Subtelne związki

Dzionek w pracy był urozmaicony, gdyż instalacja elektryczna zaczęła dokazywać. Spośród trzynastu komputerów w jednym pomieszczeniu jedynie trzy stacje miały zasilanie, reszta była całkiem zimna.

Dzionek w pracy był urozmaicony, gdyż instalacja elektryczna zaczęła dokazywać. Spośród trzynastu komputerów w jednym pomieszczeniu jedynie trzy stacje miały zasilanie, reszta była całkiem zimna.

Zawołaliśmy więc elektryków, aby zlokalizowali w szafie rozdzielczej źródło chochlików. A potem było tak: najpierw UPS zaczął wydawać dźwięki niczym orkiestra symfoniczna, później nozdrza nasze wyczuły smród palonego tworzywa, po czym oczom naszym ukazał się dymek ze wspomnianego urządzenia.

Rzuciliśmy się na ratunek, wyłączając wtyczki. Uff! - odetchnęliśmy z ulgą - do serwera nie doszła fala przepięcia. UPS poświęcił swe życie dla ważniejszej idei. Niestety, chwila spokoju była zbyt krótka - zaraz potem w odstępach półsekundowych dało się słyszeć: bum! bum! bum! To eksplodowały trzy monitory. W trakcie konsultacji z elektrykami okazało się, że jedna sala jest podpięta do dwóch obwodów, każdy na innej fazie. Mechanizm różnicowo-prądowy nie zadziałał, natomiast podobno wskutek częściowego zwarcia układ przepięciowy skierował nadmiar prądu na wspólny przewód zerujący. Jakby nie mierzyć, było w gniazdkach dużo ponad nominalne 220 V. Po paru godzinach tknęło mnie złe przeczucie, bowiem w sąsiedztwie jest druga sala połączona elektrycznie z pierwszą. Sala była tego dnia opustoszała, toteż nikt nie widział, czy i jakie sceny przepięciowe rozgrywały się w tamtejszej scenerii. Poszliśmy więc sprawdzić. Bilans dalszych uszkodzeń to dwa monitory, dwa zasilacze komputerów i drukarka.

Wobec powyższego nasza prężna (w odróżnieniu od tej na najwyższym szczeblu państwowym) dwuosobowa firmowa rada informatyki zebrała się natychmiast, sporządzając raport dla prezesa i wycenę strat. Co prezes powiedział, tego nie mogę przytoczyć. Zresztą nie powiedział nic nowego ani uskrzydlającego, natomiast obciążył powstałymi stratami elektryków, których poczynania były rzeczywiście, delikatnie ujmując, bezmyślne.

Niniejszym pozwoliłem sobie na wysnucie następującego wniosku: budowanie społeczeństwa informacyjnego wymaga stworzenia stabilnych podwalin, z czym w indywidualnych przypadkach borykamy się na każdym kroku, a jako społeczeństwo - przede wszystkim na szczeblu ustawowym. Potęgę drzemiącą w wykorzystaniu technik przetwarzania danych i konieczność ich szerokiego rozpowszechniania zawarł w tezach referatu na XXI Zjazd KPZR jeszcze sam Chruszczow, wiele lat temu. Ale od pomysłu do przemysłu droga była daleka - na samych tezach mocarstwo elektroniczno-informatyczne nie wyrosło. Nasi przedstawiciele w Sejmie starają się tworzyć ustawy o społeczeństwie informacyjnym, nie próbując korelować, poza jednostkowymi przypadkami, swoich poczynań z opiniami fachowców w dziedzinie informatyki i teleinformatyki. Tak więc nie ma pomysłu, nie ma przemysłu. Jak na ironię, do związków z informatyką przyznawali się nagle niektórzy pretendenci do fotela prezydenckiego, co jako żywo przypomina nieco wizytę w celu zaciągnięcia pożyczki u bogatej ciotki po 20 latach niewidzenia.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200