Kto zapłaci za rejestry państwowe

Polityczna poprawność nakazuje mówić o postępującej decentralizacji naszego państwa. Z jednym zastrzeżeniem: nie dotyczy to rejestrów państwowych, które politycy - w myśl zasady, kto ma informacje, ten ma władzę - najchętniej widzieliby w postaci centralnych baz danych. W ten sposób wojewodowie, przedstawiciele rządu w terenie, staliby się ''ślepi i głusi'', ponieważ straciłoby sens utrzymywanie struktury Terenowych Banków Danych.

Polityczna poprawność nakazuje mówić o postępującej decentralizacji naszego państwa. Z jednym zastrzeżeniem: nie dotyczy to rejestrów państwowych, które politycy - w myśl zasady, kto ma informacje, ten ma władzę - najchętniej widzieliby w postaci centralnych baz danych. W ten sposób wojewodowie, przedstawiciele rządu w terenie, staliby się ''ślepi i głusi'', ponieważ straciłoby sens utrzymywanie struktury Terenowych Banków Danych.

Jedenastoznakowy numer Powszechnego Elektronicznego Systemu Ewidencji Ludności PESEL towarzyszy nowym obywatelom od chwili narodzin. Nowo

kupiony samochód musimy bezzwłocznie zarejestrować w ewidencji pojazdów. Oba systemy, które mają postać komputerowej bazy danych, traktuje się jako podstawowe rejestry państwowe. Trzecim rejestrem, mniej powszechnie znanym, jest TERYT, czyli krajowy rejestr urzędowego podziału terytorialnego kraju, w którym kilkanaście znaków określa miejsce zamieszkania. Formalną nad nim pieczę sprawuje Główny Urząd Statystyczny.

Prowadzenie rejestrów państwowych jest zadaniem zleconym dla wojewodów, którzy wykonanie go powierzają swoim ośrodkom informatyki - Terenowym Bankom Danych. Mają one status albo gospodarstwa pomocniczego, albo zakładu budżetowego. W obu przypadkach TBD nie mają osobowości prawnej, pod względem organizacyjnym i finansowym są wydzielone z jednostek budżetowych, w rozliczeniach z wojewodą nie są płatnikami VAT. Łączne dotacje dla zakładu budżetowego nie mogą przekroczyć 50% jego dochodów własnych.

Z tego zapisu wynika, że OI TBD powinny regularnie otrzymywać pieniądze za prowadzenie obu podstawowych ewidencji. Czy wiadomo, ile kosztuje utrzymanie tych rejestrów?

Pętla na szyi

W budżecie państwa nie ma wyodrębnionej pozycji "informatyka". Wszelkie wydatki na państwowe systemy teleinformatyczne mieszczą się w pojemnym dziale 91 - "administracja". Tak samo są tworzone budżety wojewódzkie i samorządowe, chyba że ambitne władze gminne lub powiatowe przygotowują również budżet w podziale zadaniowym. Wtedy jest szansa, że wydatki na informatykę zostaną potraktowane oddzielnie jako część wieloletnich planów inwestycyjnych.

Rząd wymusza racjonalizację wydatków budżetowych, przekazując na zadania zlecone znacznie mniej pieniędzy niż to przewiduje ustawa budżetowa. Przedstawiciele administracji wojewódzkiej i samorządowej obrazowo nazywają ten proceder zaciskaniem pętli na szyi: ile minimalnie potrzeba powietrza do życia.

Wojewodowie siłą rzeczy oszczędności szukają w dziale 91. Na pierwszy ogień idą Ośrodki Informatyki TBD, na których wymusza się obniżanie stawek za prowadzenie rejestrów państwowych. W jednym z województw wymówiono niedawno tamtejszemu OI TBD prowadzenie ewidencji ludności i ewidencji pojazdów. Wojewoda nie przekazał jednak tego zadania innej jednostce. Co to oznacza? Ośrodek Informatyki dofinansowuje prowadzenie baz z działalności pozabudżetowej, coraz bardziej się zadłużając. Dyrektor jednego z OI TBD już wie, że w następnym roku otrzyma na prowadzenie baz sumę nie przekraczającą 50% rzeczywistych kosztów jej utrzymania. "A przepisy prawa nie pozwalają mi tego robić za taką cenę. Jeśli mam zysk rzędu np. 200 tys. zł, to mam obowiązek - zgodnie z procedurami - zagospodarować tylko 50% zysku na konkretne cele, a 50% muszę odprowadzić do budżetu centralnego. Jeślibym podjął decyzję, że wykorzystam zysk w całości odciążając wojewodę, to naruszyłbym przepisy prawa" - wyjaśnia.

Wiesław Matras, dyrektor OI TBD w Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim, zarazem przewodniczący Rady Dyrektorów TBD, nie ma złudzeń, że w przyszłym roku sytuacja się poprawi. "Projekt budżetu na 2001 r. przewiduje obniżenie o 25% wydatków na administrację" - twierdzi. Jeśli tak, to sprawność działania systemów: PESEL, ewidencji pojazdów czy też budowanego systemu wydawania dowodów osobistych i paszportów stoi pod znakiem zapytania.

I tu znów pojawia się pytanie: ile kosztuje podatnika utrzymanie tych rejestrów?

Sabotaż

Żeby odpowiedzieć na pytanie o koszty prowadzenia rejestrów, musiałaby istnieć strategia informatycznego wspierania państwa. Takiej nie ma i nie zanosi się, żeby powstała. W MSWiA za rejestry państwowe odpowiedzialny jest wiceminister Kazimierz Ferenc. Ale on nie chce rozmawiać z prasą. Departament Rozwoju Informatyki i Systemu Rejestrów Państwowych od kilku miesięcy nie ma szefa, po rezygnacji ze stanowiska Ignacego Pardyki. W żadnym dokumencie rządowym nie znajdziemy zdania na temat, ile pieniędzy corocznie należy przeznaczać na systemy informatyczne. 0,2%? 0,5%? 1%? A może 7% budżetu państwa? Brak takiej strategii niektórzy nazywają sabotażem.

Tymczasem może ulec zniszczeniu szczebel pośredni w informatycznym wspomaganiu zarządzania państwem, gdy TBD stracą rację bytu. Może tak się stać, jeśli MSWiA i powstający właśnie Główny Urząd Administracji Publicznej będą konsekwentnie optować za centralnymi bazami danych, np. Centralną Ewidencją Pojazdów i Kierowców (CEPiK) czy też bazą dowodów osobistych.

Stanowczym przeciwnikiem centralizmu w informatyce i zwolennikiem modelu rozproszonego, opartego na TBD, jest Andrzej Florczyk, dyrektor Zespołu Informatyki Krajowego Biura Wyborczego, zarazem sekretarz Rady Dyrektorów TBD. "Decydenci zafascynowani mocą procesorów zapominają o obiegu dokumentów w państwie" - uważa. - "W dobie Internetu władzy w stolicy nie jest potrzebny centralny rejestr. Lepiej przekształcić TBD w regionalne centra przetwarzania danych".

Jednakże koronnym argumentem centralizmu informatycznego, zapisanego zresztą np. w ustawie o dowodach osobistych, są: bezpieczeństwo danych i chęć ograniczenia oszustw. Bo ponoć łatwiej jest zadbać o centralną bazę danych niż o 16 regionalnych. Wiesław Matras uważa ten pogląd za niedorzeczny, bo - jego zdaniem - nie bierze się wcale pod uwagę sytuacji kryzysowych, gdy np. w związku z powodzią region zostanie odcięty od centralnej bazy. "Jak w takiej sytuacji wojewoda może zorganizować ewakuację, pozbawiony dostępu do ewidencji pojazdów?" - pyta retorycznie. Toteż najlepszym rozwiązaniem właśnie ze względu na bezpieczeństwo danych jest ich podział na bazy regionalne. Również duże doświadczenie pracowników TBD przemawiałoby za tym, by im powierzyć opiekę nad tymi systemami.

Nadal jednak nie wiemy, ile podatnika kosztuje utrzymanie rejestrów.

TBD czy itp.

Skoro w budżecie państwa nie ma wystarczających środków na prowadzenie rejestrów państwowych, to może czas oddać je w dzierżawę? Niech wojewoda rozpisze przetarg na prowadzenie baz danych i niech jakaś firma weźmie te systemy w outsourcing. Firma zewnętrzna przejęła od Marynarki Wojennej USA opiekę nad wszystkimi systemami teleinformatycznymi. W Wlk. Brytanii firma zewnętrzna zajmuje się sprawami kadrowymi wojska. W Danii i Holandii bazami państwowymi zajmują się prywatne firmy. Kiedy nastąpi to u nas?

O dziwo, niewiele potrzeba, by tak się stało. Wystarczy, żeby wszystkie TBD zdecydowały się na prywatyzację. Na razie tylko OI TBD Kraków zamierza przekształcić się od 1 stycznia 2001 r. w spółkę pracowniczą. Inni dyrektorzy wahają się lub mają obawy, czy taki pomysł spotka się z akceptacją wojewodów. Wiesław Matras widzi szansę na sukces w dogłębnej znajomości przez pracowników TBD potrzeb informatyki na styku administracji rządowej i samorządowej. Jako dowód wskazuje wybór Terenowych Banków Danych przez Hewlett-Packarda na podwykonawcę systemu do drukowania nowych dowodów osobistych. Pracownicy TBD (w całej Polsce jest ich ok. 1000) będą instalować urządzenia w gminach, a następnie zajmować się ich serwisem.

Czy zmieni się nastawienie krakowskiego OI TBD do zadań zleconych przez wojewodę? "Jeśli wojewoda nie będzie płacił regularnie np. za wysyłanie do gmin monitów w sprawie aktualizacji bazy PESEL, ograniczymy radykalnie tę działalność" - wyjaśnia Wiesław Matras. Nie boi się, że po roku wojewoda podziękuje mu za współpracę. "I tak jesteśmy najlepsi" - przekonuje. Gdyby nawet przetarg na prowadzenie baz wygrała inna firma, będzie zmuszona podnająć TBD z uwagi na wiedzę ich pracowników.

"Nie ma strategii informatyzacji państwa, nie ma pieniędzy na bazy, nic to nie da" - konstatuje jeden z dyrektorów TBD. Prywatyzacja niewiele zmieni - "Na wszystko musi przyjść czas".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200