. Są oni przekonani, że zmiany, ciągłe zmiany są najważniejszą cechą naszych czasów, że zmiana jest obowiązującą normą, a więc jak coś się nie zmienia, to znaczy, że już się nie liczy, jest nieaktualne, niepotrzebne. Ponieważ współczesne miasto wcale się jakoś rewolucyjnie nie zmienia, uznano, że widocznie ta forma organizowania się gospodarujących społeczeństw się przeżyła.

Wielcy futuryści istotnie mieli rację, twierdząc, że najcenniejszymi zasobami biznesu dzisiaj są informacje, wiedza, idee. One istotnie nie mają charakteru materialnego. Jednak potrzebują materialnej infrastruktury: nośników, serwerów, kabli, światłowodów, anten, telefonów, terminali itd. Tymczasem zawsze w historii tak było, że każda nowa infrastruktura najchętniej rozwijała się tam, gdzie sprawnie funkcjonowała infrastruktura poprzedniej gene-racji. Żeby zminimalizować ryzyko, przez okres doskonalenia własnych rozwiązań musi podpierać się mniej efektywną, dającą mniejsze możliwości, ale pewną, sprawdzoną, starą technologią. Biznes lokuje się tam, gdzie jest niezawodny przepływ informacji. Wielkie metropolie mają wielu użytkowników informacji. Tam więc rozbudowują się nowe technologie informacyjne. Jeszcze bardziej zwiększają liczbę użytkowników, jeszcze bardziej podnoszą rangę tego miejsca, jeszcze bardziej przyciągają innowatorów. Dlatego miasta nie umierają.

Oczywiście, serwery mogą stać gdziekolwiek, byleby w odpowiednim budynku, ale jaki sens byłoby budować ten budynek w polu? Oczywiście, żaden. Ale już ma sens wybudowanie serwerowni na bliskich przedpolach wielkich miast. Dlatego miasta się zmieniają, rozwijają skrzydła. Na przedmieściach powstają wielkie ośrodki handlowo-biurowe. Natomiast do śródmieścia wracają zwykli mieszkańcy. W amerykańskich miastach obserwuje się wyrazisty trend do takich powrotów, a także troskę o zwartość struktur miejskich, np. ograniczenie budowy nowych przecinających je autostrad. Mieszkańcy na nowo odnajdują społeczny i kulturowy sens bycia razem, bycia w mieście. To dążenie do bezpośredniej osobistej komunikacji też jest jedną z najbardziej charakterystycznych, ale i niespodziewanych wcześniej cech epoki informacyjnej. Mimo zwielokrotnienia dostępu do wiedzy i informacji, mimo otwarcia na świat, mimo łatwości przesyłania listów elektronicznych, prezentacji siebie na stronach internetowych i zawierania wirtualnych znajomości, w najmniejszym stopniu nie nastąpił odwrót od tradycyjnej komunikacji międzyludzkiej, a raczej obserwowana jest jej wzmożona potrzeba.

To jeden z paradoksów współczesnych czasów. Tak jak paradoksalne jest umocnienie się miasta jako struktury gospodarczej w czasach, w których o powodzeniu biznesu decydują zasoby - informacje, wiedza, idee - pozbawione materialnej uwięzi.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200