Świat zza kuchennych okien

Kuchennych okien z balkonu mieszkania na trzecim piętrze, z balkonu mieszkania, w którym mieszkam, z okien kuchennych widzę dokładnie trzy piony. W dwóch pionach okien kuchennych widzę cztery kuchenne okna, w jednym pięć okien kuchennych widzę.

Kuchennych okien z balkonu mieszkania na trzecim piętrze, z balkonu mieszkania, w którym mieszkam, z okien kuchennych widzę dokładnie trzy piony. W dwóch pionach okien kuchennych widzę cztery kuchenne okna, w jednym pięć okien kuchennych widzę.

Widzę też połowicznie, bo kąt widzenia robi się mały, jeszcze jeden pion okien kuchennych. Z drugiej strony mieszkania na trzecim piętrze, z pokoju, w którym najczęściej przykuty jestem do e-świata (uległem modzie, komputer tylko z tym mi się kojarzy, nawet gdy pracuję w edytorze i nie ukrywam, że jest to najlepiej przetestowane przeze mnie oprogramowanie użytkowe), widzę z okna mego gabinetu (niech tam, chociaż na piśmie będę miał gabinet) pionów okien kuchennych w domu naprzeciwko dwa, w każdym po cztery okna. Nie jest to dużo okien kuchennych, które widzę z okien (balkonu) mieszkania na trzecim piętrze; znam miejsca, z których obserwować można okien kuchennych znacznie więcej, ale liczba okien kuchennych, które dane jest mi widzieć, jest liczbą przyjmuję reprezentatywną.

Oknom kuchennym, które widzę, szczególnie się nie przyglądam, ale jak człowiek nie mieszka w obficie zadrzewionym, powiedzmy, podwarszawskim kurorcie i patrzeć nie może na pęczniejące pąki liści wiosną, na bujną zieleń latem i tęczę kolorów jesienią, nie zapominając o zimie i lekkim śnieżnym puchu na zmarzniętych gałązkach, jak nie może człowiek patrzeć na te cuda natury, leżąc na sofie przy kominku naprzeciwko lekko uchylonego okna w salonie, to patrzyć musi na to, co ma przed oczyma, a ja przed oczyma z każdego okna mieszkania trzeciego piętra mam właśnie m.in. sporą liczbę kuchennych okien. Nie przyglądam się tym oknom kuchennym szczególnie, tylko zwyczajnie na okna kuchenne patrzeć muszę.

Co widzę, gdy na moment odrywam się od mego e-świata i zerkam w okna kuchenne naprzeciwko? Co widzę, choć widzieć wolałbym tę zmienność liści, chciałbym właśnie napisać. Widzę do późnych godzin wieczornych, często późnych godzin nocnych, krzątające się za kuchennymi oknami kobiety, a że spora liczba kuchennych okien firanki ma do pół, a nawet do ćwierci wysokości, widzę dokładnie kuchenne tańce, widzę w szczegółach kuchenne tańce od lodówki, nad garnki, pod zlewozmywak, nad stół, widzę i układam do tego tańca morderczego fizycznie, w głowie układam muzykę, a jednocześnie kiszki mi marsza grają. Gdy zaspokajam głód, otworzywszy uprzednio lodówkę, rozmyślać zaczynam, jakie to musi być niewdzięczne zajęcie to codzienne krojenie cebuli (popłakać się można), ta zamiana w symetryczną kostkę podłużnych marchewek, to dosalanie, to wpatrywanie się w buchające parą garnki, to obieranie kartofli, wreszcie - tak sobie myślę - jakie to musi być niewdzięczne zajęcie to smakowanie tego nie e-świata. Każdego dnia ktoś musi coś jeść, musi coś jeść, nawet gdy rozmyśla o e-świecie, musi każdego dnia coś jeść. To jedzenie, jakże monotonne w swych czynnościach i jakże urozmaicone w swych smakach, jakże wspaniałe to jedzenie, wspanialsze porównując je z e-światem od e-świata, to jedzenie ktoś musi przygotować. Przygotować posiłek - jaki to banalny zwrot. A budować e-świat! Na opisanie tej operacji brak słów. Brak słów, jak trudna musi być to operacja, a jednak ktoś podjął się tego trudu, trudu ponad trudy, najtrudniejszego trudu.

Gdy zerkam w okna kuchenne, które widzę z okien mieszkania, mieszkania, w którym mieszkam, momentami dostrzegam tych, którzy nie boją się stanąć twarzą w twarz z tym najtrudniejszym z trudów. Dostrzegam zza kuchennych okien, jak do kuchni wpadają na krótkie chwile mężczyźni, najczęściej w szorty odziani mężczyźni, a że nie są to najczęściej modelowi pod względem cielesności mężczyźni, widzę jak nad szortami mężczyznom tym budowanie e-świata utrudnia ciążący ku dołowi męski brzuch, bo mężczyźni ci tak są zajęci budowaniem e-świata, że nawet podkoszulki zdejmować muszą, takie to budowanie e-świata musi być męczące, a jak człowiek się męczy, to zrozumiałe, że robi mu się ciepło (do pełnego obrazu uzupełnić muszę, że zdarzają się mężczyźni bez brzuchów, ale w szortach i w podkoszulkach albo bez podkoszulków). Zerkają mężczyźni na stół, na garnki, ze stołu coś ubywa... Ktoś musi przygotowywać posiłki, aby ktoś mógł budować e-świat.

Do opisu tego nieemocjonalnego dodam jeszcze tylko - jasne, jak myślę - swoje zdanie: bardziej podziwiam kobiety przygotowujące posiłki.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200