Na skraju biznesplanu

Sukces Internetu nie przekłada się na biznesowe sukcesy firm internetowych.

Sukces Internetu nie przekłada się na biznesowe sukcesy firm internetowych.

Mijający rok udowodnił, że amerykańskie spółki Nowej Gospodarki przeliczyły się ze swoimi możliwościami oddziaływania na rynek, popytem przemysłu i społeczeństwa na rozwiązania internetowe, a także zapałem inwestorów do finansowania nowatorskich przedsięwzięć.

Falstart e-gospodarki

Czytając gazety codziennie i raporty analityków giełdowych z mijającego roku, należałoby się zastanawiać, czy nie za szybko ogłoszono początek nowej epoki. Nowa Gospodarka budzi emocje publiczności i wzmaga elokwencję dziennikarzy, ale jeśliby się pokusić o trzeźwe oceny, to trzeba jednak stwierdzić, że liczba internetowych firm bankrutujących jest wprost proporcjonalna do liczby firm bankrutujących w całej amerykańskiej gospodarce. Przyczyną rozgłosu jest ich giełdowa obecność, a nie rozmiary klęski. A prawdziwe przyczyny ich kłopotów są stare jak kapitalizm - załamanie biznesplanu z przyczyn obiektywnych albo z powodu złego przygotowania.

Na czym można zarobić, jakie produkty internetowe mogą być chodliwe i rentowne? Informacje, wiedza - z jednej strony - i reklamy - z drugiej - były pierwszym pomysłem. Nie sprawdził się. Drugi obiecujący obszar postrzegano w sprzedaży detalicznej, trzeci - we wszelkiego rodzaju pośrednictwie bądź w postaci giełd elektronicznych, bądź przestrzeni wirtualnej do finalizowania innych transakcji (np. w ochronie zdrowia), jak również znajdowania klientom odpowiedniej oferty, np. samochodu czy biletu lotniczego za proponowaną przez nich cenę. Osobnym rozdziałem w historii firm internetowych są aukcje, które na razie wydają się zabawą, ale tak naprawdę zwiastują może najlepszy interes internetowy.

Inwestycje w przedsięwzięcia handlowe i koszty realizacji zamówień okazały się niewspółmiernie wysokie w stosunku do zysków. Sklepy i giełdy internetowe nie wypracowują pieniędzy na własne utrzymanie, a tym bardziej na rozwój. Zyski zabija konkurencja cenowa. Sklepy inter- netowe oferują towar po niezwykle atrakcyjnych cenach, ale tym samym nie pozostawiają miejsca na marżę handlową. Jest jednak wiele większych problemów: przerost zatrudnienia, brak wiedzy z zakresu zarządzania, biurokracja i w przypadku firm handlowych - logistyka.

Pobudka niedźwiedzi

Spora część sklepów, które zamykają internetowe podwoje, nie tyle bankrutuje, ile jest przejmowana przez duże, tradycyjne firmy. Przykładowo, wysoko oceniany pod względem wiarygodności CDnow, który przegrał w walce z kosztami, został wykupiony przez potentata Bertelesmann Media. Niemcy uznali, że zamiast budować internetową odnogę, wezmą gotowy produkt i połączą go ze swoim biznesem. CDnow będzie miał zupełnie inne koszty w nowych strukturach, a zatem będzie mógł działać efektywniej.

Warto przy tym zauważyć, że na takim rozwoju wydarzeń nie tracą pierwotni inwestorzy tych firm, lecz akcjonariusze, którzy kupili akcje wtedy, gdy firma była wysoko notowana. Taka przyszłość, jaka spotkała CDnow, zapewne czeka większość internetowych przedsięwzięć. Zostaną wykupione przez firmy tradycyjnej gospodarki, jako gotowy półprodukt do włączenia do ich strategii internetowej. Należy zatem się spodziewać, że samodzielny byt będą miały zapewniony tylko takie firmy, które mają produkt i sposób działania potrzebny przedsiębiorstwom starej gospodarki, którego nie mogą one skopiować, a także nie opłaca im się przejmować całej firmy. Zapewne będą to takie czynności, które dla tych korporacji mogą być wykonywane w outsourcingu lub jako usługa.

Giełdy bez towarów

Spory szok przeżyły firmy internetowe, które postanowiły stworzyć giełdy wirtualne. Mimo wstępnych licznych deklaracji, okazało się, że mało firm jest zainteresowanych uczestniczeniem w tych rynkach. Ich organizatorzy nie są w stanie utrzymać się z prowizji z nielicznych realizowanych transakcji. Utrzymują się z tego, że sprzedają oprogramowanie do handlu elektronicznego wielkim korporacjom. Albowiem korporacje te postanowiły owszem używać Internetu, ale w zbudowanych i kontrolowanych przez siebie łańcuchach dostaw.

Tak naprawdę kluczowe pytanie, dotyczące losów każdej firmy internetowej brzmi: Czy dzięki swojej działalności zabiera klientów przedsiębiorstwom starej gospodarki, czy nie? Jeśli zabiera, jeśli jest konkurentem, to w większości przypadków zostanie przez nią przejęta, jeśli nie - stanie się jej partnerem.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200