14 rodzajów informacji

W języku Eskimosów istnieje kilkanaście określeń różnych rodzajów śniegu. Warunki, w których żyją, nauczyły ich doskonale rozpoznawać śnieg. Umiejętność rozpoznania i wykorzystania multimedialnego zalewu wiadomości jest kluczem do przetrwania w erze Nowej Gospodarki. Informacja nie tylko podzieli się na obowiązkową, atrakcyjną i wartościową, lecz także nabierze cech, których jeszcze nazwać i wykorzystać nie potrafimy.

W języku Eskimosów istnieje kilkanaście określeń różnych rodzajów śniegu. Warunki, w których żyją, nauczyły ich doskonale rozpoznawać śnieg. Umiejętność rozpoznania i wykorzystania multimedialnego zalewu wiadomości jest kluczem do przetrwania w erze Nowej Gospodarki. Informacja nie tylko podzieli się na obowiązkową, atrakcyjną i wartościową, lecz także nabierze cech, których jeszcze nazwać i wykorzystać nie potrafimy.

Podstawą sukcesu gospodarczego są umiejętności wytworzenia właściwego produktu, jego odpowiedniego przetransportowania oraz stworzenia warunków efektywnej komunikacji między podmiotami biorącymi udział w transakcji. Chociaż na przestrzeni wieków zmieniały się produkty i sposoby transportu, zawsze największe zyski osiągano dzięki kreatywności, od której zależało skuteczne zaspokajanie popytu. Komunikację zaś ułatwiła globalizacja języka angielskiego.

Wkraczamy w wiek, w którym w cenie będzie umiejętność wytworzenia właściwego produktu cyfrowego i dysponowanie narzędziem jego transportu. Produkty starej gospodarki potrafimy dostarczyć zawsze i wszędzie, natomiast ich cena balansuje na granicy zapewniającej zysk.

Żywność produkujemy w nadmiarze (inna sprawa, że nie wszystkich stać, żeby ją kupować); na coraz lepsze samochody coraz trudniej znaleźć klienta. Systematycznie maleje znaczenie surowców energetycznych, zaś posiadanie niezliczonych dóbr osobistych powoli przestaje być priorytetowe. W trakcie przechodzenia społeczeństwa konsumpcyjnego w informacyjne będzie słabła tendencja do ich gromadzenia. Ważniejsze od "mieć" będzie "móc". Zamiast "mieć" płytę CD, wygodniej i lepiej będzie "móc" ją wysłuchać zawsze i wszędzie. Różnica leży oczywiście w modelu opłat. Za "mieć" płacimy jednorazowo i mamy przedmiot, za "móc" płacimy każdorazowo jak za wykonaną usługę. Dzięki temu będziemy mogli korzystać z dowolnych usług informacyjnych i multimedialnych. Być może w sumie wcale nie zapłacimy mniej, ale dla każdego będzie dostępne znacznie szersze niż dzisiaj spektrum dóbr cyfrowych.

Od pewnego czasu uważny klient salonu samochodowego rozumie, że cena wymarzonego auta, wypisana flamastrem na szybie, to dopiero połowa wydatków. A gdzie cena kredytu, ubezpieczenia, przeglądów, części zapasowych i eksploatacyjnych, opłat za parkingi, autostrady, mandaty? To wszystko usługi związane z produktem. Obecnie już ani fabryka silników diesla, ani wytwórnia dżemów nie wpłynie zasadniczo na rozwój gospodarki. Nie tutaj leżą największe możliwości zysku. Profity przyniesie sprzedaż informacji, a więc też formy usługi towarzyszącej produktom.

Infoauto

Wyobraźmy sobie taki scenariusz: samochód średniej klasy otrzymujemy za darmo w zamian za pewną umowę. Na jej mocy przez kilka lat będziemy płacili miesięczny abonament, w ramach którego mamy zagwarantowaną możliwość przejechania bezpłatnie określonej liczby kilometrów. Przez ten okres auto jest własnością operatora komunikacyjnego, czyli np. konsorcjum banków, ubezpieczycieli, producenta aut i koncernu paliwowego. Żeby użytkowanie auta było uzasadnione z ekonomicznego punktu widzenia, musimy dodatkowo zapłacić za informacje, np. gdzie są stacje paliwowe, w których możemy tankować w ramach abonamentu; jaka jest pogoda; czy są zakłócenia w ruchu, czy jest ślisko na drodze; jak się poruszać po obcym mieście, gdzie znaleźć ulubione bary szybkiej obsługi. To są właśnie informacje, po które będziemy sięgać wielokrotnie.

Zyski producentów aut w porównaniu z krociowymi dochodami sprzedawców informacyjnych usług stowarzyszonych będą mizerne. Nic dziwnego - informacja staje się produktem, którego gromadzenie, przetwarzanie i dostarczanie będzie przynosiło największe korzyści. Właściwe jej przygotowanie jest zadaniem dla dostawców treści, zaś dostarczenie - dla operatorów telekomunikacyjnych czy może raczej teleinformacyjnych.

Eskimosi informacji

Eskimosi odróżniają czternaście rodzajów śniegu. Jak przystało na wprawnego narciarza, potrafię odróżnić zaledwie około pięciu (oraz dwa dodatkowe - całkowity brak i mokry igielit...). Dla narciarza wiedza o śniegu potrzebna jest do tego, by właściwie nasmarować narty czy podjąć decyzję, jak szybko można poszusować w dół stoku. Dla Eskimosa to już kwestia przeżycia. Jaką wagę wiedza o informacji będzie miała dla nas w erze informacji? Wtedy, gdy produkty materialne coraz częściej będą jedynie dodatkiem do produktów cyfrowych?

Zapewne wkrótce pojawią się coraz lepsze opracowania systematyzujące podział informacji. Tymczasem obec-nie potrafię podzielić je zaledwie na trzy pryncypialne grupy: obowiązkowe, atrakcyjne i wartościowe.

Obowiązkowa informacja zapewni obywatelom kontakt z władzą. Będziemy płacić elektronicznie podatki, ale w zamian otrzymamy pełną informację o pracy wszystkich organów władzy, na wybór których ma wpływ obywatel.

Atrakcyjna informacja będzie dostępna za darmo. Ale uwaga! Otrzymujemy kakofonię wiadomości o znikomej wartości, przekazywanych za pośrednictwem darmowych kana- łów komunikacyjnych. Ich zadaniem jest przyciągnięcie uwagi masowego odbiorcy i zareklamowanie dóbr powszechnego użytku i usług. Zysk zależy od wysokiej oglądalności, którą cenią reklamodawcy.

Za informację wartościową słono zapłacimy. To wysoko przetworzony produkt opracowany przez dostawców treści pod kątem zamożnego konsumenta. Można go porównać do dobrej jakości tygodnika lub gazety codziennej, której celem jest dostarczenie profes- jonalnej informacji, ale nie epatowanie wydarzeniami.

Niezależnie od rodzaju informacja musi zostać przetworzona w taki sposób, aby była dostępna dla wszystkich zainteresowanych, czyli zrozumiała dla użytkowników końcowych, posługujących się różnymi terminalami sieciowymi. Dzisiaj w Internecie przeważa informacja statyczna. Wkrótce będą dominować usługi i aplikacje interaktywne, zaś później multimedialne: e-nauka, e-zakupy, e-bankowość czy też e-rozrywki. Po zapewnieniu odpowiednich warunków dostarczania produktu cyfrowego, użytkownik końcowy otrzyma go na żądanie: zawsze, wszędzie, natychmiast oraz doskonałej jakości. Warunki dostarczenia produktu cyfrowego muszą zostać zachowane nawet wtedy, gdy zamówioną usługą będzie przekaz multimedialny, skierowany do odbiorcy np. podróżującego koleją. Idę o zakład, że już w Wielki Piątek 2004 r. będziemy mogli kupić przekaz multimedialny - przykładowo Pasję wg Św. Jana, Jana Sebastiana Bacha do odebrania w wygodnym i cichym pociągu, mknącym - powiedzmy z Warszawy do Nowego Sącza. Stawiam swoją komórkę (tj. wtedy to już pewnie będzie ręczny MobiloMultiMedialny terminal sieciowy) przeciw czapce orzechów.

Walka o przyszłe zyski

Przygotowania do zaspokojenia popytu już widać. Nigdy dotąd nie dochodziło do tak spektakularnych fuzji zarówno po stronie operatorów telekomunikacyjnych, jak i w branży E&M (Entertainment and Media). Początek przyszłego wieku będzie pod tym względem niezwykle ciekawy, wtedy bowiem będą dzielone strefy wpływów. Skalę problemu widać już dzisiaj, gdy obserwuje się emocje, jakie towarzyszą licytacjom koncesji UMTS w kolejnych krajach. Pojawiły się pierwsze oznaki zainteresowania ze strony największych dostawców treści, czyli stacji telewizyjnych. To, co branża nazywa zawartością lub treścią, jest produktem cyfrowym, przeznaczonym dla lokalnego konsumenta. Treść musi być tworzona z uwzględnieniem lokalnych warunków przez dostawców wyspecjalizowanych w gromadzeniu i przetwarzaniu informacji. Jednak już metody przetwarzania informacji będą globalne.

Produkt cyfrowy będzie personalizowany pod kątem konkretnego konsumenta. Skala wielkości przedsięwzięcia zdecyduje o jego powodzeniu, ponieważ statystycznie potrzeby mamy podobne (jesteśmy jak krople wody, ale nie jak płatki śniegu). Wokół oferowanych usług informacyjnych dostawcy treści stworzą odpowiednio liczne grupy konsumentów, tzw. społeczności internetowe. Im liczniejszą grupę odbiorców uda się im przywiązać do serwisów informacyjnych, tym stabilniejsze będą dochody, na które mogą liczyć.

--------------------------------------------------------------------------------

Paweł Musiał jest specjalistą IT/ITSec. Pracuje w Dyrekcji Teleinformatyki Kolejowej.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200